Program na podpałkę


Program na lata 2003-2006 zakłada likwidację pięciu spółek węglowych, zadłużonych na łączną kwotę 14,7 mld zł, w tym rybnickiej i gliwickiej. 19 kopalń mających szanse na opłacalne fedrowanie ma przejść do Państwowej Agencji Restrukturyzacji Górnictwa i stworzyć Kompanię Węglową SA. Pięć kopalń z tych pięciu spółek (wciąż nie wiadomo które) ma zostać postawionych w stan likwidacji. Samodzielność zachowają Jastrzębska Spółka Węglowa i Katowicki Holding Węglowy, ale i one mają zostać odchudzone o kopalnie wykazujące najgorsze wyniki ekonomiczne. JSW i KHW mają więc przekazać po jednej kopalni do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, w której te dokonają żywota.Zapisane w programie tempo zmian jest zaskakujące. Kopalnie przeznaczone do likwidacji już z końcem roku mają zostać przekazane do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Wydobycie w nich ma systematycznie maleć, tak by już po sześciu miesiącach można było je zatrzymać i przystąpić do faktycznej likwidacji. Ta miałaby się zakończyć z końcem czerwca 2004 roku. Zatrudnienie w górnictwie węgla kamiennego ma spaść ze 141,4 tys. osób do 106,3 tys. na koniec 2006 roku. Krytyczny ma być przyszły rok, w ciągu którego z górnictwa ma odejść prawie 20 tys. ludzi.Wiceminister gospodarki Marek Kossowski przedstawił program 18 bm., a już następnego dnia przeciw jego realizacji protestowało w Katowicach ok. 10 tys. osób. Demonstrację zorganizowało 12 górniczych central związkowych, które zawiązały sztab protestacyjno-strajkowy. Ale nie tylko górnicy protestowali, dołączyli do nich hutnicy, kolejarze i pracownicy budżetówki.21 bm. minister gospodarki odwołał prezesów pięciu spółek węglowych przeznaczonych do likwidacji. Mirosław Kugiel, odwołany prezes Rybnickiej Spółki Węglowej, nie chciał komentować decyzji ministra.- Bez ciągłego reformowania górnictwo nie ma szans na przetrwanie. Jeśli chodzi o program rządowy, to fakt, iż trzeba zmniejszać zatrudnienie i zdolności produkcyjne, jest brutalną prawdą. Można oczywiście dyskutować nad tym, w jaki sposób powinni odchodzić ludzie z górnictwa... Powinni być jednak zaopatrzeni w osłony socjalne. To górnictwo przyczyniło się do rozwoju polskiej gospodarki. Można więc mówić o swoistym obowiązku całego społeczeństwa wobec górnictwa i nie należy o tym zapominać. Górnictwo musi się dostosować do warunków rynkowych i tego nie da się uniknąć - czy nam się to podoba, czy nie. Rząd, w którym byłem wiceministrem, nie bał się reformowania tej branży. Zmniejszyliśmy moce produkcyjne o ponad 30 mln ton, 24 kopalnie zostały zamknięte, prawie 100 tys. ludzi odeszło z nich w sposób właściwie bezkonfliktowy. W tę stronę idzie i ten rząd, ale musi zadbać o ludzi, górnicy muszą mieć pewność, że nie zostaną wyrzuceni na bruk. Reformowanie górnictwa to rzecz bardzo trudna, wie o tym każdy, kto się z tym zetknął. W Anglii ludzi, którzy zajmowali się reformowaniem górnictwa, Margaret Thatcher uhonorowała tytułami lordowskimi. U nas jest zupełnie inaczej - wyrzuca się prezesów spółek węglowych; taka jest nagroda za ich pracę - komentuje Jan Szlązak, wiceminister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka.- Najgorsza jest w tym wszystkim ta wielka niewiadoma, która powoduje nakręcanie spirali strachu wśród załogi. Nie wiemy, czy ktoś będzie wróżył z fusów, czy może zdecyduje wyliczanka - na kogo wypadnie, na tego bęc... Co rusz pojawia się inna plotka, a to że Jankowice, to znów, że Anna - mówi Krzysztof Petters, przewodniczący Rady Środowiska Związku Zawodowego Górników w Polsce w Rybnickiej Spółce Węglowej. - Kilka tematycznych komisji rządowych debatuje teraz nad tym, które kopalnie przeznaczyć do likwidacji. Jedna zajmuje się sprawami ekonomiczno-technicznymi, inna sprawdza kopalnie pod kątem występujących zagrożeń. Sami nie wiemy, ile tych komisji jest i jakie zostaną przyjęte kryteria. Jeśli rząd będzie się upierał przy likwidacji kopalń, to pojedziemy na manifestację do Warszawy w sile przynajmniej 50 tys. ludzi, tak zdesperowani są górnicy.Mówi się dużo o górniczych przywilejach. Może dla ratowania miejsc pracy warto z nich zrezygnować?- Być może z boku tak to wygląda. Górnikowi do pensji liczą wszystko: deputat węglowy, każdy grosz - nawet dofinansowanie do wczasów. Średnią pensję zawyżają płace prezesów spółki. Przeciętny górnik dołowy po potrąceniu wszystkich świadczeń dostaje na rękę ok. 1500 zł. Czy to tak dużo, gdy trzeba utrzymać rodzinę?W dzień po demonstracji w Katowicach związkowcy z „Sierpnia ’80”, który nie przystąpił do związkowego sztabu, rozpoczęli protestacyjną głodówkę w kopalniach Chwałowice i Jankowice.- Nie pozwolimy dobić naszego górnictwa. Od 1997 roku nasze zarobki kształtują się bardzo źle, realnie nawet spadają, ale o zarobkach górników mówi się tylko w grudniu, jak jest Barbórka. Co robi ten rząd, który obiecywał, że będą nowe miejsca pracy? Gdzie są nasi posłowie? Niestety, skończyły się czasy obłudy prezesów spółek, którzy mamili nas, że mają programy naprawcze. Mówili: nie bójcie się... Teraz ich odwołali i po wszystkim. Niech minister nas nie straszy, że węgiel z Czech jest tańszy, bo my też możemy powiedzieć, że politycy z Ukrainy są tańsi, też możemy ich sobie tu sprowadzić - mówi Mirosław Szczygieł, przewodniczący „Sierpnia ’80” w kopalni Chwałowice. Po ostatnich masówkach tylko w tej kopalni chęć udziału w głodówce zgłosiło ponad 200 górników.- Nieważne, która kopalnia ma być zlikwidowana, brać górnicza musi się trzymać razem i wzajemnie szanować. Wszyscy jedziemy na tym samym wózku - mówi jeden z głodujących, 47-letni Kazimierz Biedrzycki. - Zarabiam 1500-1600 zł, a prezes spółki 12-13 tys. Zgroza! Czy różnice muszą być aż takie...? Mieszkam w kamienicy, gdzie co roku jest podnoszony czynsz, a ja wciąż zarabiam tyle samo. Szkoda mi mojego zdrowia, ale sytuacja jest krytyczna. Dziś mogę stracić zdrowie, ale jak zamkną kopalnię, zostanie mi tylko się powiesić - dodaje 36-letni górnik Krzysztof Cichy. Ze względu na stan zdrowia lekarze nakazali kilku górnikom przerwanie głodówki, w ich miejsce kolejni rozpoczęli głodowy protest. We wtorek w kopalniach głodówkę prowadziło już 250 górników z „Sierpnia ’80”.25 bm. w Powiatowej i Miejskiej Bibliotece Publicznej odbyła się debata poświęcona przyszłości górnictwa. Organizatorzy: Stowarzyszenie Gmin Górniczych w Polsce, Związek Gmin i Powiatów Subregionu Zachodniego Województwa Śląskiego, rybnicka Izba Przemysłowo-Handlowa i urząd miasta zaprosili na nią m.in. wicepremiera Grzegorza Kołodkę oraz wiceministra gospodarki Marka Kossowskiego. Na debatę dotarli jednak tylko przedstawiciele Ministerstwa Finansów. Gdy Tadeusz Chrószcz, przewodniczący Stowarzyszenia Gmin Górniczych, zarzucił rządowi i parlamentowi dyskryminowanie gmin górniczych, wypominając kolejne ustawy bądź ich poprawki, wiceminister Jacek Uczkiewicz mówił o planach stworzenia nowej, bardziej klarownej ustawy o dochodach jednostek samorządowych, pozbawionej finansowych dziwolągów. Tym mianem określił m.in. zapisy przyznające gminom górniczym rekompensaty za utracone opłaty eksploatacyjne.- Trudno się pogodzić z argumentami wiceministra. Nie chcemy ekstraprzywilejów, a tylko odzyskać wpływy, które utraciliśmy w wyniku realizacji - było nie było - rządowego programu. W poprawionej ustawie o dochodach jednostek samorządowych został tylko „listek figowy” - utrzymano w mocy wykaz gmin górniczych, który ma służyć tylko temu, by gminy te w wielkiej łaskawości były zwolnione od odprowadzania do budżetu państwa tzw. podatku janosikowego. Mimo interwencji naszych senatorów po powrocie do Sejmu niekorzystne dla gmin górniczych zmiany zostały przegłosowane - wyjaśnia Tadeusz Chrószcz.- W ministerstwie musimy patrzeć na wszystkie gminy, m.in. te popegeerowskie. Sytuacja gmin górniczych w porównaniu ze średnią krajową jest stosunkowo dobra - mówił Uczkiewicz, powołując się na wskaźniki.- Chyba tylko z Warszawy tak to wygląda... Kogo wyście tu zaprosili...? - odpowiedzieli rozzłoszczeni samorządowcy. Liczyli, że usłyszą konkrety, ale tych zabrakło, nie wszyscy wytrzymali więc do końca debaty, z której pożytek był niewielki.- To, co tu usłyszałem, nie rodzi żadnych nadziei na poważne traktowanie gmin górniczych. Chcemy tylko, by przestrzegano prawa, by płacono podatki, a tu się nas przekonuje, że powinniśmy nie dostrzegać łamania prawa. Kolejne opłaty eksploatacyjne są przesuwane na 2007 rok. Konia z rzędem temu, kto uwierzy, że w 2007 roku zobaczy te pieniądze. Ja mam już za sobą zamknięcie kopalni. Koszty zlikwidowania kopalni są dużo wyższe od kosztów utrzymywania nieczynnego zakładu, więc mam wątpliwości, czy ta likwidacja kiedykolwiek nastąpi. W przypadku mojej gminy była to jeszcze o tyle szczęśliwa sytuacja, że wszyscy zatrudnieni na Dębieńsku znaleźli pracę w innych kopalniach. Ale ten pakiet socjalny już się skończył. U nas bezrobocie jest wysokie, ale to dlatego, że utraciliśmy 2,5 tys. miejsc pracy, choć nie zwolniono nikogo. Dla kogo ma być ta reforma? To przecież my chcemy tu godnie żyć, a panowie z ministerstwa przyjechali tu, by przekonywać nas, że to w Warszawie powinno się żyć lepiej - mówił po wyjściu z sali zdenerwowany burmistrz Czerwionki-Leszczyn Marek Kornas.- Wielokrotnie proponowaliśmy dialog w istotnych dla Śląska sprawach, ale nie doczekaliśmy się odpowiedzi. Nowy program restrukturyzacji, który 20 listopada przyjął rząd, ma być do 15 grudnia uchwalony w formie ustawy. Ale to już musztarda po obiedzie, bo budżet państwa został uchwalony, więc realizacja jakichś instrumentów finansowych nie będzie możliwa. Tych środków finansowych po prostu nie będzie. W naszym parlamencie nadal panuje wielkie niechlujstwo legislacyjne, a samorządy wciąż mogą niewiele - komentuje Tadeusz Chrószcz.- Nie poprzemy tego programu ze względu na brak zapewnienia pracy dla tych 17 tys. ludzi, dla których nie ma w tym programie żadnych propozycji - zapewnił w imieniu śląskich parlamentarzystów Ryszard Pojda, poseł Unii Pracy z Wodzisławia Śl. Dodał, że wraz z innymi parlamentarzystami postara się wprowadzić do programu poprawki korzystne dla śląskich gmin i samych górników.- Z informacji, które posiadam, wynika, że nie jest jeszcze wypracowany końcowy model weryfikacji kopalń. O tym, które zostaną przeznaczone do likwidacji, dowiemy się pewnie w najbliższym czasie. Półtora tygodnia temu ukończyliśmy opracowywanie programu naprawczego rybnickiej spółki. Według niego żadna z kopalń nie jest przewidziana do likwidacji i potrafimy to uzasadnić. Koszty produkcji węgla w naszej spółce należą do najniższych w polskim górnictwie, ale ostateczne decyzje podejmie właściciel - mówił po debacie Piotr Rykala, wiceprezes Rybnickiej Spółki Węglowej.Jastrzębska Spółka Węglowa ma przejąć koksownie Przyjaźń i kombinat Zdzieszowice oraz spółkę-córkę Polski Koks i stać się jednym z największych w Europie koncernów węglowo-koksowych. Potem rozpocznie się jego prywatyzacja. Zdaniem Zbigniewa Boniuszki, dyrektora Departamentu Gospodarki Narodowej w Ministerstwie Finansów, chętnych na pewno nie zabraknie. - Węgla koksującego i koksu na świecie brakuje, a według moich informacji Polski Koks jest drugim bądź trzecim eksporterem koksu na świecie - mówi Boniuszko.Inne spotkanie odbyło się w Katowicach, gdzie z przedstawicielami central związkowych spotkał się wiceminister gospodarki Marek Kossowski.- Spotkanie się odbyło, tylko tyle można o nim powiedzieć. Skoro mówi się o wyborze mniejszego zła, tj. o utrzymaniu 100 tys. miejsc pracy w górnictwie kosztem likwidacji 35 tys. miejsc, to o czym tu dyskutować. Po raz pierwszy proponuje się likwidację kopalń, nie przedstawiając pracownikom żadnej alternatywy, chyba że uznać za taką bezrobocie. A przecież można zacząć normalnie dyskutować, jak wyprowadzić górnictwo z kryzysu, jak może ono normalnie funkcjonować bez wielkich pieniędzy z budżetu państwa. Nie wiemy niestety, jakie stanowisko w kwestii górnictwa węgla kamiennego wynegocjowano w rozmowach z Unią Europejską. Rząd nie odpowiada na nasze pytania w tej sprawie. Słyszymy tylko, że Unia chce likwidacji polskiego górnictwa. Gdy w sierpniu rozwiązywała się Wspólnota Węgla i Stali, mówiło się o dotowaniu przez Unię wydobycia węgla w krajach UE. Węgiel jest tylko w Hiszpanii, Niemczech i w Polsce, więc coś tu jest chyba nie tak - powiedział „Nowinom” po poniedziałkowym spotkaniu Dominik Kolorz, przewodniczący Międzyzakładowej Komisji Koordynacyjnej „Solidarności”.Dziś, 27 bm., o 11 w Warszawie rozpocznie się nadzwyczajne posiedzenie komisji trójstronnej (rząd - pracodawcy - związkowcy) ds. bezpieczeństwa socjalnego górników i ich rodzin. Strona związkowa przedstawi na nim swoje tezy nowego programu restrukturyzacji górnictwa.6 grudnia we wszystkich śląskich kopalniach związkowy sztab przeprowadzi referendum w sprawie strajku generalnego. Jeśli weźmie w nim udział minimum 50 proc. wszystkich pracowników kopalń, a większość z nich poprze strajk, już kilka dni później staną prawdopodobnie wszystkie śląskie kopalnie.- Taki strajk, by przyniósł skutek, musiałby trwać przynajmniej miesiąc. Po dwudziestu paru dniach w Polsce centralnej może być już zimno i ciemno - mówi Dominik Kolorz.

Komentarze

Dodaj komentarz