Monika i Jacek Szustakowie przetarli szlaki dla innych zainteresowanych adaptacją strychu / Dominik Gajda
Monika i Jacek Szustakowie przetarli szlaki dla innych zainteresowanych adaptacją strychu / Dominik Gajda
Ciemne, zakurzone strychy w powojennych blokach w Leszczynach rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Na tych poddaszach ludzie stworzyli sobie rewelacyjne mieszkania z klimatem. W ten sposób w gminie powstało około 70 nowych mieszkań. Niedawno ruszyła procedura wykupu pierwszego z nich. – Jest to formalnie dość skomplikowane. Mieszkanie można wykupić, jeśli zaadaptowany strych znajduje się w budynku, który gmina przeznaczyła do sprzedaży. Lokator musi zrobić dwie wyceny, przed i po adaptacji, wówczas od kwoty sprzedaży odejmuje się koszty, jakie poniósł na adaptację. Cena wykupu takiego mieszkania na strychu to około 10-15 tys. zł – wyjaśnia Marian Uherek, dyrektor Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Czerwionce-Leszczynach.
Monika i Jacek Szustakowie jako jedni z pierwszych podjęli się przerobienia strychu na wymarzone mieszkanie. Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania: taras, kuchnia połączona z pokojem dziennym, sypialnia, pokój dla dzieci, łazienka, garderoba. Razem około 80 metrów kw. – Zaczęliśmy w 2001 roku, a dwa lata później już mieszkaliśmy. Pomysł wziął się stąd, że w gminie brakuje lokali komunalnych. Jak złożyliśmy wniosek, to dowiedzieliśmy się, że musimy czekać aż siedem lat! Dlatego zdecydowaliśmy się na strych – wspomina pani Monika. Początki nie były łatwe. Kiedy pierwszy raz zobaczyła poddasze w bloku przy ulicy Konopnickiej, chciała zrezygnować, bo było ciemno, brudno i duszno, wszędzie walały się jakieś stare szmaty, pudła. Była przerażona.
– Mam jednak wspaniałego męża, który jest złotą rączką i wszystko potrafi zrobić. Z zawodu i z powołania jest budowlańcem. Jak spojrzał na ten strych, od razu oczami wyobraźni zobaczył, gdzie będzie kuchnia, a gdzie łazienka. 95 procent prac wykonaliśmy sami z pomocą rodziny. Kosztowało nas to około 60 tys. zł – mówi Monika Szustak, która z mężem przetarła szlaki dla zainteresowanych adaptacją. Dzisiaj ludzie przychodzą oglądać ich mieszkanie, pytają o szczegóły. Ich śladem poszedł Wojciech Górecki, który rok temu z żoną Elżbietą zamieszkał na poddaszu. – Byliśmy z żoną pod wrażeniem strychów przerobionych na mieszkania. Na końcowy efekt pracowaliśmy półtora roku. Roboty było sporo, ale wyszło o wiele taniej niż zakup mieszkania na wolnym rynku – mówi pan Wojtek.
Aby zaadaptować przestrzeń pod dachem, trzeba podłączyć lokal do instalacji, ocieplić od strony dachu, a potem zabudować przestrzeń wewnętrzną. W ZGM-ie przyznają, że roboty bywały uciążliwe dla lokatorów z niższych pięter. – Niektórzy skarżyli się głównie na hałas, ale jakoś udawało się to pokojowo rozwiązać – mówią pracownicy zakładu. Cały pomysł wyszedł od gminy, która chciała w ten sposób załatać dziurę w zasobach mieszkaniowych. Udało się. Jak mówi Hanna Piórecka-Nowak, rzeczniczka magistratu, 10 lat temu urząd opracował projekt zagospodarowania pomieszczeń na poddaszach leszczyńskiego osiedla. Jego realizacja potrwa do końca tego roku. – Obecnie do wzięcia pozostało już tylko dziewięć mniejszych pomieszczeń na strychach – dodaje pani rzecznik.
Zainteresowanie projektem wzrosło po zakończeniu termomodernizacji osiedla, kiedy to wymieniono m.in. dachy. Zbiegło się to w czasie ze znaczącym wzrostem cen mieszkań wolnorynkowych. O poddasza w Leszczynach zaczęli się dopytywać także ludzie z innych miast. W sumie gmina przeznaczyła do adaptacji 32 budynki. 24 rodziny już mieszkają na poddaszach, 37 jeszcze prowadzi prace, a pięć czeka na rozpatrzenie wniosku. Jak wygląda procedura? Z listy strychów zainteresowana osoba wybiera sobie dane pomieszczenie, składa wniosek o przydział, podpisuje umowę przedwstępną na sześć miesięcy, po czym przygotowuje projekt adaptacji, uzgodnienia oraz wycenę strychu. Z tą dokumentacją ponownie zgłasza się do ZGM-u, gdzie otrzymuje zgodę na rozpoczęcie prac. Na ich wykonanie ma półtora roku.
– Po zakończeniu prac przeprowadzamy odbiór i podpisujemy umowę najmu. Od tej chwili mieszkanie wprowadzone jest do gminnych zasobów i najemców obowiązują takie same zasady jak innych lokatorów – wyjaśnia dyrektor Uherek. Dodaje, że dzięki gminnemu projektowi adaptacji strychów ludzie mają gdzie mieszkać, mniejsza jest kolejka po M komunalne, a gmina ma dodatkowy zysk. Lokatorzy mają tylko jedną wątpliwość. – Sami stworzyliśmy te mieszkania, włożyliśmy tutaj swoje pieniądze i pracę, więc dlaczego gmina ma na nas jeszcze zarabiać? Cena strychowa, czyli te 10-15 tys. zł, to jakby nie było spora suma za coś, co jeszcze niedawno było zagracone i brudne – mówią.

Komentarze

Dodaj komentarz