Tadeusz Dybała z Rybnika jest sąsiadem Teresy L. Jakiś czas temu starsza pani zaczęła zdradzać objawy choroby. Mdlała i trzeba było przynosić ją do mieszkania. Stała się też agresywna, a nawet wulgarna, w sklepie zapominała o zapłaceniu za zakupy. Raz zostawiła garnek na maszynce elektrycznej.
– Do mieszkania weszła wtedy policja. Całe szczęście, że urządzenie przepaliło się, bo mogło dojść do pożaru – mówi Tadeusz Dybała. W końcu on i jego rodzina z niepokojem zaczęli spoglądać w kierunku mieszkania na piętrze wyżej. – Uznałem, że Teresą L. powinna zająć się pomoc społeczna. Wiem to, bo opiekuję się trzema niepełnosprawnymi, więc nabrałem nieco doświadczenia w ocenie zachowania ludzi chorych – mówi pan Tadeusz. Po jego sygnale u Teresy L. zjawiła się pracownica socjalna. Choć warunki określono jako złe, kobieta pozostała w mieszkaniu. Nie objęto jej także opieką pielęgniarską. – Jestem tym zdziwiony, bo ewidentnie wymagała opieki. Stwierdził to nawet lekarz pogotowia, które wezwano jakiś czas później – mówi Tadeusz Dybała.
Ma cukrzycę
Z karty informacyjnej oddziału chorób wewnętrznych rybnickiego szpitala nr 3 wynika, że kobieta choruje na cukrzycę, jest też częściowo sparaliżowana. – Kiedy przyjechała sanitarka, była w śpiączce. 22 marca została przyjęta na oddział. Zależy mi jedynie na tym, żeby miała opiekę. Pomagam ludziom, ale nie jestem instytucją. Mogę prowadzić korespondencję, regulować rachunki, ale potrzebuję do tego upoważnienia. Ostatnio zauważyłem, że do pani Teresy zaczęły przychodzić pisma windykacyjne. Rodzina nie chce słuchać o jej sytuacji. Pytam więc, czy sąsiedzi muszą o wszystko się troszczyć, skoro to ja nosiłem do szpitala pieluchomajtki czy oliwkę – opowiada Tadeusz Dybała.
Jak dodaje, najbardziej razi go opieszałość ośrodka pomocy społecznej. – Przecież w zachowaniu pani Teresy wyraźne są objawy zaburzeń psychicznych. Czy w takiej sytuacji nie można wnioskować do sądu o ubezwłasnowolnienie? – dziwi się Tadeusz Dybała. Jego słowa potwierdziła dalsza droga Teresy L., która z oddziału neurologicznego szpitala nr 3 została przeniesiona do szpitala psychiatrycznego. Jerzy Kajzerek, dyrektor OPS-u, przyznaje, że Tadeusz Dybała rzeczywiście zgłosił sprawę Teresy L. Wiedział, że ta pani wymaga opieki, jednak poprosił ośrodek o rozeznanie sytuacji. Na miejsce udał się więc pracownik socjalny z placówki OPS-u przy ul. Hallera.
Bez ingerencji
Z wywiadu wynikało, że pani L. dysponowała własną rentą, robiła sama zakupy, współpracowała z pielęgniarką i zgłaszała się do lekarza pierwszego kontaktu. – Kategorycznie odmówiła przyjęcia pomocy, stwierdzając, że absolutnie nie życzy sobie ingerencji w jej życie. Zatem ogólna ocena była taka, że sobie radzi, a pomoc społeczna nie może nikogo przymusić do korzystania z jej świadczeń. Naszym zadaniem jest utrzymanie osób w ich środowisku mimo ich problemów. To najlepsze wyjście. W przypadku zaburzeń psychicznych mamy nawet tzw. zespół psychiatrii środowiskowej, czyli m.in. psychiatrę i pielęgniarkę, którzy pomagają chorym w miejscu ich zamieszkania – wyjaśnia dyrektor.
Czy nie można było przewidzieć takiego obrotu sprawy? – To, iż obecny stan Teresy L. kwalifikuje ją do leczenia w szpitalu psychiatrycznym, nie znaczy, że było tak już w chwili przeprowadzania naszego wywiadu. Od tego czasu stan chorej najwyraźniej się pogorszył. Późniejsze zachowanie, np. obraźliwe słowa, którymi się posługiwała, zrzucam na karb choroby. Dla mnie znacząca jest opinia doświadczonego pracownika socjalnego i lekarza, który nie stwierdził konieczności wyizolowania tej pani z jej środowiska – mówi Jerzy Kajzerek.
Odpowiada JERZY KAJZEREK, dyrektor Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku:
– Jak współpracujecie z sąsiadami osób potrzebujących pomocy?
– Jesteśmy otwarci na sugestie sąsiadów osób, które mają być objęte naszą opieką. Czekamy na ich sygnały, że za ścianą dzieje się coś niepokojącego. Nasi pracownicy nie mogą chodzić od drzwi do drzwi i pytać każdego, czy aby nie potrzebuje pomocy. Pracownicy socjalni podczas przeprowadzania wywiadu zasięgają opinii sąsiadów. Niestety ona nie zawsze jest do końca miarodajna. Zdarza się, że sąsiedzi chcą pozbyć się uciążliwego lokatora. W grę wchodzą czasem typowe konflikty sąsiedzkie. OPS nigdy nie był i nie będzie stroną w takich sporach. Dla nas liczy się jedynie dobro człowieka.
– Czy pomoc społeczna może opiekować się chorym hospitalizowanym?
– Jeśli pacjent trafia do szpitala, wychodzimy z założenia, że ma tam odpowiednią opiekę. Jeśli do tego ma emeryturę lub rentę, nie ingerujemy w proces leczenia, co nie wyklucza naszej współpracy ze szpitalem. Podczas leczenia na oddziale może być np. kompletowany wniosek o przenosiny do domu opieki. Musi się to dziać za zgodą pacjenta. Jeśli dana osoba przebywa w szpitalu psychiatrycznym, o jej przyszłości decydują tamtejsi lekarze.
– Czy potrzebni są ludzie tacy jak Tadeusz Dybała? Dlaczego w tym przypadku nie znalazł zrozumienia w OPS-ie?
– Znam i szanuję tego pana. Mam świadomość tego, jak wiele robi dla innych. Jeszcze nigdy nie był u nas zlekceważony. Drzwi mojego gabinetu są zawsze otwarte. Zależy mi na współpracy zarówno z nim, jak i innymi osobami, które chcą pomagać innym. Myślę, że oni w pewnym stopniu zastępują opiekunów społecznych, którzy niegdyś pracowali w każdej dzielnicy.
Zanotował: (TZ)
Komentarze