Jastrzębski Węgiel z pucharem
Siatkarze Jastrzębskiego Węgla zdobyli Puchar Polski! Drużyna trenera Roberto Santilliego w meczu finałowym pokonała Asseco Resovię Rzeszów 3:2 i po raz pierwszy w historii klubu sięgnęła po to trofeum. Jastrzębianie nie byli faworytami turnieju finałowego rozgrywanego w Bydgoszczy. Jednak najpierw w półfinale bez straty seta ograli ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle, a w finale wygrali z wicemistrzami Polski.
Do Bydgoszczy zespół Jastrzębskiego Węgla pojechał prosto z Aten. Wśród zawodników panowało przygnębienie, bo po serii udanych spotkań zdecydowanie przegrali z Panathinaikosem i odpadli z Ligi Mistrzów. Trener Santilli jednak nie rozpaczał i jak się okazało potrafił odpowiednio zmotywować swoich podopiecznych, którzy w meczu półfinałowym potwierdzili, że są doskonale przygotowani do sezonu. Z pewnością duży wpływ na postawę drużyny był powrót do gry Bena Hardyego. Dopiero po powrocie do Jastrzębia Zdroju sztab szkoleniowy jastrzębskiego klubu przyznał, że oszczędzał Australijczyka na turniej w Bydgoszczy.
- Nie zagrałem w Atenach i nawet nie wiem dlaczego. Chyba trener chciał bym wypoczął przed finałem Pucharu Polski. Dostaliśmy szansę na wygranie tego turnieju i z niej skorzystaliśmy – przyznał rozbrajająco Hardy.
W poniedziałek nad ranem zespół Jastrzębskiego Węgla triumfalnie wrócił do domu. W Sali kina „Centrum” odbyło się uroczyste powitanie zdobywców Pucharu Polski. Kibice mieli okazję raz jeszcze zobaczyć decydujące akcje meczu finałowego, a później odśpiewali siatkarzom w asyście górniczej orkiestry gromkie „Sto lat!”. Był czas na zebranie autografów i zrobienie sobie pamiątkowych zdjęć z bohaterami bydgoskiego finału.
- Dla mnie to największy sukces w karierze. Grałem już w finałach różnych imprez, ale nigdy nie udało mi się wygrać. Dlatego z pewnością zwycięstwo w Bydgoszczy zapamiętam do końca życia – mówi Patryk Czarnowski.
Roberto Santilli podkreśla, że to zwycięstwo nie jest kwestią przypadku. Pod jego kierunkiem drużyna Jastrzębskiego Węgla rozegrała trzeci mecz finałowy w ciągu ostatnich trzech lat. Przed dwoma laty w finale Pucharu Polski musiała uznać wyższość AZS Częstochowa, a przed rokiem w finale Challenge Cup uległa tureckiemu Arkasowi Izmir. Teraz w końcu szczęście się do niej uśmiechnęło.
-Ciężko pracowaliśmy na ten sukces i długo na niego czekaliśmy. W sporcie szczęście jest bardzo potrzebne i my w finale je mieliśmy – przyznał włoski szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla .
Najdłużej na zwycięski finał czekał Paweł Rusek. 27-letni libero do Jastrzębskiego Węgla trafił latem 2004 roku, kilka tygodni po zdobyciu przez tą drużynę mistrzostwa Polski. Dotychczas dwa razy grał w finałach Plus Ligi, raz w finale Pucharu Polski i raz w finale Challenge Cup. Zawsze jastrzębianie przegrywali. Teraz w końcu tą bessę udało się zakończyć.
- Po finale straciłem głos. Radość jest ogromna, bo długo na ten sukces czekałem. Mam nadzieję, że nie jest to nasz ostatni triumf. Udało się nam stworzyć bardzo silny i poukładany zespół. Teraz skupiamy się na lidze, w której postaramy się też powalczyć na podium – mówi Rusek.
Teraz przed drużyną Jastrzębskiego Węgla dwa niezwykle ciężkie mecze. Już w piątek (29 stycznia) zagrają w meczu ligowym z mistrzami Polski PGE Skrą Bełchatów, a tydzień później we własnej hali podejmować będą Resovię.

Komentarze

Dodaj komentarz