Lekarze z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku przystali na obniżenie swoich pensji, wynegocjowanych po strajku, o 500 zł brutto do końca tego roku. Dziś przyznają, że poprzedni szef Bolesław Gębarski zgodził się na tak duże podwyżki, prawdopodobnie wiedząc, że rychło przestanie być dyrektorem.
Podwyżki objęły blisko 170 medyków. Rekordziści, licząc z dyżurami, zarobili brutto ok. 15 tys. zł miesięcznie. Dla Tomasza Zejera, który od 4 lutego pełni obowiązki dyrektora, stało się jasne, że takie pensje doprowadzą szpital do ruiny, więc zaproponował lekarzom ich obniżenie, jak widać skutecznie. W przeciwieństwie do poprzednika, który zresztą, jak mówią w ośrodku, antagonizował różne grupy zawodowe, nie jest bowiem człowiekiem z zewnątrz. Pracuje w szpitalu od chwili jego otwarcia, był też zastępcą dyrektora ds. lecznictwa, więc znalezienie wspólnego języka z załogą nie było dla niego trudne. – Większość lekarzy ma taki staż, że wypowiedzenie im warunków płacy musiałoby mieć charakter trzymiesięczny, a tego szpital by nie wytrzymał. Jestem wdzięczny lekarzom i związkowcom za zrozumienie problemu – mówi Tomasz Zejer.
Drugim pociągnięciem jest rozliczanie dyżurów w formie kontraktów, co obniżyło podatki z tego tytułu. To wszystko pozwoliło podnieść o 500 zł brutto zasadnicze pensje pielęgniarek i o 300 zł brutto personelu niemedycznego. – Mamy spokój i zachowaną płynność finansową, a pacjenci są normalnie leczeni. To podwaliny, na których spróbujemy coś zbudować – komentuje Tomasz Zejer. Jak zastrzega, z powodu praktycznego załamania się systemu opieki zdrowotnej w Polsce każdy dyrektor siedzi na beczce prochu, ale on jest optymistą. Sygnały docierające z oddziału NFZ świadczą o tym, że szpital może liczyć na wypłacenie należności za to, co zrobił ponad kontrakt. Nowy kontrakt ma dotyczyć drugiego półrocza i dyrektor spodziewa się, że będzie znacznie lepszy od obecnego.
O tym, że sytuacja poprawiła się, świadczy m.in. wydłużenie godzin pracy pracowni hemodynamiki. Udziela się w niej pomocy pacjentom z zawałem serca, dla których kluczowe znaczenie ma czas. Do tej pory była czynna od 8 do 14, teraz od 8 do 18. Być może już w maju rozpocznie pracę w systemie całodobowym. – Od początku zabiegaliśmy o to, by dyrektorem była osoba, która ten szpital zna i której na nim zależy. Skoro tak się stało, po co dalej walczyć. Otrzymaliśmy rzetelną analizę finansową, z której wynika, że koszty osobowe sięgnęły prawie 90 proc. kosztów działalności szpitala, a tego nie wytrzyma żaden zakład. Wynegocjowaliśmy podwyżki chyba najwyższe w województwie, więc nawet bez tych 500 zł mamy dobre pensje – mówi Krzysztof Potera, szef związku lekarzy.
Z powodu podwyżek w ciągu dwóch miesięcy tego roku zadłużenie Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Jastrzębiu wzrosło o 2 mln zł. Mówi się nawet, że lecznicy grozi likwidacja, choć marszałek zapewnia, że nie zamierza zamykać żadnego zadłużonego ośrodka. Pełniący obowiązki szefa Norbert Prudel planuje zaproponować załodze zmniejszenie wynagrodzeń. Tymczasem pielęgniarki i pracownicy średniego personelu medycznego znowu zażądali podwyżek. W poniedziałek do porozumienia z dyrekcją doszli tylko przedstawiciele związku pielęgniarek i położnych. Zgodzili się, by do maja szpital wypłacał podwyżki jako dodatki do podstawowego wynagrodzenia. Pozostałe centrale domagają się ich włączenia do zasadniczego uposażenia. (AK)
Komentarze