Oszust znowu siedzi w więzieniu. Zdjęcie: zbiory policji
Oszust znowu siedzi w więzieniu. Zdjęcie: zbiory policji

Do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko oszustowi, który udawał przedstawiciela rozlicznych profesji i wyłudzał od ludzi pieniądze. Sławomir J. przez blisko rok grasował po naszym województwie, podszywając się pod prokuratora różnych jednostek, lekarza, właściciela autosalonu, a nawet kapelana więziennego.
Wybierał osoby, które miały kogoś bliskiego w więzieniu bądź areszcie śledczym. Kiedy wziął je na celownik, powoływał się na swoje rzekome znajomości i obiecywał im korzystne rozstrzygnięcia w różnych sprawach, m.in. dotyczących zwolnienia lub odstąpienia od poręczenia majątkowego. Za przysługę żądał gratyfikacji. Jedną z ofiar oszusta mogła paść mieszkanka Czerwionki-Leszczyn. W październiku 2006 roku Sławomir J. zgłosił się do niej jako prokurator w sprawie męża przebywającego za kratkami. Zapewnił ją, że ma liczne znajomości w sądach oraz prokuraturach i wyciągnięcie małżonka z pudła nie będzie żadnym problemem. Za pomoc zażądał 10 tys. zł. Kobieta jednak dość długo zastanawiała się, czy skorzystać z oferty. Na szczęście dla siebie zrezygnowała. Wystraszyła się, że ma do czynienia z podstawionym policjantem, a cała sprawa jest prowokacją. Wszystko skończyło się w Bielsku-Białej, kiedy Sławomir J. razem z trójką kompanów zagroził śmiercią jednemu z mieszkańców. Bandyci zażądali od niego 360 tys. zł w zamian za fikcyjne zobowiązania finansowe. Wpadli, kiedy zgłosili się po pieniądze. Sławomir J. trafił przed oblicze prokuratora, a potem do tarnowskiego więzienia. Kiedy bowiem śledczy dokładnie zapoznali się z jego sprawą, okazało się, że jest to poszukiwany od 2005 roku zbieg z Zakładu Karnego w Tarnowie. Sławomir J. wrócił na stare śmieci, a teraz do tarnowskiego sądu przesłano akt oskarżenia.
Jak ustalono, oszust zażądał też od bliskich pewnej kobiety 15 tys. zł za doprowadzenie do zwolnienia jej z aresztu. Pieniądze wziął i się ulotnił. W innym przypadku udawał lekarza, który rzekomo badał aresztowanego mężczyznę. Od jego syna wziął 2,5 tys. zł. Kolejne pieniądze zainkasował jako właściciel komisu samochodowego. Wziął 1,2 tys. zł zaliczki na poczet audi, które obiecał sprowadzić z Niemiec, ale nie sprowadził. Wcielił się również w księdza. Jako kapelan więzienny naciągał znajomych aresztowanego księdza na doładowanie telefonu komórkowego. Zapewniał ich, że dzięki temu umożliwi im kontakt z aresztowanym. Wyłudził również od nich 1,5 tys. zł na rzekome opłacenie obrońcy kapłana. Swoją przestępczą działalność rozpoczął zaraz po ucieczce z więzienia, w grudniu 2005 roku. Grozi mu za to do 15 lat. Do odsiadki ma też jeszcze dodatkowe lata za samą ucieczkę.

Komentarze

Dodaj komentarz