Gangsterów zatrzymali funkcjonariusze bielskiego CBŚ. Zdjęcie: materiały operacyjne policji
Gangsterów zatrzymali funkcjonariusze bielskiego CBŚ. Zdjęcie: materiały operacyjne policji

W piątek, 22 maja, w lesie pod Żorami policja wykopała ciało Bernarda P., który zginął w maju zeszłego roku, od tamtej też pory zwłok szukali stróże prawa. Miejsce ich ukrycia wskazali członkowie gangu narkotykowego.
Bernard P. i inny bezdomny Marcin M. pracowali przy remoncie domu na obrzeżach Żor. Któregoś dnia doszło między nimi do sprzeczki, w efekcie Marcin M. zabił kompana i uciekł. Kiedy trzy dni później policja zatrzymała go w innej sprawie, opowiedział, jak nożem zadźgał kolegę, o zalanej krwią podłodze, a potem zaprowadził śledczych do domu, gdzie zostawił ciało. Okazało się jednak, że zwłoki gdzieś zniknęły. Ktoś, chcąc najwyraźniej ukryć ślady zbrodni, wymienił również podłogę. Marcin M. twardo jednak podtrzymywał swoją wersję wydarzeń: zabił kolegę nożem, zostawił go w remontowanym domu, po czym zbiegł.
Dokładne zbadanie domniemanego miejsca zbrodni ujawniło ślady krwi. Z kolei wyniki analiz DNA potwierdziły, że należy ona do Bernarda P. Choć więc nie było ciała, koronnego dowodu zbrodni, żorska prokuratura rejonowa oskarżyła Marcina M. o dokonanie zabójstwa, zwłaszcza że on sam przyznał się do winy. W trakcie dochodzenia śledczy ustalili, że podłogę wymienił właściciel domu, który zresztą przyznał się do tego. Co więcej, zeznał, że wie, co się stało z ciałem Bernarda P., ale niczego nie powie, ponieważ obawia się o swoje życie. Ostatecznie został oskarżony o zacieranie śladów, a sprawa zabójstwa trafiła na wokandę Sądu Okręgowego w Gliwicach. Proces wciąż trwa.
Tymczasem policja poszukiwała ciała Bernarda P. Tajemnica wyjaśniła się dopiero teraz. Na początku maja bielski oddział Centralnego Biura Śledczego rozbił grupę handlarzy narkotyków. W trakcie przesłuchania jeden z gangsterów opowiedział policjantom, jak to rok temu razem z kolegą zabrał z pewnego domu w Żorach ciało mężczyzny, wywiózł je do pobliskiego lasu i zakopał. Okazało się, że nieboszczyka znalazł właściciel budynku i wpadł w popłoch, ponieważ był w zmowie z gangsterami, którzy zamierzali uruchomić w jego domu fabrykę amfetaminy. Ujawnienie zwłok mogło pokrzyżować te plany.
W tej sytuacji zawiadomił kumpli, którzy zabrali ciało i ukryli. Nie przewidzieli jednak, że wkrótce policja zatrzyma Marcina M. pod, nawiasem mówiąc, błahym zarzutem dewastowania przystanku PKP w Kobiórze, a ten przyzna się nie tylko do aktów wandalizmu, ale także do zabójstwa. Wszyscy przestępcy siedzą w areszcie śledczym, właściciel domu wyszedł za kaucją. Policja, zasłaniając się dobrem śledztwa, nie chce ujawniać więcej informacji.



Przestępcy, którzy ukryli zwłoki, w procesie Marcina M. będą zeznawali jako świadkowie, aczkolwiek obaj najprawdopodobniej usłyszą też zarzut utrudniania śledztwa. Jak poinformowała Małgorzata Borkowska, zastępczyni szefa Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej, szczątki Bernarda P. przekazano do zakładu medycyny sądowej. Prokuratura czeka na wyniki autopsji oraz potwierdzenie tożsamości. (MS)

Komentarze

Dodaj komentarz