Mirosław Rudnicki z Olzy ze smutkiem wspomina swoje życie. Los go nie oszczędzał / Iza Salamon
Mirosław Rudnicki z Olzy ze smutkiem wspomina swoje życie. Los go nie oszczędzał / Iza Salamon

Kolejny raz powracamy w przeszłość, do archiwalnych artykułów "Nowin". Odnaleźliśmy pana Mirosława Rudnickiego z Olzy. 40 lat temu chciał wyglądać elegancko na towarzyskim spotkaniu w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Przypiął sobie wąski krawat do koszuli igłą. Następnego dnia wylądował na operacyjnym stole w wodzisławskim szpitalu z igłą w... sercu, walcząc o życie. Była to kolejna, udana operacja urazu serca w Wodzisławiu, o której pisała nasza gazeta. Od tamtego czasu pan Mirosław nie ma urazu do igieł, chociaż chowa je i pilnuje, by nic się nie stało. Większe ciosy spadły jednak na niego w życiu: śmierć młodej żony i 33-letniej córki Kariny. Zapraszamy naszych Czytelników do następnego wydania "Nowin", w którym znajdzie się ciekawa, lecz i smutna historia pana Mirosława z Olzy.

Komentarze

Dodaj komentarz