Przechodnie nieraz uciekali przed autami do rowu
Przechodnie nieraz uciekali przed autami do rowu


Dorośli najbardziej boją się o życie swoich dzieci, które muszą dostać się do szkoły. – O chodnik walczymy od 1984 roku – opowiada Agnieszka Janda, która dwie kadencje działała we władzach dzielnicy Zachód. Efekt był taki, że w połowie lat 80. wysypano pobocza drobnym kamieniem. Wkrótce zarosły trawą, po której nie dało się chodzić, bo groziło to co najmniej zwichnięciem nogi. – Systematycznie słaliśmy pisma do magistratu. Jakieś osiem lat temu wydawało się, że wreszcie nasz problem znalazł rozwiązanie. Ruszyła budowa chodnika. Skończyło się na trzystu metrach. Kostkę położono tylko na odcinku od skrzyżowania z ulicą Rybnicką do krzyżówki z Rzeczną – przypomina pani Agnieszka.

Uwięzieni w domach
Sporo osób jeździ rowerami po wodę do źródełka w lesie. Niejeden amator zdroju wylądował w rowie z bicyklem i baniakami. – To efekt praktyk kierowców tirów, którzy spychają słabszych użytkowników z drogi. A którędy mamy chodzić, przecież nie potrafimy latać – dopowiada Krystyna Smęder, też zaangażowana w batalię o chodnik. Niektórzy wolą jednak nadrobić pół kilometra i wrócić do domu bezpiecznie boczną ulicą Zieloną, niż narażać się na Szczejkowickiej. Zdaniem Lidii Zielonki oraz innych mieszkańców ostatnio wzrosło natężenie ruchu na tej drodze, bo jeżdżą tędy ciężarówki i koparki pracujące przy budowie autostrady. Wielu ludzi boi się pokonać nawet kilkadziesiąt metrów skrajem drogi do przystanku.
Osoby starsze, niepełnosprawne, są właściwie uwięzione w domu. – Po latach doczekaliśmy się lamp. Cóż jednak z tego, skoro wędrówka poboczem grozi nieszczęściem – stwierdza pani Agnieszka. Józef Dziendziel, pełnomocnik prezydenta ds. infrastruktury i inwestycji, podkreśla jednak, że chodnik nie powstanie, dopóki gmina nie zbuduje obwiedni północnej, czyli żorskiego odcinka trasy Racibórz – Pszczyna. – Wykonanie chodnika wiąże się z dużym kosztem. Nie możemy sobie pozwolić na to, by najpierw ułożyć kostkę, a potem ją rozebrać – dodaje Józef Dziendziel. Tymczasem mieszkańcy ulicy Szczejkowickiej zabiegają również o sygnalizację świetlną na skrzyżowaniu z ulicą Rybnicką.

Gdzie światła
– Co roku dopominaliśmy się o tę inwestycję. Pisaliśmy do urzędu, że uczniowie Szkoły Podstawowej nr 3 oraz Zespołu Szkół Budowlano-Informatycznych mają problem z przejściem przez Rybnicką. Bez efektu – mówi z wyrzutem Augustyna Kapa, wieloletnia szefowa rady dzielnicy Zachód. Tymczasem pełnomocnik prezydenta przekonuje, że w tym miejscu sygnalizacja świetlna nie jest aż tak bardzo potrzebna. Odkąd bowiem na skrzyżowaniu z aleją Armii Krajowej ustawiono sygnalizację świetlną, Rybnicka stała się bezpieczniejsza. Ulicę można przejść wtedy, gdy od strony Rybnika nic nie jedzie, bo auta czekają na czerwonym. – A co zrobić, gdy kawalkada aut ciągnie od strony centrum Żor? – pytają ludzie.



Józef Dziendziel podkreśla, że podobne postulaty jak mieszkańcy ul. Szczejkowickiej zgłaszają z innych dzielnic. Do magistratu dotarło kilkanaście wniosków o budowę świateł w różnych punktach miasta. Zdaniem pełnomocnika w pierwszej kolejności należałoby umieścić sygnalizację na skrzyżowaniu wiślanki z drogą do Baranowic. Na pewno w przyszłym roku pojawią się progi zwalniające na ulicy Mikołowskiej. Wniosek wypłynął od mieszkańców. (IrS)

1

Komentarze

  • lopek chodnik 29 grudnia 2008 09:13Za to przed hotelem na dojsciu do Ambasady jest najdrozsza kostka.Przypadek.

Dodaj komentarz