Siatkarze, trenerzy i działacze Jastrzębskiego Węgla świętują wicemistrzostwo Polski / Wacław Troszka
Siatkarze, trenerzy i działacze Jastrzębskiego Węgla świętują wicemistrzostwo Polski / Wacław Troszka
Siatkarze Jastrzębskiego Węgla nie sprostali Skrze Bełchatów w finale PlusLigi. W rywalizacji do trzech zwycięstw bełchatowianie wygrali 3:1 i to oni cieszyli się ze zdobycia złotych medali w hali lodowiska Jastor. Srebro kibice Jastrzębskiego Węgla też przyjęli z zadowoleniem.
Faworytem finałowej rywalizacji była Skra. Dla drużyny trenera Jacka Nawrockiego tylko triumf w lidze mógł uratować ten sezon po niepowodzeniach w rozgrywkach o Puchar Polski i Lidze Mistrzów.
Na zawodnikach Jastrzębskiego Węgla takiej presji nie było. Oni wykonali plan stawiany przez zarząd klubu. Najpierw zdobyli puchar kraju, a następnie awansowali do finału ligowych rozgrywek. Już w pierwszym spotkaniu w Bełchatowie jastrzębianie sprawili ogromną niespodziankę, wygrywając 3:2. Kolejne trzy mecze wygrała Skra, choć trzeba przyznać, że w czwartym spotkaniu ekipa Roberto Santilliego była bliska zwycięstwa i wówczas o losach mistrzostwa decydowałby piąty mecz.
Nie udało się, ale nikt do graczy Jastrzębskiego Węgla nie ma o to żalu. Wręcz przeciwnie: siatkarze zostali owacyjnie pożegnani przez swoich kibiców. Tylko niepoprawni optymiści mogli liczyć, że zespołowi z Jastrzębia uda się przełamać hegemonię Skry. Ekipa z Bełchatowa od sześciu lat regularnie zdobywa mistrzowską koronę. Nikogo to nie dziwi, bowiem klub sponsorowany przez Polską Grupę Energetyczną dysponuje budżetem na poziomie 10 mln zł. Stać go zatem na sprowadzenie graczy z najwyższej półki. Nawet aktualni mistrzowie Europy, których w bełchatowskiej drużynie jest aż siedmiu, nie mają pewnego miejsce w wyjściowej szóstce. Jastrzębianie tymczasem mają budżet niemal trzykrotnie mniejszy.
Pieniądze jednak nie grają. Gdyby tak było, to wyżej od Jastrzębskiego Węgla rozgrywki powinny skończyć Asseco Resovia Rzeszów (9 mln zł), ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (7 mln zł) czy Delecta Bydgoszcz (5 mln zł). Tymczasem prezes Zdzisław Grodecki postawił na włoską szkołę siatkówki. W 2006 roku ściągnął z Italii trenera Tomaso Totolo. Gdy ten po zdobyciu wicemistrzostwa Polski odszedł do Sisleya Treviso, szkoleniowcem Jastrzębskiego Węgla został jego rodak Roberto Santilii. Włoch z sezonu na sezon poprawiał lokaty zajmowane przez swoją drużynę. W 2008 roku była ona czwarta. Przed rokiem cieszyła się z brązowych medali mistrzostw kraju. Teraz jest już druga.
– Z pewnością to jeden z najlepszych sezonów w historii, ale ja nie mogę być szczęśliwy. Taka już moja natura: chcę zrobić więcej, niż tylko się da. Więcej niż wszystko. Mieliśmy specjalne spotkanie przed tymi meczami, aby się zmotywować. Muszę jednak podkreślić, że była to wspaniała lekcja dla moich siatkarzy, szczególnie tych młodych. Nigdzie indziej nie nabiorą takiego doświadczenia jak w meczach o dużą stawkę – mówił po finałowej batalii Santilli.
– Myślę, że w tym sezonie dostarczyliśmy swoim wspaniałym kibicom niezapomnianych emocji. Nie chodzi tylko o to, że zdobyliśmy Puchar Polski czy srebrny medal PlusLigi. Graliśmy również w Lidze Mistrzów i tam sukcesu sportowego nie odnieśliśmy. Jednak dawka emocji, jaką dostarczyliśmy naszym kibicom, powinna im zrekompensować to, że nie awansowaliśmy w tych rozgrywkach do kolejnej rundy. Myślę, że na tym właśnie polega sport, by kibicom dostarczać emocje. Gdyby ich nie było, nikt by nas nie oglądał – mówi Paweł Rusek, libero Jastrzębskiego Węgla, który w tym klubie gra już od sześciu lat.


JASTRZĘBSKI WĘGIEL – PGE SKRA BEŁCHATÓW 0:3 (22:25, 22:25, 25:27)
JASTRZĘBSKI WĘGIEL – PGE SKRA BEŁCHATÓW 2:3 (18:25, 30:28, 25:23, 21:25, 11:15)
Jastrzębski Węgiel: Łomacz, Hardy, Czarnowski, Yudin, Abramow, Nowik, Rusek (libero) – Master, Pęcherz, Azenha, Novotny, Sobala.

Komentarze

Dodaj komentarz