Wolontariuszki z CRIS-u zakładały zainteresowanym biblioteczne karty / Adrian Karpeta
Wolontariuszki z CRIS-u zakładały zainteresowanym biblioteczne karty / Adrian Karpeta
W psychiatryku można było wypożyczyć sobie ciekawych rozmówców: lesbijkę, feministkę czy bezdomnego. Rybnik jest bardzo tolerancyjny, nowoczesny, choć to nieduże miasto – mówiła lesbijka. – Zwiedziłem kawał świata, a bezdomnym zostałem z powodu serii nietrafionych decyzji – zwierzał się człowiek bez stałego adresu. W sobotę na terenie psychiatryka odbyła się akcja „Żywa biblioteka”. Zainteresowani najpierw musieli się zapisać do „biblioteki”, a potem mogli wypożyczyć żywą książkę. Wypożyczano standardowo na pół godziny z możliwością przedłużenia, rozmowa toczyła się w półmroku. Bestsellerem była lesbijka Magda, która pochodzi z Małopolski, od dwóch lat mieszka w Rybniku. Pracuje na stanowisku kierowniczym.
– Zdecydowałam się wziąć udział w tej akcji, bo chcę, by ludzie dowiedzieli się, jacy jesteśmy naprawdę. Bo znają nas często tylko z manifestacji – mówiła Magda. Ludzie pytali ją o poglądy, ale nikt nie przekraczał granicy intymności. – Nie jestem za adopcją dzieci, to byłaby paranoja. Ale już legalizacja związków, ułatwienia prawne, spadkowe – jak najbardziej. To będzie ułatwienie dla państwa, dla wszystkich – tłumaczyła. Wypożyczano również bezdomnego. Reprezentował Stowarzyszenie Pomocy Wzajemnej „Być razem” z Cieszyna. – Ciągle jestem pod opiekuńczymi skrzydłami tej organizacji. Mieszkam w jednym z jej domów, mogę tam zostać aż do śmierci. Ale myślę, że jeszcze stanę na własnych nogach, mam dopiero 60 lat, życie przede mną! – mówił.
Akcję zorganizowało Centrum Inicjatyw Społecznych CRIS z Rybnika. – „Żywa biblioteka” to niestandardowa edukacja o prawach człowieka, bo wiele osób wcale ich nie zna. Zaprosiliśmy m.in. lesbijkę, feministkę, dwie wegetarianki, osobę z tatuażem, byłego bezdomnego, zakonnicę, niepijącą alkoholiczkę, niewidomego – mówi Agnieszka Zielonka-Mitura z CRIS. Szpital psychiatryczny wybrano celowo, bo jest to miejsce naznaczone. Jedna z wolontariuszek centrum była pacjentką tego szpitala. Wtedy odkryła, że mieszkańcy się go boją. – Tymczasem każdy może tu przyjść, bo nikt nie czai się w krzakach, nikt nikomu nie zrobi krzywdy – dodaje Agnieszka Zielonka-Mitura.

Komentarze

Dodaj komentarz