Procesy bez końca

Bliżej niż dalej końca, ale w pierwszej instancji, jest jedynie sprawa psychiatrów Joachima H. i Bogusława K., którzy wylecieli z pracy po nagłośnieniu afery przed media. Obaj mają zarzut tego, że działając wspólnie i w porozumieniu, przedstawili sądom w Rybniku i Wodzisławiu fałszywe opinie, czym mieli uchronić przed karą dwukrotnego zabójcę Janusza K., aczkolwiek nie wzięli za to ani grosza. Żaden nie przyznaje się do winy. Kwestię bada Sąd Rejonowy w Jędrzejowie, który 21 września miał zapoznać się z opiniami biegłych. – Wokanda nie doszła jednak do skutku, ponieważ nie mógł przyjechać jeden z biegłych, a termin kolejnej wyznaczono na 14 listopada – poinformował Artur Adamiec, rzecznik Sądu Okręgowego w Kielcach, któremu podlega jednostka jędrzejowska.

Winni czy nie?
Nie chciał jednak powiedzieć, czy należy spodziewać się wyroku skazującego, czy uniewinniającego, stwierdzając jedynie, że wszystko będzie zależało głównie od opinii biegłych. Lekarze odpowiedzą za poświadczanie nieprawdy i utrudnianie śledztwa. Jeśli sąd uzna ich winę, należy zapewne oczekiwać apelacji. Tak zresztą stało się w przypadku Leszka A. i Andrzeja B. (pierwszy odszedł ze szpitala w końcu lat 90., drugiego wyrzucono po wybuchu afery), którzy trafili przed oblicze Temidy pod zarzutem uchronienia trzech młodych ludzi przed odbyciem służby wojskowej. Jak ustaliła prokuratura, poborowi mieli im za to zapłacić 4,2 tys. zł w czterech ratach, a Sąd Rejonowy w Tarnobrzegu, gdzie toczył się proces, uznał winę psychiatrów i wymierzył im kary po półtora roku więzienia.
Zakazał im ponadto wykonywania zawodu na trzy lata, zasądził grzywny po odpowiednio 20 i 16 tys. zł, obciążył ich także wszystkimi kosztami procesowymi, a są to sumy po ok. 2 tys. zł od osoby. Nikt jednak nie liczył na to, że wyrok zdąży się uprawomocnić, bo zarówno obrona, jak też oskarżenie zapowiedziały apelację już w chwili jego ogłaszania i poprosiły o pisemne uzasadnienie. Ostatecznie mecenasi uznali karę za zbyt surową (żaden z lekarzy nie przyznaje się do winy), z kolei prokuratorzy za zbyt łagodną i złożyli odwołanie do jednostki wyższej instancji, która uznała, że materiał dowodowy nie jest dostateczny i zwróciła sprawę do ponownego rozpoznania. Tak powiedziała nam Teresa Więch, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu, któremu podlega miejscowy sąd rejonowy. W poniedziałek dowiedzieliśmy się, że drugi proces zacznie się 15 listopada.

Mało dowodów
Procedura będzie wiązała się z koniecznością powoływania kolejnych biegłych, a może i świadków. Lidia Sieradzka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Opolu (ta jednostka prowadziła wszystkie śledztwa związane z psychiatrykiem), nie chciała komentować kwestii. Powiedziała jedynie, że teraz wszystko jest w gestii sądu. Jak zaznaczyła Teresa Więch, najtrudniejsza będzie sprawa wyłudzania darowizn od pacjentów i ich okradania, w związku z którą aktem oskarżenia objęto aż 21 osób. Trzy z nich (to pielęgniarki) dobrowolnie poddały się karze, ale pozostałe nie przyznały się do stawianych im zarzutów, postanawiając dowieść swojej niewinności. Proces toczy się od lutego także w Sądzie Rejonowym w Tarnobrzegu. Ostatnia rozprawa odbyła się 19 września.
Tuż przed nią sędzia Więch nie kryła nadziei na rychłe zakończenie procesu, bo przesłuchano już wszystkich oskarżonych i świadków, ale radykalnie zmieniła zdanie po ostatniej wokandzie. – Wśród oskarżonych są bowiem lekarze, którzy doskonale znają procedury, więc kwestionują opinie biegłych, podważają również zasadność zarzutów, i to w sposób, który wymaga powoływania kolejnych specjalistów. Ta sprawa na pewno zatem jeszcze potrwa, ponieważ trzeba tu wykazać niezbicie, że pacjenci nie byli świadomi tego, co podpisują, przekazując szpitalowi np. darowizny – wyjaśniła Teresa Więch. Przyznała też, że udowodnienie tu komukolwiek jakiejś winy będzie niezwykle trudne. Wczoraj i dziś Temida miała już słuchać opinii kolejnych biegłych w tej sprawie.



W kwestii fałszowania dokumentacji medycznych i sądowo-psychiatrycznych miało chodzić o rzesze przestępców i poborowych. Prokuraturze udało się natrafić na ślad ocalenia jednego zabójcy przed więzieniem i trzech młodych ludzi przed wojskiem, a w konsekwencji postawić w stan oskarżenia czterech psychiatrów, ale nie wiadomo, czy dojdzie do ich skazania prawomocnym wyrokiem. W temacie okradania pacjentów wedle prokuratury straty na ponad 40 tys. zł poniosło kilkudziesięciu chorych. Akta sprawy liczą 100 tomów, każdy zawiera 200 stron formatu A-6, mimo to sąd zażądał ich uzupełnienia. Oskarżenie złożyło jednak zażalenie na tę decyzję, a sąd wyższej instancji podzielił jego racje, w efekcie tarnobrzeska Temida musiała oprzeć się na tym, czym dysponowała. Już widać, że to nie wystarczyło. (eg-p)

Komentarze

Dodaj komentarz