Chcemy ukarania winnego śmierci naszego synka – mówią Sabina i Bogusław Moczowie. Zdjęcie: Dominik Gajda
Chcemy ukarania winnego śmierci naszego synka – mówią Sabina i Bogusław Moczowie. Zdjęcie: Dominik Gajda

Teraz prokuratura wodzisławska zawiesiła śledztwo na rok. Powód? Do wypadku doszło na terenie Czech, więc w aktach są ekspertyzy dwóch biegłych: czeskiego i polskiego. Pierwszy orzekł, że zawinił Bogusław Mocz, a drugi, że czeski motocyklista. – W tej sytuacji zleciliśmy Instytutowi Ekspertyz Sądowych w Krakowie wykonanie jeszcze jednej ekspertyzy. Będzie ona rozstrzygająca – wyjaśnia Rafał Figura, zastępca prokuratora rejonowego w Wodzisławiu.
Problemem jest czas, bo ekspertyza będzie gotowa dopiero we wrześniu 2010 roku. Rodzice są rozżaleni tym terminem. – Wierzyliśmy w sprawiedliwość, ale teraz powoli ta wiara gaśnie. Zaczynamy wątpić, czy winny zostanie ustalony – mówi Bogusław Mocz. – Ta sprawa powinna się zakończyć już dawno temu – stwierdza mecenas Leszek Piotrowski. – mecenas. Podobnie uważa Marcin Marszałek, prezes Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych „Wokanda” w Gliwicach. – Niestety sprawy dotyczące dwóch obywateli innych państw trwają bardzo długo. Jeśli do wypadku dojdzie poza granicami Polski, miejscowa policja stara się udowodnić, że zawinił cudzoziemiec. I z tym mamy tu do czynienia – oznajmia prezes Marszałek.
Stowarzyszenie twierdzi, że Czesi z reguły nie chcą współpracować z Polakami. Tymczasem rodzice Kacperka zastanawiają się, czemu pan Bogusław jest ciągle wzywany na przesłuchania, ale w ciągu tych dwóch lat prokurator nie wezwał Czecha. Rafał Figura tłumaczy, że nie było takiej potrzeby, bo motocyklista został przesłuchany jako świadek. – Teraz moglibyśmy go wezwać już tylko w charakterze podejrzanego, a do tego nie mamy podstaw – tłumaczy prokurator Figura. – Czesi jakoś nie mieli oporów przed wezwaniem mnie, postawieniem zarzutu spowodowania wypadku i złożeniem do Wodzisławia wniosku o ściganie mnie. To jak to w końcu jest? – pyta ojciec Kacperka. Wtóruje mu mecenas Piotrowski.
– Z Czechami współdziałamy na zasadzie wzajemności w kwestii pomocy prawnej, więc oni mają prawo wzywać na przesłuchanie naszych obywateli, a my mamy prawo wzywać Czechów – stwierdza. Renata Szołtysek, wiceszefowa Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, która objęła postępowanie osobistym nadzorem, odpowiada, że widocznie do tej pory nie było potrzeby przesłuchania Czecha. Jeśli chodzi o zlecenie kolejnej ekspertyzy, to uważa, że jest to nieodzowne, ponieważ na razie śledczy dysponują sprzecznymi opiniami. – My jesteśmy gospodarzami tej sprawy. Nasze działania nie mają na celu skrzywdzenia rodziców, ale zrobienie wszystkiego w celu zakończenia śledztwa. A do tego potrzebna jest ekspertyza – tłumaczy Renata Szołtysek.
Zapewnia, że niczego nie zrobiono niepotrzebnie. Uspokaja też, że sprawa dalej będzie toczyła się w Wodzisławiu, bo przepisy nie przewidują przekazywania jej Czechom. – Niewykluczone, że ekspertyza będzie gotowa np. w marcu. Wtedy od razu wznowimy postępowanie – mówi prokurator Figura. Zdaniem Marcina Marszałka rodzice nie muszą czekać na rozstrzygnięcie w procesie karnym. – Jeśli uważają, że sprawcą jest Czech, to mogą wystąpić do czeskiej prokuratury o ściganie go z urzędu. Mogą też zażądać zadośćuczynienia w procesie cywilnym – informuje prezes Marszałek. – Mamy dość hien ubezpieczeniowych, które nachodzą nas, oferując odszkodowanie za śmierć synka. Nie chcemy pieniędzy, tylko sprawiedliwości i ukarania winnego śmierci naszego dziecka – stwierdzają rozgoryczeni Moczowie.

Komentarze

Dodaj komentarz