Janowi Ż. grozi kara do ośmiu lat więzienia. Zdjęcie: materiały policji
Janowi Ż. grozi kara do ośmiu lat więzienia. Zdjęcie: materiały policji


Ferdynand Skiba
, komendant wojewódzki w Łodzi, zwolnił go wtedy dyscyplinarnie. – Taka jest procedura, kiedy policjant zostaje postawiony w stan oskarżenia, a tu mamy jeszcze do czynienia z zarzutem popełnienia najpoważniejszego z możliwych przestępstw. Komendant nie mógł postąpić inaczej. Policjant nie może plamić munduru – mówi podinsp. Magdalena Zielińska, rzeczniczka łódzkich stróżów prawa. Jastrzębscy prokuratorzy poczytują sobie za duży sukces zamknięcie tego postępowania, ponieważ trwało ono bardzo długo. W pewnym momencie chciano je nawet umorzyć z powodu niewykrycia sprawcy. W końcu śledztwo znalazło jednak swój finał.
Napad w piwnicy
Wszystko zaczęło się 14 lutego zeszłego roku. Wieczorem do piwnicy jednego z domów jednorodzinnych w Jastrzębiu wtargnął zamaskowany mężczyzna, potraktował gazem łzawiącym obecnego tam gospodarza, a następnie zadał mu nożem ciosy w szyję i klatkę piersiową. Zaatakowany przeżył tylko dlatego, że napastnik nie dokończył dzieła. Spłoszyła go bratanica Pawła M., która akurat była w domu, usłyszała krzyki w piwnicy i wezwała policję. Nożownik wystraszył się i uciekł. Paweł M. w ciężkim stanie trafił do szpitala. Śledczy przyjęli kilka wersji motywów napadu, ale ich sprawdzanie nie dało efektów. Udało się jednak znaleźć wątek, który okazał się decydujący.
W sierpniu 2006 roku wytypowano osobę, która mogła mieć związek ze zdarzeniem. Chodziło o mężczyznę, który utrzymywał częste kontakty z Marią M., żoną ofiary i byłą policjantką z Jastrzębia. Okazało się, że to właśnie Jan Ż., policjant z łódzkiego garnizonu. Początkowo zakładano wątek finansowy, gdyż pokrzywdzony był w trakcie rozwodu. Jastrzębscy policjanci powiadomili o swoich podejrzeniach Biuro Spraw Wewnętrznych KWP w Katowicach. Zapadła decyzja, że sprawa dalej będzie prowadzona wspólnie, pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Jastrzębiu Zdroju. W trakcie śledztwa wyszło na jaw, że Jan Ż. spotykał się z żoną ofiary na stopie bardziej niż towarzyskiej. Kobieta wystąpiła wprawdzie o rozwód, jednak śmierć męża załatwiłaby sprawę definitywnie, bez żadnych formalności.
Zatrzymani kochankowie
19 grudnia ubiegłego roku Jan Ż i Maria M. zostali zatrzymani. Policjant przyznał się do tego, iż feralnego dnia był w domu Pawła M., tłumaczył jednak, że chciał z nim tylko porozmawiać, a nóż wyciągnął w samoobronie, ponieważ jastrzębianin go zaatakował. Twierdził, że chciał zemścić się na nim za złe traktowanie żony. Prokuratura nie dała temu wiary. Maria M. też zasiądzie na ławie oskarżonych pod zarzutem utrudniania śledztwa oraz składania fałszywych zeznań. Stwierdziła bowiem, że nic nie wie o sprawie i nie ma pojęcia, kto mógłby zaatakować męża. Dodatkowo dała kochankowi fałszywe alibi, twierdząc, że w czasie napadu ten przebywał u niej. Tymczasem ustalono, że zjawił się w jej mieszkaniu zaraz po próbie zabójstwa.


21 grudnia zeszłego roku Sąd Rejonowy w Jastrzębiu podjął decyzję o osadzeniu w areszcie śledczym obojga kochanków. Jan. Ż. wciąż przebywa za kratkami, Maria M. wyszła na wolność za poręczeniem majątkowym. Została jednak objęta dozorem policyjnym i zakazem opuszczania kraju. Były policjant może trafić do więzienia na osiem lat, natomiast jego kochance grozi kara do pięciu lat odsiadki. Sąd Okręgowy w Gliwicach jeszcze nie wyznaczył daty rozpoczęcia ich procesu. (MS)

Komentarze

Dodaj komentarz