Na pogrzeb Marka przyszła cała klasa
Na pogrzeb Marka przyszła cała klasa


– Marek wyszedł z domu w piątek 5 czerwca o 20.45 bez pieniędzy, dokumentów, telefonu. Matce powiedział, że idzie na godzinny spacer. Żona zaniepokoiła się, bo ostatnio był dziwny, przygnębiony. O 22.30 zaczęliśmy go szukać. Kiedy zorientowaliśmy się, że zabrał z domu leki psychotropowe, zadzwoniliśmy do komisariatu w Radlinie. Policja zażądała jednak zgłoszenia osobistego, bo takie są procedury – opowiada ojciec Tadeusz Parzyński. Jak dodaje, nie miał auta i nie chciał tracić czasu. Dlatego razem z sąsiadem zaczął szukać syna, telefonował też do szpitali.
– W sobotę rano zadzwoniliśmy do fundacji Itaka, gdzie polecono nam zaraz udać się do komendy. Powiedziano też, że policja musi zacząć działać, zwłaszcza że syn mógł zażyć silne leki – informuje ojciec. Jak dodaje, funkcjonariusze w Rybniku spisali zeznania, wzięli zdjęcie Marka i kazali czekać. W tym czasie ośmiu kolegów nastolatka zaczęło go szukać na własną rękę. – Poszliśmy na teren byłej cegielni w Rydułtowach, bo Marek lubił jeździć tam na rowerze. Po trzech godzinach poszukiwań umówiliśmy się na niedzielę na godz. 15 w większej grupie, bo teren był duży, a nas za mało – opowiada Jakub Podleśny.
Matka Edyta Parzyńska zadzwoniła jeszcze do komisariatu w Rydułtowach, by policjanci pomogli młodzieży. – Dowiedziałam się, że nie ma zbyt wielu funkcjonariuszy, poza tym są wybory, więc muszą obstawiać lokale – żali się matka. Jak dodaje ojciec, policjanci z Rybnika tak naprawdę zajęli się sprawą dopiero w niedzielę, gdy zebrało się 40 kolegów. – Funkcjonariusze jednak umożliwili nam tylko wejście na teren opuszczonej kopalni Ignacy, no i przez godzinę trzech uczestniczyło w poszukiwaniach. Odjechali na wieść, że idziemy do Rydułtów – tłumaczy Jakub.
Wieczorem koledzy odnaleźli Marka na terenie rydułtowskiej cegielni, już niestety martwego. Gdy zadzwonili do miejscowego komisariatu, dowiedzieli się, że nikt nie słyszał tam nawet o poszukiwaniach nastolatka. W komendzie wojewódzkiej nie chcą jednak niczego komentować, a rzecznicy w komendach powiatowych twierdzą, że zrobiono wszystko, co było możliwe. Pytanie, czy chłopiec nadal by żył, gdyby znaleziono go wcześniej.



W wodzisławskiej komendzie dowiedzieliśmy się, że rydułtowska policja wiedziała o poszukiwaniach i też w nich uczestniczyła, ale główne działania prowadziła komenda w Rybniku. – Gdyby potrzebowała wsparcia, to zwróciłaby się do nas – podsumowała Marta Czajkowska, oficer prasowa KPP w Wodzisławiu. Aleksandra Nowara, rzeczniczka rybnickiej komendy, twierdzi, że o akcji powiadomiono wszystkie patrole i okoliczne jednostki zaraz po przyjęciu zgłoszenia o zaginięciu, czyli w sobotę. Od razu wprowadzono też dane chłopca do ogólnokrajowej bazy. – Prowadziliśmy wszelkie działania, o których bliscy nawet mogą nie wiedzieć. Wszystko jest udokumentowane – wylicza nadkomisarz Nowara. (Mary)

1

Komentarze

  • MK Niepoczebna śmierć. 20 czerwca 2009 07:28Rzecznicy wszystkich komend policji znają i grają na na jednej nucie,bla-bla-bla---jak to policja przykłada się do pracy.Ten chłopak był "NIEPEŁNOLETNI"i policjant mógł oddzwonić do zgłaszającego ojca,aby upewnić się o zgłoszeniu.policjanci nie znają zwykłych,podstawowych działań przy przyjęciu zgłoszeniach o niepełnoletnich.A to był tylko "dzieciak".

Dodaj komentarz