Zbiornik Racibórz Dolny: rząd straszy zwolnieniami, a potrzebne jest jasne prawo

Jeśli do końca tego roku do Funduszu Spójności nie trafi wniosek o dofinansowanie budowy zbiornika Racibórz Dolny – Polder, to Andrzej Markowiak, obecny zastępca dyrektora Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Gliwicach ds. wdrażania projektu może się pożegnać ze stanowiskiem. Tak można zrozumieć jedną z ostatnich wypowiedzi m.in. Adama Zdziebły, wiceministra rozwoju regionalnego.

– Co to zmieni? Decyzje personalne nic nie pomogą, bo nie ma jasnego prawa. Państwo samo sobie robi na złość, bo ceny gruntów rosną, a czasu jest coraz mniej. Dokumentacja z naszej strony jest gotowa, ale formalności wloką się w nieskończoność. Jesteśmy traktowani na zasadzie kija i marchewki: zróbcie to, to dostaniecie tamto – nie kryje zdenerwowania Czesław Burek, wójt gminy Lubomia, na terenie której ma powstać tak ważny dla bezpieczeństwa polder. Zaznacza jednak, że nie szuka wojny i dla dobra sprawy gotów jest znaleźć nić porozumienia z dyrektorem Markowiakiem.
W podobnym tonie wypowiada się Andrzej Markowiak. – Te zapowiedzi mnie nie przestraszą. Wniosek do Funduszu Spójności nie jest rozstrzygający. Po raz drugi złożyliśmy wniosek o decyzje środowiskowe, bo pierwszy został odrzucony. Ważny jest także wniosek o pozwolenie na budowę. Niestety, obecne przepisy są fatalne i dalej nie wiemy, czy mamy nabywać ziemie w czaszy – powiedział nam Andrzej Markowiak.
Z wypowiedzi wynika, że straszak w postaci zapowiadanych zwolnień może wcale nie przynieść przyspieszenia w sprawie budowy polderu. Może pomóc tutaj jedynie jasne, przejrzyste prawo w kwestii budowy tzw. suchego zbiornika. I ono jest tak naprawdę kluczem do rozwiązania problemu. Więcej na temat napiszemy w najbliższym wydaniu "Nowin".

1

Komentarze

  • ślązak pozoranci 06 czerwca 2010 08:39 liczy się szum zamieszanie a efekt koncowy na minusie tak rządzą w warszawie pola...Był pierwszy sołtys III RP i są efekty.W tym kraju rządzi przez stwarzanie pozorów.

Dodaj komentarz