Wyrobisko czeskiej kopalni Darkov / zbiory prywatne
Wyrobisko czeskiej kopalni Darkov / zbiory prywatne

Wdowa po górniku oskarża firmę Polcarbo o liczne zaniedbania. Krzysztof Kwiatkowski pracował w kopalni Borynia. Na początku lat 90. zwolnił się i wyjechał do Niemiec. Gdy wrócił, Jastrzębska Spółka Węglowa już nie przyjmowała górników, ale werbowały ich czeskie zakłady. Krzysztof Kwiatkowski przyjął się do kopalni we Frydku-Mistku. Potem trafił do polskiej firmy Polcarbo, która wysłała go w swoim trybie do kopalni Darkov w Karwinie. Przepracował tam dziesięć miesięcy. 14 stycznia 2006 roku spadła na niego bryła węgla. Nie dożył pomocy lekarskiej. – Koledzy męża, którzy odstawili jego auto, powiedzieli mi, co działo się na dole po wypadku. Długo nie było lekarza, ratowników, noszy, apteczki – twierdzi Małgorzata Kwiatkowska.
Jak dodaje, choć firma obiecała, że zajmie się pochówkiem, zostawiła ją samą. – Miesiąc po pogrzebie musiałam uregulować rachunki. Pojechałam do Polcarbo, ale powiedzieli, że nic mi nie wypłacą, bo muszą czekać na jakieś orędzie. Długo nie mogłam doprosić się o odszkodowanie w wysokości 50 tys. koron. W końcu wynajęłam czeskiego adwokata. Dzięki temu firma zaczęła wypłacać zaliczki na poczet odszkodowania. W czerwcu 2006 roku starszy syn namówił mnie na wizytę w czeskiej firmie ubezpieczeniowej Kooperativa. Tam przeżyłam szok, bo usłyszałam, że mąż żyje, że widnieje nadal jako pracownik, że nie zgłoszono żadnego wypadku! – mówi pani Małgorzata.
Pojechała do Polcarbo, gdzie usłyszała, że to nieprawda. Udała się więc prosto do dyrektora kopalni Darkov. – Przy mnie dzwonił do Polcarbo. Kazał dopełnić formalności. Wypadek zgłoszono dopiero 27 czerwca! – oburza się Kwiatkowska. Z wypowiedzi Leszka Ryskaloka, prokurenta polskiego Polcarbo, wynika, że zamieszanie mogło wyniknąć z tego, że wypadek w Kooperativie zgłoszono jedynie telefonicznie, ale akt zgonu wystawiono 20 stycznia, więc towarzystwo nie mogło nie wiedzieć o śmierci Krzysztofa Kwiatkowskiego. Tymczasem kobieta zarzuca Polcarbo potrącenie z odszkodowania kosztów wieńca, chłodni i trumny! – Ta firma, wbrew zapowiedziom, nie wydała na męża ani korony, a należał mu się przynajmniej godziwy pogrzeb – nie kryje goryczy.
Wszystkie dokumenty i pisma dostaje po czesku. Musi je tłumaczyć na własny koszt. – Znajome nie mogą uwierzyć, że Polcarbo traktuje mnie tak podle. Inne firmy otaczają wdowy opieką, dzwonią, pytają, czy czegoś im nie potrzeba, wysyłają paczki na święta – mówi z żalem jastrzębianka. Boi się o swoje dzieci. – Syn zamknął się w sobie. Emocje przelewa na muzykę, tworzy hip-hop. Teraz jest w Anglii – opowiada Małgorzata Kwiatkowska. W Polcarbo twierdzą, że otoczyli ją opieką, a do 6 lipca 2006 roku kobieta dostała pełne odszkodowanie. – Czeskie Polcarbo pokryło koszty pogrzebu, a ubezpieczyciel dodatkowo zwrócił je kobiecie – mówi Leszek Ryskalok.
Jak dodaje, wdową zajęło się Stowarzyszenie św. Barbary, które wysyłało ją wraz z dziećmi na wakacje m.in. do Chorwacji i na Kretę, pomagało też finansowo. Syn otrzymał 41 tys. koron m.in. na kurs prawa jazdy, a córka 22,5 tys. koron na kurs zapamiętywania. W samym Zagłębiu Ostrawsko-Karwińskim pracuje już może nawet 3400 rodaków. Są wśród nich mieszkańcy naszego regionu. Chociaż Ostrawska Spółka Węglowa podaje, że liczba wypadków w jej zakładach w zeszłym roku spadła o 17 procent, to wciąż zdarzają się tragedie. 23 stycznia w kopalni Karwina zginął 43-letni górnik z Bytomia. Pracował w polskiej firmie Alpex. Śmiertelnie zranił go kombajn ścianowy na poziomie około 1000 m pod ziemią.

2

Komentarze

  • Jas 07 września 2021 22:56Prawda pamietam
  • wojtas rawa xxx 27 sierpnia 2010 10:11poprostu czasem tak bywa szkoda....

Dodaj komentarz