Trzy tragedie


– Koledzy od razu zaczęli go odkopywać. On w tym czasie skarżył się na ból ręki, a potem stracił przytomność. Już po wyciągnięciu z rowu próbowano go reanimować. Niestety zmarł po ok. 30 minutach – mówi Jacek Gorol, rzecznik Komendy Miejskiej PSP w Żorach. Sekcja wykaże, co było bezpośrednim powodem śmierci.
Mężczyzna mógł doznać zawału serca. Wypadkiem zajęła się również Państwowa Inspekcja Pracy, która sprawdzi, czy plac robót był odpowiednio zabezpieczony. Kolejny wypadek miał miejsce w środę około południa w nowo budowanym kominie Elektrowni Rybnik. Prace, związane z montażem urządzeń wewnętrznych, wykonywał tam 48-letni robotnik jednej z wynajętych firm. Stał na drabinie blisko 50 m nad ziemią, zabezpieczony przypiętą do niej alpinistyczną uprzężą.
Nagle zasłabł. Gdy do 48-latka z Opolszczyzny dotarli specjaliści od robót wysokościowych z innej firmy i funkcjonariusze zakładowej straży pożarnej, okazało się, że nie żyje. Wszystko wskazuje na to, że zgon nastąpił z przyczyn naturalnych. Prokurator zarządził jednak sekcję zwłok. Do trzeciego wypadku doszło przy budowie sortowni koksu na terenie zakładu koksochemicznego w Radlinie. W zeszły wtorek zginął tu 53-letni robotnik z Podkarpacia. Wykonywał prace na czwartej kondygnacji, na wysokości ok. dziewięciu metrów, skąd spadł przez niezabezpieczony otwór w podłodze. – Poniósł śmierć na miejscu – informuje podkomisarz Magdalena Wija, oficer prasowy wodzisławskiej policji.
Jak podała Magdalena Skalmierska z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Katowicach, wstrzymano tam prace na dwa tygodnie. Obecnie na terenie zakładu trwa kontrola PIP-u. Już wstępnie ustaliła, że otwory technologiczne nie były odpowiednio zabezpieczone. Sprawę bada też prokuratura.

Komentarze

Dodaj komentarz