20030701
20030701


Tragedia, do jakiej doszło nad ranem 6 lutego 2002 roku w podziemnym chodniku w kopalni Jas-Mos, kiedy to wybuch pyłu węglowego zabił pracujących w nim dziesięciu mężczyzn, poruszyła cały kraj. W województwie śląskim ogłoszona została trzydniowa żałoba. Kilka godzin po wypadku na kopalni pojawił się premier Leszek Miller. Zapowiedział wówczas, że rodziny tragicznie zmarłych górników zostaną otoczone szczególną opieką. Trzy tygodnie później ponownie pojawił się w Jastrzębiu. W urzędzie miasta wręczył wdowom dokumenty nadające im prawo do pobierania specjalnych rent. Wydarzenie to trafiło na czołówki niemal wszystkich telewizyjnych i radiowych informacji.Zrozpaczone kobiety nie zdawały sobie wówczas sprawy z faktu, że nie był to żaden akt szczególnej troski ze strony szefa rządu. Zgodnie z obowiązującym w górnictwie zbiorowym układem pracy renty takie przysługują wszystkim rodzinom, które stracą swoich żywicieli w wypadku pod ziemią w trakcie wykonywania obowiązków służbowych. Gdy wczytały się w treść dokumentów otrzymanych od premiera, ich rozczarowanie stało się jeszcze większe. Wynika z nich, że renty te przysługują im tylko do czasu, kiedy dzieci zmarłych górników będą kontynuować naukę, ale nie dłużej niż do ukończenia przez nie 25. roku życia.- To miały być renty dożywotnie, tak obiecał premier Miller. Jesteśmy zawiedzione, że premier, taka ważna osobistość, nie wywiązał się z obietnicy, którą nam dawał. A słyszała ją cała Polska. Ja na przykład mam dzieci już pełnoletnie, które nie będą studiowały. Skończy się więc renta. Jeszcze bezczelnie z kancelarii premiera dostałyśmy odpowiedź, że jesteśmy młode, mamy się przekwalifikować i szukać pracy. To jest bardzo przykre. Ja nigdy nie pracowałam, a teraz, mając tyle lat, jak znajdę pracę? - rozpacza Bożena Głowacka.- To, co mówił w telewizji, to jest wielkie kłamstwo, wielkie oszustwo, to były słowa obłudne. Nam, wdowom się nic nie należy. Rentę otrzymujemy tylko dlatego, że mamy dzieci. Jedna z nas dzieci nie ma. Ona tę rentę od Millera dostała tylko na rok. I jak tu sobie teraz radzić? - pyta Beata Lis.Przed świętami Bożego Narodzenia wdowy zebrały się, by wyrazić głośno swoje rozczarowanie i żal do władz państwowych za takie potraktowanie. Wystosowały list otwarty do prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego. Czytamy w nim m.in.: „Pan Prezes Rady Ministrów publicznie we wszystkich środkach masowego przekazu informował cały kraj, że wszystkie wdowy po zmarłych górnikach otrzymają od rządu renty dożywotnie. Piękne słowa wypowiedziane wobec całego narodu, przyjęte wobec tak strasznej tragedii ze zrozumieniem przez wszystkich obywateli, w szczególności zaś przez mieszkańców województwa śląskiego. Potwierdzeniem tego był fakt ogłoszenia żałoby zbiorowej. Żal tylko, że były to słowa złudne i obłudne, słowa, które - jak teraz rozumiemy - miały być tanią reklamą, propagandowym głosem samego premiera i rządu Rzeczypospolitej Polskiej, które miały przywrócić społeczeństwu wiarę w praworządność działań ww. organów. Oto bowiem już w samej decyzji pana premiera z 27 lutego 2002 roku nie ma miejsca na pojęcie „renta dożywotnia”.Wdowy z uwagą śledzą też postępowanie prokuratorskie, które - jak na razie - jako winnych tragedii wskazały ich nieżyjących mężów. Od takiego postanowienia Prokuratury Rejonowej w Jastrzębiu złożyły zażalenie do Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Ta nakazała raz jeszcze rozpatrzyć sprawę. Na wyniki ponownego dochodzenia zaczekać trzeba będzie najprawdopodobniej do marca.- Nie zgadzam się z opinią jastrzębskiej prokuratury. Chciałabym dochodzić prawdy, jeżeli byłoby to możliwe. Co się stało tamtego dnia? Kto był za to odpowiedzialny? I żeby winny poniósł konsekwencje. Ktoś na pewno zawinił. Z pewnością nie zawinili nasi mężowie - mówi Bożena Głowacka.Tymczasem Sąd Grodzki w Jastrzębiu uniewinnił czterech spośród pięciu osób z dozoru i kierownictwa kopalni Jas-Mos, oskarżonych przez Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku. W stosunku do jednej osoby proces jeszcze trwa. Wobec jedenastu pracowników kopalni OUG zastosował sankcje karne, sześciu z nich ma zakaz wykonywania dotychczasowych funkcji. Zabitym górnikom życia to nie wróci. Ich rodzinom pozostała walka o dobre imię zmarłych i dochodzenie prawdy.

Komentarze

Dodaj komentarz