Linia dla trzynastki


Od 1 listopada wprowadzono komunikację miejską na „ich” trasę, którą obsługiwali wspólnie z rybnickim PKS-em. Rodziło to między konkurencją konflikty, włącznie z rękoczynami. Rybnicki organizator komunikacji w mieście, Zakład Transportu Zbiorowego, usiłował ingerować, domagać się przestrzegania rozkładów jazdy, ale z marnym skutkiem. Krzysztof Szpotowicz, prezes Dewaksu, twierdzi, że polegało to na nasyłaniu na nich policji. Proceder skończył się po oddaniu sprawy do Sądu Apelacyjnego w Gliwicach i wygraniu jej przez minibusiarzy, niemniej konkurencja białych busów była solą w oku rybnickiego przewoźnika.ZTZ i Międzygminny Związek Komunikacyjny w Jastrzębiu, organizator komunikacji miejskiej w Żorach, zawiązały porozumienie, na mocy którego trasę między Rybnikiem i Żorami miałby obsługiwać jeden podmiot. Ogłoszono przetarg na tę usługę i wygrał go PKS. Minibusy z Żor nie stanęły do rywalizacji.– Chcieliśmy ujednolicić i podnieść jakość usług na tej linii – mówi dyrektor biura MZK Benedykt Lanuszny. – Autobusy, którymi jeździ zwycięzca przetargu, nie mają więcej niż cztery lata, taki postawiliśmy warunek. Powinny załatwić potrzeby komunikacyjne obu miast. Kierowcy minibusów nie stanęli do przetargu. Obecnie na tej linii jeżdżą trzy autobusy duże i trzy małe w godzinach mniejszego nasilenia.Na linie minibusowe weszły: ze strony Rybnika – Express-Bus, i z Żor – V-Bus. Jeżdżą o tych samych godzinach, co prywatne minibusy. Tym sposobem kierowcy minibusów zostali wyautowani. Już w maju br. cofnięto im zezwolenia na prowadzenie działalności z uwagi na nieprzestrzeganie przez nich rozkładów jazdy.Jerzy Piotrowicz, sekretarz Dewaksu, pokazuje decyzję o cofnięciu z 21 maja 2002 r. W jej uzasadnieniu zapisano, że nie przestrzega on przepisów ustawy, m.in. że pojazd nie jest ujęty w wykazie (istotnie z uwagi na awarię jednego z aut kierowca, by nie zawiesić kursów, użył drugiego, jednak jeszcze tego samego dnia załatwił formalności i pojazd nazajutrz znalazł się w wykazie). Ponadto wytknięto brak skoordynowanego rozkładu jazdy z Rybnika do Żor.– Nie posiadałem go, bo nam nie zatwierdzili rozkładów, jakie myśmy proponowali. Ciekawe też, że decyzja o cofnięciu zapadła wtedy, gdy gminy dogadały się w kwestii organizacji komunikacji na liniach, na których jeździmy – mówi Piotrowicz. – To był pierwszy krok, by nas wyeliminować.Specyfikacja przetargowa była kolejnym krokiem. Ustalono, że jeździć będą po trzy minibusy. Potrzeba więc ich sześć. Mogliby startować jako Dewax, ale ich jest 10. Których kolegów mieliby wyeliminować? Indywidualnie też nie mają szans. Od przewoźnika wymagano trzech mikrobusów. Niektórzy mają po dwa, ale na trzeci nie stać już żadnego. Nadto wielu z nich wzięło te autobusy na raty. Jak je teraz spłacą, gdy zostali wyeliminowani?– Chcieliśmy ich uwzględnić w nowym systemie komunikacji – mówi Andrzej Pałuchowski, naczelnik Wydziału Komunalnego UM w Żorach. – Nawet z myślą o nich wobec nich zmieniono warunek wieku samochodu, który dla minibusa ustalono na nie więcej niż 10 lat, ale zbojkotowali ten przetarg. Do każdego indywidualnie wysłaliśmy informację, że przepisy stawiają teraz ostro sprawy bezpieczeństwa. Dlatego będą musieli zatrudnić kierowców, bo nie wolno jeździć więcej niż dziewięć godzin. Zdawaliśmy sobie sprawę, że dla nich te warunki są ciężkie do spełnienia, nawet niemożliwe. Odwołali się od decyzji o cofnięciu im pozwolenia do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, skąd do dziś nie przyszło żadne rozstrzygnięcie. Nie chcemy stawiać sprawy na ostrzu noża, więc na razie jeżdżą oni i my...Naczelnik opowiada też o kłótniach i dewastacjach samochodów, jakie wyrządzają sobie kierowcy PKS i minibusów, oraz o tym, że ci ostatni nie jeżdżą w soboty, niedziele i dni wolne, że nie ma ich wieczorami i wtedy pozostaje jedynie PKS. Ponadto nie dają biletów ani nie mają kas fiskalnych.Minibusiarze protestują przeciw takim opiniom. Jeżdżą wieczorami i w soboty, w niedziele nie jeżdżą, bo im się nie opłaca.– Ale gdyby ktoś zechciał z nami porozmawiać, zasiadł do wspólnego stołu, zaproponował rozkład, dotacje do niedziel – to kupilibyśmy te kasy. Chcemy dobrze spełniać swoje obowiązki, by ludzie byli zadowoleni. Ale jeśli nawet nie wiemy, czy będziemy pracować, to co mamy robić? – denerwuje się Szpotowicz. – Przecież po to zakładaliśmy stowarzyszenie, mamy swojego prawnika, jesteśmy ludźmi cywilizowanymi i umiemy iść na kompromis. Ale nikt z nami nie chce rozmawiać.W kwestii dewastacji oskarżają kierowców PKS, że ci spychają ich podczas jazdy. Kiedyś w Gotartowicach zepchnęli jeden do lasu, samochód był cały poharatany, inny, by wyprzedzić minibusa, przejechał na pełnym gazie przez stację Esso, omijając rondo. Na wszystko są świadkowie, a często i notatka policyjna, bo oni zgłaszają tego rodzaju incydenty.Kierowcy minibusów odwołali się od decyzji o cofnięciu pozwolenia do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Motywują to naruszaniem zasad uczciwej konkurencji. Będą się odwoływać do Rzecznika Praw Obywatelskich, by wszczęto postępowanie przed Trybunałem Stanu o zmianę ustawy, która pozbawia ich pracy i źródła utrzymania. Mówią, że będą się odwoływali tak długo, jak się da, a w ostateczności sprowadzą tu panią Jaworowicz, prowadzącą telewizyjną „Sprawę dla reportera”.

Komentarze

Dodaj komentarz