Przy wjeździe do Wodzisławia dowiadujemy się, że miasto jest monitorowane, choć system nie zawsze działa. Zdjęcie: Wacław Troszka
Przy wjeździe do Wodzisławia dowiadujemy się, że miasto jest monitorowane, choć system nie zawsze działa. Zdjęcie: Wacław Troszka

I wtedy pojawia się pytanie: po co to i komu?
To pytanie zadawaliśmy również na łamach „Nowin”.
Sprawa dotyczyła m.in. Wodzisławia, gdzie jednemu z mieszkańców kilkakrotnie porysowano samochód, stojący na parkingu w osiedlu XXX-lecia. Sprawą zajęła się policja, która miała zabezpieczyć nagranie z monitoringu. Ale okazało się, że nagrania nie ma. Dlaczego? Wodzisław monitoruje 11 kamer, ale sprawnych jest siedem. Jak tłumaczy Barbara Chrobok, rzeczniczka magistratu, trzy uległy uszkodzeniu na skutek uderzenia gromu, a w dwóch popsuła się elektronika. Jedna wróciła już z naprawy, druga jest jeszcze w serwisie. Natomiast trzy uszkodzone w trakcie burzy zdemontowano i odesłano do producenta. Okazuje się jednak, że usterka nie podlega gwarancji.

Oby szybko
– Teraz musimy znaleźć firmę, która naprawi urządzenia. Mam nadzieję, że wkrótce będą działały – mówi pani rzecznik. Oby tak się stało. Od czasu zainstalowania kamer w centrum policja odnotowuje mniej chuligańskich wybryków, udaje się też ustalić przebieg wielu zdarzeń, co z kolei pozwala znaleźć winnych i postawić im zarzuty. Kamery bardzo pomogły stróżom prawa w maju tego roku. – Na rynku doszło do bójki, którą zauważył strażnik w centrum monitoringu. Zatrzymaliśmy 10 osób. Wszystkie były pijane i żadna nie potrafiła opowiedzieć, jak doszło do wymiany ciosów. Całe zdarzenie zarejestrowały jednak kamery, więc mogliśmy ustalić prowodyra – wspomina nadkom. Łukasz Krebs. Policjanci mówią, że uszkodzenie kilku kamer bardzo utrudnia im pracę. – Nagranie to dla nas niezbity dowód w postępowaniu – tłumaczą.
Mieszkańcy zwracają uwagę na inny wymiar sprawy. – Dlaczego władze nie poinformują, że kamery się zepsuły? Skoro jest informacja, że miasto jest monitorowane, to powinno się mówić także o awarii – twierdził oburzony wodzisławianin, któremu zniszczono wspomniany samochód. Podobną przygodę miał mieszkaniec Rydułtów, któremu uszkodzono auto na parkingu kampusu przy ul. Rudzkiej w Rybniku. Zostawił tam auto gdzieś na trzy godziny. Kiedy wrócił, tylny zderzak był mocno wgnieciony. Zobaczył, że zaparkował tuż pod kamerą. Ucieszyłem się. Pomyślałem, że dzięki temu uda się szybko ustalić winowajcę – opowiada rydułtowianin. Okazało się jednak, że kamera nie zarejestrowała tego zdarzenia, bo akurat obserwowała inne miejsce.

To incydenty
– Te zdarzenia traktować należy incydentalnie – przekonują nas strażnicy miejscy i policjanci. Zgodnie uważają, że monitoring jest bardzo przydatny, bo dzięki niemu możliwe jest ustalenie przebiegu wielu zdarzeń. Policjanci mogą szybko zareagować np. na bójki młodych ludzi. – Kamery odstraszają też potencjalnych złodziei – twierdzi st. asp. Piotr Piórkowski z Komendy Miejskiej Policji w Rybniku. – Monitoring niewątpliwie odstrasza wandal – wtóruje mu nadkom. Krebs z Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu. Zadaniem miejskiego Wielkiego Brata jest monitorowanie miejsc najbardziej niebezpiecznych. – System ma zapobiegać głównie wybrykom chuligańskim i przeciwdziałać alkoholizmowi oraz używaniu środków odurzających przez młodzież – tłumaczy Krzysztof Jaroch, rzecznik rybnickiego magistratu.



Monitoring wizyjny zyskuje coraz większą popularność, bo ma więcej zalet aniżeli wad. Warto pamiętać, że choć zdarzają się wpadki, to jest ich nieporównywalnie mniej niż pożytku z 24-godzinnej pracy kamer. (Amis)

Komentarze

Dodaj komentarz