Henryk i Aniela Profaskowie z córką Renatą Kolarczyk oraz Jan Niemczyk są zdegustowani postawą władz gminy / Iza Salamon
Henryk i Aniela Profaskowie z córką Renatą Kolarczyk oraz Jan Niemczyk są zdegustowani postawą władz gminy / Iza Salamon
Rodziny, które mieszkają przy bocznej ulicy Radoszowskiej, mają problem z dojazdem do domów.
– Mamy XXI wiek i żeby takiego kawałka drogi nie można było zrobić? – denerwuje się Henryk Profaska. Jego żona Aniela pokazuje pisma, które wysyłali tej w sprawie do rybnickiego magistratu, do Urzędu Gminy w Gaszowicach, do kopalni. Odpowiedzią są tylko doraźne naprawy, które przynoszą poprawę na krótki czas. – Jak tu z dzieckiem do szkoły jeździć? – pyta Renata Kolarczyk, córka pana Henryka. Profaskowie z rodziną mieszkają na granicy Szczerbic i Rybnika. Z żalem patrzą na drogi u sąsiada. – Tam, gdzie się kończy asfalt i trelinka, kończy się Rybnik – nie kryje goryczy Henryk Profaska. Wspomina, że kiedyś kostka sięgała nieco dalej. Gdy Rybnik robił kanalizację, firma zdjęła trelinkę, a położyła na krótszym odcinku.
– Teraz cała deszczówka z utwardzonej drogi leci na dojazd do naszego domu – mówi pan Henryk. Co gorsza, w pobliżu płynie dopływ potoku Gzel. Od strony Szczerbic jest zarośnięty wysokimi chwastami. – Chaszcze już wchodzą na naszą działkę. Dziwne, że od strony Rybnika wszystko jest wykoszone – dziwi się Renata Kolarczyk. Podobne problemy ma mieszkający niedaleko Jan Niemczyk. – Odcinek od tego rozjazdu do swojego domu utrzymuję sam – mówi. Rok temu Aniela Profaska otrzymała z urzędu gminy odpowiedź na pismo w sprawie remontu odcinka ulicy Radoszowskiej, bocznej. „Po przeprowadzeniu wizji w terenie urząd nie potwierdza, że po takiej drodze, jaka jest obecnie, nie da się jeździć” – czytamy w piśmie.
Sołtys Mieczysław Szymik próbuje załagodzić sytuację, zwłaszcza że dróg w kiepskim stanie jest więcej. – 17 dróg jest prywatnych, natomiast jeśli chodzi o odnogę tej ulicy, przy której mieszkają państwo Profaska i pan Niemczyk, to najpierw trzeba tam usunąć skutki szkód górniczych. Dlatego 21 września zwróciłem się do kopalni Rydułtowy-Anna z pytaniem, kiedy uregulują dopływ potoku Gzel oraz wyrównają teren. Bez tego nie możemy planować inwestycji w tym rejonie – wyjaśnia sołtys Szymik. Dlaczego gmina nie wykosi chwastów wzdłuż potoku? Usłyszeliśmy, że również z powodu szkód górniczych, bo teren jest podmokły i wymaga naprawy. Póki kopalnia go nie utwardzi i nie podniesie o metr, nie można nic zrobić.
Tymczasem wójt Andrzej Kowalczyk nerwowo zareagował na pytanie o stan ulicy. – Przecież jest przejezdna, więc w czym problem? Żadnych inwestycji tam nie będzie, bo są raptem dwa, trzy domy, a drogą jeżdżą może cztery osoby. Poza tym już wcześniej jeden dom został wykupiony, a nad drugim kopalnia się zastanawia. Teren jest przewidziany do rekultywacji, ale asfalt nie aż tak bardzo potrzebny. Mamy drogi w dużo gorszym stanie, przy których stoi piętnaście domów. Musimy przyjąć jakąś hierarchię potrzeb, bo gmina to nie tylko Szczerbice – argumentuje. Dodaje, że w ciągu ostatnich dwóch lat w Szczerbicach wyremontowano kilka ulic. Ludzie z Radoszowskiej są zdegustowani postawą władz gminy. – Przecież tak samo jesteśmy mieszkańcami i mamy prawo do normalnego dojazdu – mówią.

Komentarze

Dodaj komentarz