Sąd skazał Piotra G. na 25 lat więzienia za zamordowanie studentki z Boguszowic.
20-letnia Dorota przepadła bez wieści nocą z 31 sierpnia na 1 września 2008 roku. Wszczęto poszukiwania, ale policja się nie popisała. Blisko tydzień później ojciec dziewczyny razem z jej chłopakiem znaleźli ciało. Leżało przysypane ziemią i liści kilka metrów od namiotu, w którym wtedy zamieszkiwał morderca, rozbitym w zagajniku w pobliżu osiedla. W piątek, na ostatniej rozprawie kończącej proces biegła psychiatra Mariola Myśliwiec przedstawiła opinię, która nie pozostawia wątpliwości: 22-letni obecnie Piotr G. ma głęboko zaburzoną osobowość. – To niezwykle rzadki, wręcz książkowy przykład socjo- i psychopaty, którego nie zmieni żadna terapia. Trzeba chronić społeczeństwo przed takimi ludźmi – mówiła biegła. Słowa zrobiły wrażenie, ale sąd orzekł 25 lat odsiadki.
– Zabił dziewczynę bez powodu. Co jeszcze trzeba zrobić w tym kraju, żeby dostać dożywocie? Mają rację ci, którzy mówią, że do sądu idzie się nie po sprawiedliwość, tylko po wyrok – mówiła matka Doroty. Ojciec, występujący w roli oskarżyciela posiłkowego, podobnie jak prokurator domagał się dożywocia. Nie mógł uwierzyć, że sąd wziął pod uwagę m.in. to, że morderca przyznał się do winy. – Co to za przyznanie się? Przyznał się dopiero wtedy, jak go złapali, a w jego szafce w pracy znaleźli buty, na których były ślady krwi naszej córki! – mówił. Oskarżony nie usłyszał wyroku. Zrezygnował z udziału w rozprawie zaraz na początku, gdy sąd pozwolił mediom na robienie zdjęć, stwierdzając, że przyczynia się to do szkalowania jego rodziny.
Wcześniej domagał się zmiany składu orzekającego, oświadczając, że obecny jest stronniczy, bo nie skierował go na specjalistyczne badania psychiatryczne. Mariola Myśliwiec zwróciła uwagę, że takie zachowanie oskarżonego potwierdza tylko opinie biegłych na temat jego osobowości. – On w wieku 18 lat był już cztery razy karany. Niewielkie bodźce wywołują w nim agresję – mówiła. Wyrok nie jest prawomocny. Rodzice i prokuratura zapowiadają apelację.
Sąd skazuje zabójcę powszechnie lubianej studentki na 25 lat więzienia. Rodzice i prokuratura zapowiadają apelację, żądając dożywocia.
Piotr G. miał wtedy 20 lat, a pracował w Rybnickich Służbach Komunalnych. 31 sierpnia 2008 roku przez barem Piwnica przypadkiem spotkał Dorotę, którą znał, bo razem z nią chodził do zerówki. Był późny wieczór, dziewczyna dała mu się namówić na spacer. Nie ma świadków. Przebieg tragicznych zdarzeń jest znany wyłącznie z relacji samego oskarżonego. Zabezpieczone ślady i zebrany materiał dowodowy potwierdzają sporą część jego zeznań. Niestety, gdy znaleziono ciało, było już w takim stanie, że nie wszystkie szczegóły jego opowieści dało się zweryfikować. Rodzice dziewczyny są przekonani, że zabójstwo ich córki miało podłoże seksualne, a Piotr G. oczekiwał czegoś więcej niż tylko spaceru.
Po zatrzymaniu przez policję przyznał się do winy i wziął udział w wizji lokalnej, w czasie której bez emocji opisywał, w jaki sposób katował swą ofiarę. Potem zaczął zmieniać zeznania. W czasie piątkowej rozprawy wyjaśnienia składało dwóch ostatnich świadków. Jeden pracował razem z oskarżonym w RSK. – Jak tylko się zatrudnił, ciągle były na niego skargi. Dokuczał innym, robił im na złość, a nawet bił bez powodu. Czasem przynosił kradzione narzędzia i pytał, czy nie chcemy kupić – mówił mężczyzna. W rozprawie wzięły też udział trzy biegłe: dwóch psychiatrów i psycholog. Biegła psychiatra Mariola Myśliwiec wyjaśniła, że biegli nie mieli cienia wątpliwości co do tego, że oskarżony wiedział, co robi. Dzięki badaniom ambulatoryjnym stwierdzili, że był w pełni poczytalny, dlatego nie skierowali go na obserwację sądowo-psychiatryczną.
– Bardzo dokładnie, bez emocji i spokojnie opowiadał, jak pozbawiał ofiarę życia. Gdyby działał w afekcie, nie wszystko by pamiętał. Nie było też urojeń ani reakcji emocjonalnych. W którymś momencie zrobił sobie przerwę i zastanawiał się, jakiego użyć narzędzia, by dziewczyna przestała charczeć. Gdy w jego przekonaniu nastąpił zgon, znów myślał, co zrobić, by nie ponieść konsekwencji. Wtedy rozebrał zwłoki, przysypał liśćmi, ziemią i nakrył plandeką, by szybciej się rozkładały. Potem aż do zatrzymania codziennie sprawdzał, jak postępuje proces rozkładu – mówiła Mariola Myśliwiec. W czasie rozprawy obejrzano także nagranie wideo z wizji lokalnej. Piotr G. opisywał w jej trakcie, jak pierwszy raz uderzył swoją ofiarę łokciem w twarz, a potem bił ją pięściami i czołem w okolice nosa, kopał w szyję i próbował udusić paskiem od spodni. Na koniec użył żelaznego pręta, który trzymał w namiocie, rozbitym w zagajniku nieopodal boguszowickiego osiedla.
W mowie końcowej prokurator Karina Kakala żądała dla niego kary dożywocia. Podobnie ojciec zamordowanej, który łamiącym się głosem zauważył, że żaden wyrok nie wróci życia jego córce. – Ktoś tak młody nie może być zły do cna. Ludzi leczy się z takich dewiacji. To przestępca młodociany i należałoby dać mu szansę. Ból tej rodziny jest potworny, ale proszę wziąć pod uwagę ból jego rodziców. Wychowali mordercę i też cierpią – mówiła mecenas Krystyna Piotrowska, obrończyni Piotra G. Sędzia Ewa Stępień, ogłaszając wyrok 25 lat więzienia, zaznaczyła, że nie można nie wziąć pod uwagę tego, że to człowiek młody, który przyznał się do winy i opisał przebieg wydarzeń. W specyficzny dla siebie sposób przeprosił też rodziców Doroty, którą zamordował.
Komentarze