Wojtek i Sabina w swoim żywiole
Wojtek i Sabina w swoim żywiole

Rafał Tymusz i Mirosław Kubisz, trenerzy pływaków Rybnickiego Młodzieżowego Klubu Sportowego, często przyłapują się na tym, że swoim podopiecznym na pływalni dają wskazówki... językiem migowym. Zamiast krzyczeć „dwieście metrów” wystarczy szybko skinąć dwoma zgiętymi palcami. Wszystko dlatego, że w grupie trenowanej przez nich młodzieży jest dwójka niesłyszących pływaków: 17-letnia Sabina Skrzyniec i 11-letni Wojtek Jabłoński. Są niezwykle utalentowani.
– W kwietniu w Łukowie wzięli udział w Międzynarodowych Mistrzostwach Polski Niesłyszących w pływaniu. Wrócili z 11 medalami – cieszy się Rafał Tymusz. Sabina zdobyła aż sześć medali – dwa złote, trzy srebrne oraz jeden brązowy. Wojtek przywiózł pięć medali – dwa złote, dwa srebrne i brązowy za trzecie miejsce w ogólnej klasyfikacji zawodów.
Przygoda Sabiny z pływaniem zaczęła się cztery lata temu. – Córka od małego była oswojona z wodą. Ja pracuję w rybnickim MOSiR-ze i bardzo często zabierałam ją ze sobą na pływalnię – mówi Beata Skrzyniec, mama Sabiny. Z kolei ojciec dziewczyny Piotr Skrzyniec jest ratownikiem WOPR-u. – Sabina była dzieckiem niezwykle żywiołowym i od razu widać było, że woda sprawiała jej olbrzymią radość. To był jej żywioł – mówi Mirosław Kubis, trener, który wypatrzył talent leszczynianki. – Przez krótki czas trenowałam dżudo, ale nie spodobało mi się. Uznałam, że to nie dla mnie, że pływanie jest zdecydowanie lepsze – mówi Sabina. Obecnie uczy się w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Raciborzu. – Mieszka w internacie. Do domu wraca na weekendy, jeśli oczywiście nie ma zawodów – opowiada pani Beata. – W ciągu dnia trenuję jakieś sześć godzin – opowiada dziewczyna. Pracuje ciężko i pilnie pod okiem trenerki Marii Gawliczek.
Podobnie wygląda dzień Wojtka Jabłońskiego. – Wojtek jest podopiecznym ośrodka dla osób niesłyszących i niedosłyszących w Raciborzu. – Jego dzień zaczyna się o godz. 6. Potem jedzie na zajęcia do Raciborza. O 13 zabieram go i przywożę na pływalnię. Trenuje pięć razy w tygodniu po dwie godziny. W domu syn jest około dziewiętnastej. Odrabia lekcje, zaraz potem często dosłownie pada, o 20 już śpi – mówi Marek Jabłoński, tata Wojtka. Pierwszym nauczycielem Wojtka był dziadek, który zabrał go na basen gdy ten miał siedem lat. – Pływanie spodobało mu się. Początki były trudne, bo Wojtek jest dzieckiem całkowicie niesłyszącym. Jednak kiedy przyszły pierwsze sukcesy i medale, pływanie stało się jego największą pasją – opowiada tato 11-latka. Niedosłysząca Sabina bardzo dobrze czyta z ruchu ust i wyraźnie mówi. Wojtek też wspaniale dogaduje się z kolegami z basenu. Uczy inne dzieci języka migowego. Obydwaj trenerzy RMKS przyznają, że trochę obawiali się problemów w komunikowaniu, ale szybko okazało się, że Wojtek i Sabina dogadywali się nimi bardzo dobrze. Zresztą szybko nauczyli się podstaw języka migowego. Trzeba było pokazać pływającym, że np. muszą przyspieszyć na ostatniej setce. Jeśli wyjeżdżają na zawody dla pełnosprawnych zawodników, wtedy trzeba zgłosić sędziemu, że nie słyszą i poprosić o sygnalizację świetlną. Jeśli takiej nie ma, sędzia musi machnąć ręką.
Sabina przyznaje, że było kilka momentów, kiedy miała już dość, ale po krótkim czasie mobilizowała się. Ma już sprecyzowane plany na przyszłość. Chce studiować na AWF-ie w Katowicach i zostać trenerem pływania dla niesłyszących. Teraz jednak przed nią największe sportowe wyzwanie. W sierpniu Sabina wyjeżdża z reprezentacją Polski na Mistrzostwa Świata Niesłyszacych do Tajpej. Powołanie do kadry to pokłosie kwietniowych mistrzostw Polski, które były równocześnie kwalifikacjami do kadry narodowej. – Marzę o złotym medalu i tytule mistrzyni świata – mówi Sabina.
Wojtek nie wie jeszcze, co chciałby robić w przyszłości. Ma czas, jest przecież dopiero 11-latkiem. Może będzie ratownikiem, może też będzie uczyć pływać dzieci niesłyszące. Na razie oddaje się swojej największej pasji, zwłaszcza, że dostał się do sekcji pływaków Szkoły Mistrzostwa Sportowego.

Komentarze

Dodaj komentarz