20024106
20024106


Znakiem firmowym M. Zawisły jest słońce. Wszystko przez pewien odpust, na którym przypadkiem był lata temu. Chciał zrehabilitować pozłotko, którym oklejano odpustowe drobiazgi, mieniący się złotem i srebrem nic niewart szmelc. Stwierdził, że koło jako figura doskonała będzie najlepszym wzorem, i zaczął wylepiać złote słońca. Przez lata zrobił dziesiątki „słonecznych” obrazów w różnych wariantach (nieprzypadkowo mówi, że robi obrazy, a nie maluje, gdyż w pracy nie używa tylko pędzla i farb, ale też innych surowców – drewna, kleju, plastiku). Inni artyści nie za bardzo wiedzieli, jak słoneczny cykl „ugryźć”, ale z czasem zaakceptowali go. Słońce przylgnęło do Zawisły:– Swego czasu byłem na plenerze w Czechach. Tam pierwszy raz zobaczyłem sady niskopienne. Udało mi się zrobić taką bardzo fajną kompozycję z małymi jabłonkami. Oczywiście słońce musiało być jako element równoważący. Obraz pokazano na wystawie w mieście, w którym nigdy nie byłem. Jeden z kolegów Czechów zobaczył wystawę i stwierdził: O, Zawisła musiał tu być na plenerze!Za pierwszy etap pracy twórczej uważa obronę pracy dyplomowej w 1968 roku na ASP w Katowicach. Każdy student miał zleconą tematykę. Marian Zawisła z grafiki wybrał litografię. Postanowił przedstawić świat katowickich familoków, tych samych, które w swoich śląskich filmach pokazał Kazimierz Kutz. Z wystawiennictwa zmierzył się z tematem „drzewo”. Było to trudne zadanie, podobnie jak próba przedstawienia konkursu recytatorskiego w formie plakatu. Za to plakat „Cyrk” okazał się samograjem.Przez dwa lata pracował w katowickiej Robotniczej Spółdzielni Wydawniczej. Dzięki drukarni miał spore możliwości wykazania się swoimi możliwościami i talentem. W tym czasie nie zajmował się niczym konkretnym. Do Raciborza trafił 1 września 1970 roku. Od razu zakotwiczył się w muzeum, w którym pracuje do dziś:– Ściągnął mnie tu dyrektor muzeum, zresztą mój kolega. Ożeniłem się, dostałem służbowe mieszkanie. Fajne czasy dla kultury były wtedy, rozbudowany mecenat państwowy. Robiliśmy dużo wystaw. Atmosfera była wspaniała. Prawdę mówiąc, nie myślałem, że w Raciborzu zostanę na długo, ale potem mnie wciągnęło. W ciągu tych lat dużo się działo – był rok ’80, potem nastała wolność, dzięki której miliony osób są bez pracy. Gdybym nie miał rodziny, pewno poświęciłbym się własnej twórczości. Nie mogłem jednak porzucać pracy, bo z czego utrzymałbym bliskich – ze sprzedaży swoich dzieł? Nie było takiej gwarancji.Trafiając do Raciborza, jako cel pracy w muzeum wybrał popularyzację sztuki, głównie swoich kolegów plastyków. Sam malował niewiele, więcej czasu poświęcając tworzeniu grafiki. Jeździł na plenery. Do dziś miło wspomina Bieszczady ’76. Zrobił wtedy sporo szkiców. Na ich podstawie, a także własnych przeżyć związanych z kontaktami z przyrodą, stworzył wiele obrazów. Niemal wszystkie sprzedał albo rozdał.W 1972 roku światło dzienne ujrzał pierwszy rysunek satyryczny Mariana Zawisły. Potem były ich setki. Powstawały na potrzeby wystaw, ale czasem podesłał jakąś rycinę gazecie. Pierwszą wystawę rysunku satyrycznego przygotował w 1972 roku. Odwiedziła kilka miast, z czasem zaczęła żyć własnym życiem. Pan Marian do dziś nie wie, gdzie jego rysunki zawitały.– Akurat w muzeum mamy wystawę rysunków satyrycznych Szecówki i Jujki. Oni parają się tym zawodowo, ja traktowałem satyrę jako hobby, rysowałem i wkładałem do szuflady. Trzy lata temu zrobiłem w muzeum dużą wystawę 300 rysunków. Teraz też rysuję, ale nie zawsze mam czas.Od lat zajmuje się malarstwem ekologicznym. Zaczęło się niewinnie – od dziecięcych zabawek:– Choć moje dzieci nie niszczyły zabawek, one same się rozsypywały. Zebrałem mnóstwo elementów, które zacząłem wykorzystywać do tworzenia obrazów. Tym sposobem działałem ekologicznie, bo segregowałem śmieci. Takie akcje jak sprzątanie świata są okazjonalne, kiedy ich nie ma, ludzie śmiecą jak zawsze. Może dzięki moim obrazom zmienią choć trochę zwyczaje. To malarstwo jest właśnie takie interwencyjne.Teraz Marian Zawisła przygotowuje w muzeum wystawę związaną ze swoim jubileuszem. Jej otwarcie zaplanowano na 11 października, godz. 17.

Komentarze

Dodaj komentarz