Wojciech Bronowski mówił fragment „Małego Księcia”, tu już ze swoją różą / Wacław Troszka
Wojciech Bronowski mówił fragment „Małego Księcia”, tu już ze swoją różą / Wacław Troszka
Zwyciężczyni konkursu, w którym wystąpiło 20 wokalistów pojawiła się na kameralnej scenie Klubu Energetyka jako ostatnia. - To był dramat, siedziałam i czekałam na swój występ. Wszyscy schodzili ze sceny mniej lub bardziej zadowoleni, ale mieli to już za sobą. Ja czekałam i byłam tym coraz bardziej zmęczona. Na szczęście okazało się, że było warto. Bardzo się ciesz ę bo to mój największy sukces – mówiła po ogłoszeniu werdyktu.

Śpiewali Ciechowskiego
Przy akompaniamencie pianisty Jaśka Kuska zaśpiewała najpierw lirycznie „Żyją pieśni” z muzyką Andrzeja Zaryckiego, a potem już po aktorsku, w czarnej marynarce bardzo ekspresyjne „Tango z pistoletem”, piosenkę nieodżałowanego Grzegorza Ciechowskiego z repertuaru Katarzyny Groniec. Przyznaje, że to właśnie piosenka aktorska teraz najbardziej ją pociąga, głównie ze względu na znacznie większą możliwość wyrażania emocji. Obecnie Beata Banasik studiuje na wydziale sztuk widowiskowych Uniwersytetu Sztuki we francuskim Arras. Miłośc do muzyki wpajała jej mama.
- Z czasem zaczęłam występować w różnego rodzaju imprezach, organizowanych w moim rodzinnym Jaworznie. Na jednej z nich usłyszał mnie Jan Poprawa i zaproponował udział w organizowanych przez siebie warsztatach w Pęzinie. To tam poznałam mojego akompaniatora Jaśka Kuska i tam właśnie przygotowaliśmy razem moją pierwszą konkursową piosenkę. Drugą rozpracowaliśmy najpierw korespondencyjnie, każdy po swojemu, a na pierwszej próbie spotkaliśmy się kilka dni przed przyjazdem do Rybnika – opowiada zdobywczyni Grand Prix.
O wyrównanej rywalizacji najdobitniej świadczy dokonany przez jurorów podział pozostałych nagród. Pierwszą przyznali łodziance Justynie Pamfilewicz, którą publiczność zapamięta z wykonania „Koni narowistych” z repertuaru Włodzimierza Wysockiego. Druga nagroda trafiła w ręce aż trzech wokalistów: gdańszczanki Elizy Banasik (Banasikówny nie są spokrewnione), Barbary Gąsienicy-Gewont z Zakopanego i Łukasza Jemioły z Limanowej. Laureatkami wyróżnień zostały Alicja Kalinowska z Opola i Natasza Topor z Augustowa, zaś tytuł najlepszego akompaniatora festiwalu przyznano pianiście Kamilowi Barańskiemu, absolwentowi i początkującemu wykładowcy Akademii Muzycznej w Katowicach.
W konkursowych przesłuchaniach wzięli udział wykonawcy, prezentujący różne nurty piosenki artystycznej, co zaowocowało też nie lada huśtawką nastrojów. W sobotni wieczór spore ożywienie publiczności spowodował Łukasz Jemioła, uczący się w Lublinie student z Limanowej. Zaśpiewał lekką i przebojową wręcz balladę miejską „A ja sobie gram na bandżo”. Gdyby na OFPIE swoją nagrodę przyznawała również publiczność, zapewne to on zostałby jej laureatem. Chwilę później w zupełnie inny nastrój powiodła widzów Agata Kusek z Mielca, która przy akompaniamencie swego brata Jaśka zaśpiewała przejmującą piosenkę Jacquesa Brella „Starzy Ludzie” w znakomitym tłumaczeniu Wojciecha Młynarskiego. Tą samą piosenkę zaśpiewała dzień wcześniej mocno już utytułowana raciborzanka, tegoroczna maturzystka Patrycja Zisch. Wykonawcą z jeszcze innej bajki był Waldemar Pawlikowski, z zamiłowani bard, a z wykształcenia i z zawodu malarz pejzażysta z Gubina, śpiewający swoje autorskie piosenki.
W głównym konkursie nasz region reprezentowała też Marta Wachowicz, laureatka trzeciej nagrody ubiegłorocznej OFPY, a w turnieju regionalnym śpiewali m.in. Mateusz Piecowski z Gaszowic i Hanna Sładek z Rybnika.

Mały książę
OFPA to nie tylko konkurs, ale też występy gwiazd i świetne programy artystyczne, przygotowywane specjalnie na ten festiwal. W tym roku śpiewały Katarzyna Groniec i Anna Maria Jopek. Pod koniec koncertu tej drugiej srebro wyskakał Adam Małysz. „Mamy srebro!” - krzyknęła piękna wokalistka, dedykując kolejną piosenkę naszemu mistrzowi. Jeden z muzyków towarzyszących Jopek, gitarzysta Marek Napiórkowski, został w Rybniku dłużej i wziął udział w niedzielnym koncercie „Okudżawa, Brassens, Wysocki, Brel, Cohen... 20 scen z życia barda”. Przyjechali na niego dobrze znani z poprzednich festiwali Piotr Machalica, Zbigniew Zamachowski, Mirosław Czyżykiewicz. Świetnie zaprezentował się Kuba Blokesz, zwycięzca ubiegłorocznej OFPY.
Ale największym wydarzeniem artystyczno-towarzyskim był benefis Wojciecha Bronowskiego z okazji 50-lecia pracy artystycznej. Program „Zapisane w sztuce” (wyreżyserowany przez Jana Kondraka, współtwórcę Lubelskiej Federacji Bardów) pokazał kolejne etapy pracy jubilata. Przyjechali m.in. świetni aktorzy, np. Marek Siudym i Bogdan Kalus. Kalus jest... zięciem Bronowskiego, przywiózł na jubileusz kultowe wino Mamrot, znane z serialu "Ranczo". Stanął na scenie razem z Kabaretem Młodych Panów, który współtworzy Bartek Demczuk, syn pana Wojtka. Kalus razem z Robertem Korólczykiem z KMP zagrali pijaną parę, którą do kontroli zatrzymał policjant grany oczywiście przez Demczuka. „Idziemy, zaraz mamuśka wchodzi” - zakończyli owacyjnie przyjęty skecz. I zaraz po nich na scenę wyszła Jadwiga Demczuk-Bronowska, żona pana Wojtka, która w latach 70. rywalizowała z nim w konkursach recytatorskich. - Reprezentowaliśmy razem województwo katowickie w konkursach Teatrów Jednego Aktora. Byliśmy rywalami, ja byłam z Jastrzębia, Bronowski z Rybnika. Pojechaliśmy np. do Zgorzelca, Bronowski zdobył pierwszą nagrodę, ja nagrodę publiczności. Strasznie mnie denerwował, bo myślał, że mnie poderwie – mówiła nam potem.
Na benefisie nie mogło zabraknąć przyjaciół z Rybnika - Czesława Gawlika, pianisty który ściągnął Bronowskiego w 1962 r. do Rybnika, Kazimierza Niedzieli, świetnego muzyka i pedagoga, ojca znanych braci Niedzielów. Świetny występ dały panie z zespołu wokalnego Rezonanse. W latach 60, jako piętnastolatki, podbijały estrady domów kultury. Jubilat wystąpił na koniec - żeby przypomnieć fragment "Małego księcia".

Komentarze

Dodaj komentarz