Nawet krzewy, podobno odporne na wszystko, tutaj nie rosną. Wszystko przykrył kurz – mówi załamana Urszula Mika
Nawet krzewy, podobno odporne na wszystko, tutaj nie rosną. Wszystko przykrył kurz – mówi załamana Urszula Mika


– Rodzice mają po ponad 80 lat, ale dla samorządu nie ma to znaczenia. Firmy mogą robić tu wszystko, co im się żywnie podoba, a władza bezsilnie rozkłada ręce. W Niemczech byłoby to nie do pomyślenia – mówi pani Urszula, która od 22 lat mieszka za Odrą. Dom jej rodziców znajduje się na trasie wyjazdu ze żwirowni w Bukowie. – Kilka razy dziennie trzeba przecierać sprzęty, a okien już od dawna nie otwieramy, bo udusilibyśmy się od tego pyłu. Mąż choruje na nerki, od siedmiu lat praktycznie nie wstaje z łóżka, tymczasem ja nie mogę nawet wywiesić prania na podwórku – mówi Elżbieta Włodarz, mama pani Urszuli.
Brakuje sił
Dodaje, że brakuje jej sił na codzienne sprzątanie, mycie okien czy pielęgnację ogródka. Zresztą to nic nie daje. Jej córka wspólnie z bratem Henrykiem domaga się reakcji gminy, starostwa powiatowego, zarządców dróg na tę sytuację. – Piszę jednak do gminy, a oni odpisują, że to leży w kompetencji innej instytucji. To jakiś absurd. W Niemczech obywatel nie musi wiedzieć, czy to jest droga prywatna, gminna czy krajowa. W Polsce nieraz trzeba być mądrzejszym od wójta, by coś załatwić. I samemu dochodzić, kto i czym się zajmuje, by przypadkiem nasza skarga nie trafiła do kosza. Gdy się na to oburzyłam, usłyszałam od jakiejś urzędniczki, że tu jest Polska i lepiej, żebym sobie o tym przypomniała – mówi.
Mimo to nie poddała się. Będąc za granicą, doprowadziła nawet do zwołania wizji lokalnej z udziałem przedstawicieli Zarządu Dróg Wojewódzkich w Katowicach, który jest właścicielem ul. Krzyżanowickiej, wodzisławskiej policji, urzędu marszałkowskiego oraz swojego brata. Podczas oględzin potwierdzono zarzuty mieszkańców domu przy ul. Krzyżanowickiej 3, co znalazło odzwierciedlenie w piśmie z Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach z 10 lipca zeszłego roku. Jacek Stumpf, dyrektor wydziału komunikacji i transportu, zwrócił się do wójta Czesława Burka o podjęcie skutecznych działań w zakresie ochrony środowiska.
Bez rezultatu
Miały one polegać na zobligowaniu przedsiębiorców do wywiązywania się z obowiązku utrzymywania nawierzchni drogowej w porządku poprzez np. mycie kół przed wyjazdem z placu na drogę, czyszczenie nawierzchni czy polewanie jej wodą w celu zminimalizowania efektu kurzenia. Polewanie jezdni raz dziennie na zlecenie dwóch firm nie stanowi jednak rozwiązania. Rozmowy pani Urszuli z przedstawicielami jednej z firm też nie poprawiły sytuacji. Pod skargą, którą wysłała do starostwa, podpisali się jednak i inni mieszkańcy ul. Krzyżanowickiej. Odkąd w Raciborzu zamknięto most, ciężki ruch dał się im we znaki. Rodzice prowadzają dzieci okrężną drogą do szkoły czy kościoła, bo boją się o ich zdrowie i życie. W urzędzie gminy problem jest znany.
Jak przyznaje wicewójt Maria Fibic, urzędnicy co jakiś czas wysyłają monity lub dzwonią do firm zajmujących się eksploatacją żwirowni i przypominają o obowiązku polewania wodą drogi i utrzymywania jej w czystości. W maju zwrócili się także do wojewódzkiego inspektoratu transportu drogowego i komendy policji w Wodzisławiu. Przedstawiciele pierwszej pojawili się w Bukowie. Posypały się mandaty na kierowców, ale to nic nie dało. Policja do tej pory nie dała odpowiedzi.


W gminie tłumaczą, że nie mogą zrobić nic więcej poza monitowaniem, bo żadna z tych dróg nie jest lokalna. – Ulica Krzyżanowicka jest szosą wojewódzką, natomiast ul. Główna przed budową polderu Buków była drogą powiatową, a teraz jej właścicielem jest skarb państwa, który w terenie reprezentuje starostwo. Problem rzeczywiście jest duży – tłumaczy wicewójt Maria Fibic. Po naszej interwencji wodzisławskie starostwo powiatowe obiecało zająć się tą sprawą i ustalić faktycznego właściciela drogi Głównej, a następnie podjąć kroki, by wyegzekwować od działających tam firm obowiązek dbania o czystość i porządek nawierzchni. (BK)

Komentarze

Dodaj komentarz