Karp stracił pozycję monopolisty na świątecznym stole, na który coraz częściej trafiają też pstrągi, sumy czy łososie. Mimo to wciąż zajmuje miejsce lidera wigilijnego menu. – To nie był dobry rok dla karpia – mówi Grzegorz Maciończyk, prezes Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej w Rybniku Wielopolu, która ma stawy hodowlane w dzielnicy Gotartowice. Jak tłumaczy, w tym roku karpie chorowały, we znaki dawały się także szkodniki, a więc m.in. kormorany, czaple, rybołowy, lisy i wydry, a nawet jenoty. – Dwa lata temu odłowiliśmy 30 ton ryb, teraz niespełna 20, więc do hurtowni, którym sprzedajemy zwykle nadwyżki, nie było już co zawozić – mówi prezes RSP, która zaopatruje w karpie nawet rybnicki szpital psychiatryczny.
Odłowy chwalą za to w gospodarstwie rybackim w Skoczowie Pogórzu, które od lat handluje na rybnickim targowisku. – Może nie było tyle ryb co rok temu, ale nie ma co narzekać – powiedziała nam Joanna Bassek.
Część mieszkańców regionu w ryby zaopatruje się w marketach, które kuszą niskimi cenami. W jednym z rybnickich centrów handlowych można było np. kupić karpie z Opolszczyzny. Jak powiedział nam szef działu rybnego Mieczysław Górny, sprzedano najwięcej karpi, a potem łososi, sandaczy, szczupaków i pstrągów. (WaT)
Komentarze