Joanna i Tomasz Świerkoszowie przyszli na spotkanie z 11-letnią córką Klaudią i czteromiesięcznym Mateuszkiem, który jest teraz pod ich opieką
Joanna i Tomasz Świerkoszowie przyszli na spotkanie z 11-letnią córką Klaudią i czteromiesięcznym Mateuszkiem, który jest teraz pod ich opieką

Dlatego Powiatowy Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy w Gorzycach zorganizował ostatnio pierwszy piknik promujący ideę rodzicielstwa zastępczego.
Do Wodzisławskiego Centrum Kultury, gdzie odbyła się impreza, licznie przybyły funkcjonujące już w powiecie rodziny zastępcze wraz ze swoimi podopiecznymi, które bawiły się, ale i przekonywały, że bycie rodzicem zastępczym wcale nie jest takie trudne. Joanna i Tomasz Świerkoszowie z Bełsznicy od ponad trzech i pół roku są zawodową rodziną zastępczą. Od dwóch lat pełnią rolę pogotowia opiekuńczego. – Trafiają do nas dzieci, które nie mogą wychowywać się w swoim domu, bo ich matki czy ojcowie mają problem z alkoholem, kłopoty finansowe lub też po prostu zamiast kochać dzieci, stosują przemoc – mówią Świerkoszowie. Zaopiekowali się już wieloma dziećmi, a w czasie ostatnich dwóch lat zajmowali się aż 10 niemowlakami odrzuconymi przez swoich biologicznych rodziców tuż po narodzinach. Sztuka cierpliwości – To bardzo trudne zadanie, bo takie dzieci są zbuntowane. Trzeba mieć wielką cierpliwość i przekonać je, że nie chcemy im wyrządzić krzywdy ani zastąpić rodziców, których nadal kochają. Zawsze im powtarzamy, że mama i tata ich kochają, ale nie mogą się nimi teraz zaopiekować – opowiada pani Joanna. – Dzieci próbują, na ile mogą sobie pozwolić. Ale jak w każdym domu, tak i w naszym obowiązują zasady, które dotyczą wszystkich – dodaje pan Tomasz. Świerkoszowie mają dwójkę swoich pociech: 11-letnią Klaudię i sześcioletniego Szymona. Swego czasu obejrzeli w telewizji program na temat problemu braku rodzin zastępczych w Polsce. Doszli do wniosku, że skoro żona nie pracuje, to mogą też przyjąć inne dzieci.
– Nazajutrz udaliśmy się do gorzyckiego ośrodka. Potem przeszliśmy kurs i zostaliśmy rodziną zastępczą – wspomina Tomasz Świerkosz. – Rodzice wpajali nam, że trzeba pomagać innym, bo dobro dawane zwraca się podwójnie – dodaje pani Joanna. Jak mówią Świerkoszowie, byli pełni obaw. Ale okazało się, że strach ma wielkie oczy. – Radzimy sobie. Dzieci akceptują siebie wzajemnie, nie ma rywalizacji – relacjonują. Za swój największy sukces uznają półroczną opiekę nad dwuletnim Denisem, który trafił do nich z chorobą sierocą. Bił głową o podłogę, co często kończyło się skaleczeniami. Nie było z nim kontaktu, ale nie dali za wygraną. – Kiedy Denis opuszczał nasz dom, już się uśmiechał, rozmawiał z nami, a objawy choroby sierocej praktycznie były niezauważalne – cieszy się pan Tomasz.

Trudno opisać
Jak przekonywali Świerkoszowie, rodzicielstwo zastępcze to coś pięknego, co trudno do końca opisać. – Kiedy usłyszycie od dziecka jakieś miłe słowo, kiedy zobaczycie na jego twarzy uśmiech, to jest właśnie najpiękniejsze. Wam pozostanie radość i satysfakcja, że pomogliście tej istotce – mówili. Joanna Kasendra, dyrektor gorzyckiego ośrodka, podkreśla, że rodziną zastępczą może zostać każdy, komu nie brakuje wrażliwości i chęci niesienia pomocy drugiemu człowiekowi. – Może to być małżeństwo, ale i osoba samotna. Oczywiście bierzemy również pod uwagę status materialny kandydatów. Ale liczą się przede wszystkim dobre chęci – mówi pani dyrektor. Za opiekę rodzice otrzymują częściowy zwrot kosztów utrzymania dziecka, a zawodowe rodziny zastępcze – wynagrodzenie.
Istnieje przekonanie, że rodzicielstwo zastępcze to łatwy zarobek, a to nieprawda. – Na dziecko w wieku do sześciu lat otrzymujemy około 1 tys. zł, zaś powyżej szóstego roku życia niecałe 700 zł. Jeśli zatem chce się zapewnić dziecku normalny dom i właściwie nim zaopiekować, to nie da się tu ani oszczędzać, ani zarabiać – podkreślali państwo Świerkoszowie. Chętni do pełnienia funkcji rodziny zastępczej mogą zgłaszać się do ośrodka w Gorzycach przy ul. Bogumińskiej 22. Pracownicy ośrodka udzielą szczegółowych informacji również pod numerem telefonu: 032 451 44 51 lub e-mail: adopcja-gorzyce@tlen.pl.



W powiecie wodzisławskim funkcjonuje teraz 35 rodzin zastępczych, w tym cztery zawodowe i cztery pełniące rolę pogotowia opiekuńczego. To zbyt mało. – Byłoby idealnie, gdyby każde dziecko miało własną biologiczną rodzinę. Ale niestety rzeczywistość jest inna. Na pewno lepiej jest, gdy mały człowiek znajduje opiekę w normalnym domu, a nie w domu dziecka, gdzie jest jednym z wielu podopiecznych placówki – uważa Joanna Kasendra. (Amis)

1

Komentarze

  • daniel kontrole 02 listopada 2008 23:00Witam.A może ktoś by zaczął w końcu kontrolować te niby rodziny zastępcze.Sam mieszkam koło takiej rodzinki i szczerze to bym im nawet nie dał psa pod opiekę znęcanie psychiczne nad tymi dzieciakami to jest norma jak tak dalej pójdzie to sprawa ujrzy światło dzienne bo szlag mnie trafia jak te dzieci są traktowane a pieniążki które powinne być przeznaczone dla nich są wykorzystywane do zaspokojenia potrzeb opiekunów.

Dodaj komentarz