W Wodzisławiu przy ul. Jastrzębskiej toczy się sąsiedzki spór. Powodem są konie biegające po padoku na posesji Haliny i Henryka Banasiów. Ostatnio spór przerodził się w wojnę. Jej ofiarą jest siedmioletnia klacz imieniem Chwała. Jerzy T., sąsiad Banasiów, i jego zięć Eugeniusz K. zrobili sobie z niej żywą tarczę strzelecką. Jeden celował do niej z procy, drugi z karabinu zabawki na plastikową amunicję. Klacz ma rany na całym ciele.
Henryk Banaś to znany miłośnik koni, rycerstwa i szlachty polskiej. W zeszłym roku zauważył, że spokojna do tej pory Chwała znarowiła się, zaczęła szaleć, zrobiła się agresywna i bardzo nerwowa. Banasiowie na początku myśleli, że pokąsały ją jakieś owady, bo na skórze miała rany i opuchliznę. Okazało się, że to nie owady, ale snajperzy z sąsiedztwa. Kiedy syn Banasiów jednego wieczora wyszedł z domu, zobaczył sąsiada strzelającego do Chwały zza żywopłotu. Kiedy zwrócili mu uwagę, wszystkiego się wyparł. Niedługo potem Halina Banaś na strzelaniu do koni przyuważyła Eugeniusza K. Celował z odpustowego karabinu maszynowego na plastikowe kulki.
Wpadły rykoszetem
Banasiowie znaleźli ich kilka na padoku, po którym biegają konie. Sąsiad stwierdził jednak, że strzela do tarczy, a kulki, które wpadły za płot rykoszetem, odbijając się od tarczy. Takie same kulki na swoim podwórku znalazła mieszkająca obok państwa Jolanta Styrnol. Kobieta jest oburzona, bo tuż za płotem, gdzie leżały, często bawi się jej trzyletni wnuczek. Po ostatnim snajperskim ostrzale Chwała jest ranna m.in. w oko. Wezwany weterynarz stwierdził cztery milimetrowe rany na ciele, oznajmił też, że klacz może stracić wzrok. Henryk Banaś sprawę strzelania do koni zgłosił wtedy na policję, która wszczęła już postępowanie.
Henryk Banaś chce także, by policja rozstrzygnęła, czy z powodu strzelaniny obrażeń mogła doznać jego żona. Jak mówi sierż. Marta Czajkowska, oficer prasowy wodzisławskiej komendy, świadkowie zeznali, że dwukrotnie widzieli sąsiadów strzelających do konia. – Weterynarz też orzekł, że klacz ma okaleczenia wokół nozdrzy oraz oczu, a prawdopodobnie mogą być one spowodowane właśnie strzelaniem z wiatrówki. Trzeba jednak przeprowadzić specjalistyczne ekspertyzy, żeby to potwierdzić – informuje pani rzecznik. Na stawiane przez Banasiów zarzuty sąsiad odpowiada, że do konia nie strzela. Wytacza za to swoje argumenty.
Kurzą i brudzą
Biegające zwierzęta kurzą i brudzą, poza tym koń Banasia złośliwie załatwia się pod jego płotem, w efekcie śmierdzi tak, że nie można wyjść i posiedzieć na ogródku. Czyli w całej sprawie to sąsiedzi są stroną pokrzywdzoną. Czym skończy się wojna o konia? – Na razie postępowanie jest w toku. Ostateczną decyzję podejmie prokuratura. Jeśli zadecyduje, że mężczyznom trzeba postawić zarzuty, będą przesłuchani i pociągnięci do odpowiedzialności karnej – wyjaśnia Marta Czajkowska. Odpowiedzialność, o której mówi policjantka, wynika z ustawy o ochronie zwierząt. Za znęcanie się na koniem może im grozić do roku pozbawienia wolności.
Sprawą zainteresowało się Towarzystwo Miłośników Zwierząt w Warszawie. Prawdopodobnie jego władze złożą wniosek o wszczęcie postępowania w sprawie znęcania się nad zwierzętami. Pytanie tylko, czy Chwała wytrzyma i policyjne śledztwo, i trwającą wojnę. (MS)
Komentarze