Szybki przyjazd karetki nie gwarantuje szybkiej specjalistycznej pomocy medycznej
Szybki przyjazd karetki nie gwarantuje szybkiej specjalistycznej pomocy medycznej

Wydawało się, że specjalistyczna opieka medyczna w naszym regionie jest dobrze zorganizowana. Teraz okazało się, że wcale nie. Dowiódł tego przypadek 23-letniego pana Krzysztofa z Krzyżanowic, który w wypadku samochodowym doznał na tyle poważnego urazu kręgosłupa, że potrzebna była natychmiastowa operacja. Ok. godz. 23 trafił do raciborskiego szpitala. Tu lekarze stwierdzili uraz kręgosłupa szjnego i zdecydowali o operacji, której jednak nie sposób przeprowadzić w ośrodku rejonowym. Dlatego pacjentów trzeba kierować chorych do innych placówek. W razie ostrych urazów kręgosłupa najbliżej jest na oddziały neurochirurgii w Jastrzębiu i Piekarach Śląskich, ale one akurat nie mogły przyjąć chorego. – Lekarze dyżurni przez półtorej godziny obdzwaniali wszystkie szpitale specjalizujące się w neurochirurgii. Dopiero w Częstochowie zdecydowali się przyjąć pacjenta. Musieliśmy go tam przetransportować karetką, bo po zmroku nie możemy liczyć na transport lotniczy – wyjaśnia Zbigniew Wierciński, zastępca dyrektora ds. medycznych raciborskiej lecznicy.
Droga zajęła nieco ponad dwie godziny, bo to 200 km. Około godz. 3.30 poszkodowany trafił do sali operacyjnej i przeszedł zabieg. Niewykluczone jednak, że będzie poruszał się na wózku inwalidzkim, bo swoje zrobiły i transport karetką, i czas. Dlaczego pacjent nie mógł liczyć na pomoc w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 2 w Jastrzębiu, oddalonym od Raciborza o 45 km, gdzie na oddziale neurochirurgii niedawno oddano nowoczesny blok operacyjny? – Nie jesteśmy przygotowani do nagłych zabiegów związanych z ostrymi urazami kręgosłupa. Tu potrzebny jest specjalistyczny sprzęt medyczny, którego nie mamy. Problemem są też specjaliści, którzy mogliby takie operacje przeprowadzać, ponieważ ich brakuje – odpowiada Michał Oleś, zastępca dyrektora ds. lecznictwa.
Doktor Wierciński twierdzi, że przypadek pana Krzysztofa jest odosobniony. – Zwykle szybko znajdujemy pomoc. Tak się nieszczęśliwie zdarzyło, że akurat wtedy nigdzie bliżej nie było miejsca, ale to wyjątkowe sytuacje – przekonuje. Inaczej sprawę komentują lekarze pracujący w pogotowiu. – System specjalistycznej opieki medycznej w regionie kuleje. Rozumiem jeszcze, gdy na którymś z oddziałów brakuje miejsca. Ale zwykle słyszymy: nie, bo nie – mówi nam anonimowo jeden z medyków. Zarówno dyrektorzy szpitali, jak i lekarze są natomiast zgodni co do tego, że transport lotniczy powinien działać także nocą.
Robert Gałązkowski, rzecznik Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, stwierdza jednak, że na razie to niemożliwe. – Śmigłowce MI-2, jakie mamy, mogą latać jedynie od wschodu do zachodu słońca. Tylko jeden może odbywać loty nocne. Stacjonuje w Warszawie i obsługuje Mazowsze – wyjaśnia. Jak dodaje, pogotowie lotnicze ma stary sprzęt, który nie spełnia norm europejskich. – O jego wymianę zabiegamy już od sześciu lat. Trzy lata temu zdecydowano zakupić 23 nowe śmigłowce. Przetarg rozstrzygnięto, ale ministerialni urzędnicy kontrolują jeszcze procedurę. Pierwsze nowe maszyny mogą się zatem pojawić najwcześniej za półtora roku – dodaje Robert Gałązkowski.



Lekarze w Jastrzębiu zapewniają, że wyciągną wnioski z tej lekcji. – Rozważamy możliwość zakupu specjalnych protez i implantów koniecznych w nagłych operacjach. Ponadto chcemy podjąć bliższą współpracę ze szpitalem w Piekarach Śląskich, by mogli się tam szkolić nasi lekarze lub by tamtejsi mogli w nagłych przypadkach operować u nas – zdradza Michał Oleś. (AK)

Komentarze

Dodaj komentarz