Zygmunt Smołka był świadkiem i egzekucji braci Buchalików, i otwarcia lotniska
Zygmunt Smołka był świadkiem i egzekucji braci Buchalików, i otwarcia lotniska


Niewiele osób wie jednak, że działające przy nim lotnisko ma swoich patronów. To harcerze bohaterowie ziemi rybnickiej, którzy w czasach drugiej wojny światowej walczyli z okupantem, nieraz przypłacając to życiem. W tym gronie byli stryjeczni bracia Franciszek i Paweł Buchalikowie z Gotartowic, które obecnie są dzielnicą Rybnika. Obaj zostali publicznie powieszeni za przynależność do Polskiej Tajnej Organizacji Powstańczej i kolportowanie pisma pt. „Zew Wolności”. Pierwszy miał 16 lat, drugi był o rok starszy. Hitlerowcy stracili ich na oczach setek okolicznych mieszkańców, spędzonych specjalnie na egzekucję, która odbyła się na placu przed gotartowicką szkołą. 25 lipca tego roku minęło 65 lat od tego wydarzenia. Przypomniał nam o tym nasz wierny Czytelnik Zygmunt Smołka z Rydułtów, który zresztą wraz z dwoma kolegami też był świadkiem tego dramatu. 
Po katolicku trzeba przebaczyć katom, ale nie wolno zapomnieć o tych chłopcach, którzy utracili swoje młode życie, aby inni mogli żyć w spokoju. W Gotartowicach zbudowano pomnik ofiar hitlerowskiego terroru, szkołę nazwano imieniem braci, a 1 września 1963 roku otwarto lotnisko, nadając mu imię właśnie bohaterskich harcerzy. Uczestniczyłem w tej uroczystości – wspomina pan Zygmunt. Starsi mieszkańcy Rybnika i Żor, którzy pamiętają tamte czasy, twierdzą, że lotnisko nie mogło mieć innych patronów, bo znajduje się przecież na terenie Gotartowic. Jak jednak wyjaśnia Ireneusz Boczkowski, szef aeroklubu i znakomity szybownik, początkowo była mowa o budowie obiektu w pobliżu elektrowni. W 1960 roku, na inaugurację tych planów, odbył się tam nawet skrzydlaty festyn, który zakończył się tragicznie, ponieważ rozbił się samolot bojowy Mig 15 i zginął polski pilot. 
Prawdopodobnie to przesądziło o zmianie lokalizacji lotniska – uważa dyrektor Boczkowski. Antoni Porembski, prezes klubu lotników seniorów przy aeroklubie, doskonale pamięta i okres tworzenia obiektu, i pierwsze lata jego funkcjonowania. – Od początku na ścianach hangarów i innych budynków były tablice z informacjami, że patronami obiektu są bohaterscy harcerze. Znajdowały się tam jeszcze długo po 1 stycznia 1964 roku, kiedy zaczął działalność Aeroklub ROW Rybnik, zarejestrowany jako 36. czy 37. aeroklub w kraju. Zniknęły później, po przemalowaniu – wspomina pilot senior. Czy nie byłoby dobrze przypomnieć o tej tradycji mieszkańcom regionu, którzy nie są członkami aeroklubu, więc nie znają jego historii? – Z pewnością, i będę rozmawiał na ten temat z dyrektorem. Warto by przygotować jakiś szyld i umieścić na drzwiach lub ścianie hangaru – odpowiada Antoni Porembski. 


Kiedy otwierano lotnisko, aeroklub był w fazie rejestracji, więc miłośnicy latania z regionu należeli do okolicznych aeroklubów. 1 stycznia 1964 roku doczekali się własnej organizacji, z której szeregów wywodzi się wielu członków kadry narodowej szybowników i pilotów m.in. LOT-u. Dziś zasiadają za sterami boeingów, wożąc ludzi do Stanów Zjednoczonych, a nawet Azji Południowo-Wschodniej, czyli na drugi koniec świata. Szczególną grupę stanowią członkowie klubu seniorów. Jest ich 24. Najstarsi, Antoni Tomiczek i Paweł Janas, mają 92 i 91 lat. Pierwszy podczas wojny walczył w brytyjskich Królewskich Siłach Powietrznych (RAF). Latał bombowcem halifax, dokonując m.in. zrzutów dla walczącej Warszawy.

Komentarze

Dodaj komentarz