. To pomysł proboszcza księdza prałata Teodora Suchonia. Dużego fiata kupił na złomowisku i zlecił jego pomalowanie, a figurę kapłana zamówił w zakładzie pod Przemyślem. Całą ideę tłumaczy następująco: ksiądz jechał dużym fiatem, kiedy został uprowadzony, a następnie zamordowany przez Służbę Bezpieczeństwa. Stało się to 19 października 1984 roku, stąd na tablicy rejestracyjnej jest skrót SB i owa data.
– W bagażniku umieściliśmy kamienie, bo oprawcy przywiązali kapłanowi do nóg worek wypełniony kamieniami o wadze jedenastu kilogramów – tłumaczy ksiądz Teodor Suchoń. Dlaczego fiat jest wbity w mur? – Ten mur symbolizuje zniewolenie. Zarówno to, jakiemu poddany był nasz kraj, jak i nasze, wewnętrzne – wyjaśnia duchowny. I dodaje, że instalacja zawiera też słowa „Zło dobrem zwyciężaj”, które stały się mottem kapłaństwa księdza Jerzego. Czy nie jest zbyt kontrowersyjna? – A dlaczego ma być? – pyta proboszcz. – Kontrowersje były w czasie pierwszego Bożego Narodzenia po śmierci księdza Popiełuszki, kiedy w Warszawie umieszczono dzieciątko w bagażniku fiata. Chcieliśmy stworzyć w Chwałowicach miejsce kultu księdza Jerzego, instalacja ma też walory edukacyjne – dodaje.
Ksiądz Jerzy Popiełuszko, od niedawna błogosławiony Kościoła katolickiego, nie był związany z Chwałowicami, ale proboszcz czuje z nim duchową więź. – Wygłaszałem kiedyś kazanie na mszy za ojczyznę, którą co czwartek organizował ksiądz Kazimierz Jancarz, jeden z trzech wielkich duszpasterzy Solidarności. To było w Mistrzejowicach. Ksiądz Popiełuszko też odprawiał tam msze – tłumaczy ksiądz Suchoń. Sprowadził też do Rybnika relikwie księdza Jerzego Popiełuszki. – Ich uroczyste wprowadzenie do kościoła odbędzie się 19 października – informuje duchowny. Ksiądz Jerzy Popiełuszko został uprowadzony w drodze z Bydgoszczy do Warszawy, gdy wracał z parafii pw. św. Polskich Braci Męczenników. Był torturowany. Oprawcy wrzucili go do bagażnika dużego fiata, skrępowawszy mu ręce w taki sposób, by próby poruszania się powodowały zaciskanie pętli na szyi.
30 października 1984 roku z zalewu na Wiśle koło Włocławka wyłowiono jego zwłoki. Samochód, w którym odbywał swoją ostatnią podróż, znajduje się w Sanktuarium Maryjnym w Kałkowie koło Starachowic. Auto stoi w poświęconej mu kaplicy. Jest niebieskie i ma 18 tys. 688 kilometrów na liczniku. Przekazał je ksiądz Kazimierz Jancarz, przyjaciel zamordowanego kapłana.
Komentarze