Jestem zdziwiony działaniami prokuratury – mówi Tomasz Bodach
Jestem zdziwiony działaniami prokuratury – mówi Tomasz Bodach

Prokuratura Rejonowa w Rybniku sformułowała już drugi akt oskarżenia przeciwko Tomaszowi Bodachowi, twórcy małej, prywatnej poczty. Pierwszy trafił do sądu w grudniu 2006 roku. Przedsiębiorca został wtedy oskarżony o dwa oszustwa.
Spisał bowiem umowy z dwiema osobami, które za jego przykładem chciały uruchomić w innych miastach pocztę doręczeniową, gwarantujące im rzekomo wyłączność na taką działalność. – Zapewnił też kontrahentów, że taka działalność jest zgodna z prawem. Tak jednak nie było. Okazało się, że poczta Bodacha jest zarejestrowana na jego ojca, a on sam jest jedynie jej pełnomocnikiem, i to w bardzo ograniczonym wymiarze, gdyż w rejestrze działalności gospodarczej nie ma o tym ani słowa – mówi Bernadeta Breisa, szefowa rybnickiej prokuratury. W grudniu 2005 roku Antoni B., ojciec twórcy miejskiej poczty, został już skazany za prowadzenie tej działalności nielegalnie, bez wymaganych wpisów i zezwoleń.

Twarde procedury
Prawo pocztowe przewiduje tu dwa rodzaje procedur. W przypadku miejskiej poczty doręczeniowej wymagano np. wpisu do rejestru operatorów pocztowych, a tego nikt nie dokonał. Tomasz Bodach dopełnił formalności dopiero w połowie czerwca 2006 roku. Gdy kontrahenci po podpisaniu umowy z Bodachem chcieli zarejestrować w swoich miastach (w Siemianowicach Śl. i w Piekarach) pocztową działalność gospodarczą, okazało się, że nie mogą tego zrobić bez wpisu do rejestru. Wspomniana wyłączność okazała się więc fikcją. 23 października w rybnickim sądzie zapadł wyrok w tej sprawie. Tomasz Bodach został uznany za winnego oszustwa i skazany na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu, jak też grzywnę.
Wyrok nie jest prawomocny, a zainteresowany, jak mówi, złożył apelację. W tym samym właściwie czasie do prokuratury wpłynęło na niego kolejne doniesienie, tym razem z Rudy Śląskiej. Jego autor w maju zeszłego roku podpisał z Bodachem umowę na prowadzenie poczty doręczeniowej. Jak łatwo się domyślić, rybniczanin zawierał takie umowy za pieniądze. Za pierwsze dwie (w styczniu i w marcu 2006 roku) zainkasował po 2,5 tys. zł, w maju policzył już sobie 3,5 tys. zł. Akt oskarżenia w sprawie tej ostatniej trafił do sądu kilkanaście dni temu. Czy Tomasz Bodach zostanie potraktowany jak oszust recydywista? Nie. Prokuratura ustaliła, że był już karany za przestępstwa przeciwko mieniu i odbywał karę dwóch lat pozbawienia wolności orzeczoną w innej sprawie przez Sąd Okręgowy w Katowicach, ale od tego czasu minęło już pięć lat.

Walka z monopolem
To według formalnych kryteriów zbyt dużo czasu, by mówić o powrocie do przestępstwa. Sam zainteresowany twierdzi, że nigdy nie był w więzieniu. Podkreśla też, że od początku, jako twórca małej miejskiej poczty zaznaczał w prasowych i telewizyjnych wywiadach, że działa bez wpisu do rejestru operatorów i błogosławieństwa Urzędu Komunikacji Elektronicznej. – W przeciwnym razie nie byłaby to działalność antymonopolistyczna, a ja zawsze mówiłem, że nie walczę z Pocztą Polską, ale z jej monopolem – twierdzi.



Tomasz Bodach jest, jak mówi, zdziwiony oskarżeniami prokuratury. – Kilku nieudaczników, którym ten interes się nie udał, chce teraz odzyskać pieniądze. Nigdy niczego przed nimi nie ukrywałem. Szkoda, że sąd nie wziął pod uwagę kilkunastu oddziałów, które funkcjonują dobrze i wciąż ze mną współpracują – podsumowuje. (WaT)

Komentarze

Dodaj komentarz