Jan Osiński wciąż nie może uwierzyć w to, co widział. W tle: autobus wbity w mur przy ul. Bramkowej. Zdjęcia: straż pożarna, Ireneusz Stajer
Jan Osiński wciąż nie może uwierzyć w to, co widział. W tle: autobus wbity w mur przy ul. Bramkowej. Zdjęcia: straż pożarna, Ireneusz Stajer

Nie milkną echa wypadku, do którego doszło w czwartek po południu w centrum Żor. Autobus prywatnej firmy, który wiózł 15 pracowników kopalni Krupiński, jechał od strony Rybnika. Nie zatrzymał się przed skrzyżowaniem ul. Rybnickiej i Męczenników Oświęcimskich, wpadł pod prąd w ulicę ks. Klimka, przemknął przez rynek i ul. Koszarową, wjechał na parking przy ul. Bramkowej, by ostatecznie wylądować na średniowiecznym murze obronnym.
Na ul. ks. Klimka uszkodził daewoo matiza, zaparkowanego przy bramie do kościoła, potem volkswagena polo i opla corsę, a na ul. Bramkowej potrącił 50-letnią kobietę. – Tak naprawdę odrzucił ją na bok pęd powietrza – twierdzi Jan Osiński, świadek zdarzenia. Kobieta z niegroźnymi obrażeniami trafiła do szpitala. Rany odniósł tylko jeden pasażer autobusu (to 52-letni żorzanin, który doznał urazu kręgosłupa), co można uznać za szczęście w nieszczęściu. – Coś trąbiło, aż tu nagle za szybą przemknął autobus. Potem uderzył w mur tuż obok mojego auta, które postawiłem na parkingu przy Bramkowej – mówi pan Lucjan, sprzedawca w sklepie na rynku.
– Siedziałam w ogródku letnim. Nagle zobaczyłam pędzący autobus. Gdyby uderzył w stoliki, nikt nie uszedłby cało – stwierdza Dorota Przybyła, barmanka w rynkowej restauracji. 38-letni szofer z Żor był trzeźwy. Zawiódł układ hamulcowy. Wstępna ekspertyza wykazała, że przyczyną awarii było najprawdopodobniej zerwanie przewodu hamulcowego w lewym przednim kole. – Autobus nie miał aktualnych badań technicznych. Dokumenty utraciły ważność w połowie kwietnia. Biegli z zakresu motoryzacji określą, czy kierowca mógł wcześniej zatrzymać autobus – zaznacza podkomisarz Grzegorz Kocjan z żorskiej drogówki. Nadkomisarz Włodzimierz Mogiła z wydziału ruchu drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach twierdzi, że brak ważnych badań technicznych w przypadku pojazdu przewożącego ludzi to rzadkość.
– Sukcesywnie sprawdzamy stan autokarów, głównie przed wyjazdami dzieci na wakacje i ferie. Miesięcznie na terenie każdej komendy powiatowej czy miejskiej wykonujemy do 50 takich kontroli – informuje nadkomisarz Mogiła.
Dariusz Winiarczyk, zastępca dyrektora Wojewódzkiego Inspektoratu Ruchu Drogowego w Katowicach, podkreśla, że od stycznia do marca w województwie śląskim skontrolowano 902 autokary. W przypadku 90 wszczęto postępowanie, a w przypadku niespełna 10 procent ujawniono inne uchybienia. W całym poprzednim roku zastrzeżenia dotyczyły ok. 12 procent autokarów.



Od stycznia do marca zatrzymano 70 dowodów rejestracyjnych autokarów. Najczęściej stwierdzano wyciek płynów eksploatacyjnych, awarię hamulców, złe ogumienie i zbyt duży luz w układzie kierowniczym, sporadycznie niewłaściwe zawieszenie. Część kar dotyczyła braku uprawnień do kierowania pojazdami i czasu pracy, bo niektórzy szoferzy prowadzą bez odpoczynku. (IrS)

3

Komentarze

  • M. pirat drogowy 28 maja 2009 20:02Kierowca tego autobusu już nie raz pokazał swój brak wyobraźni. Jeżdżę do pracy i czekajac na swój autobus widziałem już jego ostre hamowanie i jazdę ul. Rybnicką z prędkoscią ok.80-90 km/h. Powinni zabrac mu prawo jazdy - byłoby o jednego pirata mniej. To cud, że tym razem nikt nie zginął.
  • miły Cuda w Żorach? 28 maja 2009 15:34Rózne jaja w tych Żorach już były, ale żeby chcieli "perpetum mobile".....kurcze dobrze, ze był tam ten mur, bo autobus zatrzymał by się w Czechach...albo w Alpach Austriackich
  • hihihi Za duża prędkość !!! 28 maja 2009 09:33Ten autobus dojezdżając to tego skrzyżowania musiał mieć prawie 100k/h......, bo jadąc z przyzwoitą prędkościa nie przejechałby ok. 400 m po drodze obijając sie o auta

Dodaj komentarz