Henryka Krypczyk zarzuca Zbigniewowi Krówce szereg uchybień w wykonywaniu obowiązków służbowych
Henryka Krypczyk zarzuca Zbigniewowi Krówce szereg uchybień w wykonywaniu obowiązków służbowych

Henryka Krypczyk, szefowa miejskiego ośrodka kultury, zarzuca swojemu podwładnemu Zbigniewowi Krówce, który jest miejskim radnym, szereg uchybień. Przychodził i wychodził z pracy, kiedy chciał. Zostawił dzieci pod opieką samej tylko stażystki. Nie wpisywał się na listę obecności.
Zapytana o to, czy zamierza zwolnić Krówkę, ucina: – Kodeks pracy wyraźnie rozstrzyga takie kwestie. Zbigniew Krówka był u mnie na rozmowie. Dostał mniejszą premię i nie otrzymał dorocznej nagrody z okazji Dnia Działacza Kultury.

To nie zemsta
Dla wielu osób nie jest tajemnicą, że pani dyrektor chętnie pozbyłaby się Krówki, który pracuje w klubie Rebus. Radny wielokrotnie bezpardonowo, publicznie krytykował swoją szefową. Podczas sesji zgłaszał interpelacje, w których zarzucał Henryce Krypczyk niekompetencję w kierowaniu MOK-iem. Dyrektorka organizuje zbyt mało imprez, pobiera słone opłaty za wynajem sali od zarządów dzielnic, nie aktualizuje stron internetowych MOK-u, miesiącami remontuje salę widowiskową, a teraz kino Na Starówce. Po mieście krążyły słuchy, że Zbigniew Krówka pragnie zająć miejsce swojej szefowej. Ten stanowczo zaprzecza. Henryka Krypczyk zapewnia, że nie kieruje nią chęć zemsty. – Składanie interpelacji to jeden ze sposobów realizacji mandatu radnego. Pan Krówka ma do tego prawo – stwierdza. Dodaje, że z roku na rok MOK organizuje więcej imprez, od dawna strona internetowa jest aktualizowana systematycznie, zaś modernizacja kina dobiegła właśnie końca.

Czuje się szykanowany
Radny czuje się szykanowany przez szefową. Mówi, iż dyrektorka zarzuciła mu nieusprawiedliwioną dwudniową nieobecność w pracy. – W tym czasie byłem na zwolnieniu lekarskim, co może potwierdzić księgowa MOK-u. Zresztą szefowa celowo szukała na mnie różnych haków. Nigdy nie widziałem tych notatek, więc nie mogę odnieść się do zarzutów szczegółowo. W każdym bądź razie oburza mnie to, że udostępniła moje akta postronnym osobom. Złamała ustawę o ochronie danych osobowych – ripostuje. Krówka zapewnia, że nie zaniedbał swych obowiązków służbowych. Kiedy zachorowała kierowniczka Rebusa, jego bezpośrednia przełożona, przez dwa miesiące zajmował się wszystkimi sprawami klubu. Potem wiele tygodni sam koordynował przygotowania do tak dużej imprezy, jaką był Jarmark Władysławowski. – Nie dostałem nikogo do pomocy, mimo że zgłosiłem taką potrzebę. Nieraz musiałem wyjść na zewnątrz w sprawach służbowych. Dzieci nigdy jednak nie były same. Każdą grupą zajmuje się przecież instruktor. Często pracuję po godzinach, nawet do 23. Nieraz zaczynam już o 7. Nie narzekam na swój los. Kocham bowiem tę pracę, którą traktuję jak misję – broni się radny. Poza tym chodził na sesje rady miasta.

Radny nie spocznie
Zaznacza, że nie żałuje gorzkich słów pod adresem pani dyrektor. – Zamierzam dalej zabiegać o zmianę zasad działalności MOK-u – zapowiada. – Jeśli pan Krówka nie będzie zdyscyplinowany, poniesie konsekwencje. Wszystkich pracowników traktuję jednakowo. Radny również podlega regulaminom i kodeksowi pracy – odpiera Henryka Krypczyk. Niemniej zdaje sobie sprawę z tego, że zwolnienie Krówki nie byłoby łatwym zabiegiem. Najpierw musieliby się zgodzić na to radni. Samorządowcy już raz przystali na pozbawienie etatu radnego Witolda Raszczyka, który pracował w kopalni Borynia. Nie chciał zrezygnować, choć osiągnął wiek emerytalny. Rajcy dwukrotnie wypowiedzieli się przeciwko zwalnianiu kolegi z samorządowych ław. Dopiero za trzecim razem zagłosowali zgodnie z wolą szefów Jastrzębskiej Spółki Węglowej, pracodawcy Raszczyka.

W cieniu wiceprezydenta
Z Krówką mogłoby być zupełnie inaczej. Może liczyć na głosy radnych swojego ugrupowania Platformy Obywatelskiej, a najpewniej także pozostałych koalicyjnych klubów rządzących miastem. Smaczku sprawie dodaje fakt, że pojawia się w niej nazwisko byłego wiceprezydenta Jacka Arasima, którego długo popierała PO, choć ten nie należy do partii. Otóż, przez pierwsze miesiące swojej kadencji publicznie głosił, że nie jest zadowolony ze sposobu zarządzania MOK-iem. Wszystko wskazywało, że dąży do zdymisjonowania dyrektorki Henryki Krypczyk. Później jednak wiceprezydent nabrał wody w usta, a szefowa MOK-u wzmacniała swoją pozycje. Umiejętnie uwolniła się spod pręgierza krytyki i przystąpiła do ataku. Niedługo potem działacze PO zarzucili Arasimowi, że nie realizuje programu partii. Z pewnością jednym z powodów było wspomniane już szukanie „haków” na Krówkę (członka PO) i trwanie Henryki Krypczyk na stanowisku, czemu nie potrafił przeciwstawić się Arasim. Szefowa MOK-u nie chce odpowiedzieć czy zapyta samorządowców o zgodę na zwolnienie swego podwładnego. Gdyby Krówka nie był radnym, zapewne straciłby pracę bez zbędnych ceregieli.

2

Komentarze

  • annamaria Krówka 27 sierpnia 2008 21:21Żałosne rozgrywki zorskich działaczy PO.A mieszkańcy płacą za to wszystko z własnej kieszeni.Stołki ,prywata z jednej strony , a rosnące z roku na rok podatki od nieruchomosci,opłaty za wodę ,scieki ,deszczówki,czynsze,podatki lokalne itd,itp.Brawo .
  • D Ta pani już namieszała kiedyś w naszej gminie 27 sierpnia 2008 20:32widać ciągłe konflikty to jej specjalność. Tak naprawdę coś zawsze jej przeszkadza

Dodaj komentarz