Czescy koledzy z Sudic zjawili się dopiero po dwóch godzinach, choć ogień był zaledwie kilkaset metrów od nich
Czescy koledzy z Sudic zjawili się dopiero po dwóch godzinach, choć ogień był zaledwie kilkaset metrów od nich

W zeszłym tygodniu na dawnym polsko-czeskim przejściu granicznym w Pietraszynie strażacy sprawdzali procedury współpracy z czeskimi kolegami po fachu. Okazało się, że ładnie wygląda to tylko na papierze. Gdyby nie pomoc ochotników z Krzanowic, Cyprzanowa, Bojanowa, Pietraszyna i Pietrowic Wielkich, a także szybki przyjazd zawodowej straży z Raciborza, placówka straży granicznej spłonęłaby doszczętnie.
Symulowany pożar miał następujący przebieg. W ogniu stanęła cysterna z olejem opałowym. Pożar zagrażał pobliskim budynkom. Nadpalony został kantor wymiany walut, ogień dostawał się już do środka budynku pograniczników. Wezwano straż pożarną, ewakuowano około 40 pracowników. Po około 10 minutach na miejscu akcji zjawia się ekipa OSP Krzanowice. Za nią dojeżdżają jednostki z Pietraszyna, Cyprzanowa, Bojanowa i Pietrowic Wielkich. Ochotnicy dysponują tylko wodą i nią schładzają palącą się cysternę. Wreszcie nadjechała jednostka ratowniczo-gaśnicza Państwowej Straży Pożarnej z Raciborza. Zawodowcy i ochotnicy szybko uwijają się z gaszeniem pożaru, zabezpieczają też rękawami sorpcyjnymi studzienki kanalizacyjne przed wyciekającym z płonącej cysterny olejem. Po 50 minutach już jest po wszystkim. – A naszych kolegów z Czech nawet nie widać jeszcze. Po raz kolejny przekonujemy się, że zasady współpracy trzeba zmienić – mówi z lekkim zakłopotaniem Jan Pawnik, komendant powiatowy PSP w Raciborzu.
W zeszłym roku w podobnych ćwiczeniach raciborscy strażacy uczestniczyli po stronie czeskiej. – Wtedy też dojechaliśmy na miejsce akcji, jak już było po wszystkim. Ale wtedy były jeszcze granice i musieliśmy w Czechach przejść odprawę graniczną – wspomina kpt. Stefan Kaptur, dowódca jednostki ratowniczo-gaśniczej PSP z Raciborza. Kilka lat temu śląscy i czescy strażacy podpisali porozumienie o współdziałaniu w przypadku wystąpienia zagrożenia w rejonie przygranicznym. Zgodnie z dokumentem, współpraca ta odbywa się na poziomie województw. – Wezwanie o pomoc z Komendy Powiatowej PSP z Raciborza wędruje do Katowic, a potem do Ostrawy – wyjaśnia kpt. Kaptur.
Wedle planu ćwiczeń, w Pietraszynie miały się pojawić 3 jednostki zawodowej straży pożarnej z Opawy i jednostki OSP z Sudic i Bolatic. Przybyły, ale dopiero po prawie dwóch godzinach od wybuchu pożaru. Jak się dowiedzieliśmy, kiedy polscy strażacy zakończyli już akcję, ich czescy koledzy nie wiedzieli nawet o konieczności ich wsparcia. – Winne są procedury. Trzeba je zmienić. Temu właśnie służą takie ćwiczenia – komentuje Jan Pawnik. Pocieszające jest jednak to, że w przypadku realnego zagrożenia, skomplikowane i nieefektywne procedury można obejść. Jak powiedział nam czeski obserwator ćwiczeń, strażacy ochotnicy z położonych kilkaset metrów dalej Sudic mogą wyjechać do akcji bez wezwania z województwa, widząc na przykład tylko dym pożaru.

Komentarze

Dodaj komentarz