20030712
20030712


Lecznicę urządzono w prywatnym domu opuszczonym przez właściciela, który wyjechał na zachód. Gmina pod jego nieobecność na potrzeby ośrodka zdrowia zaadaptowała piętro, na które prowadzą wąskie, niefunkcjonalne schody. Strach pomyśleć, jak po nich wdrapują się matki z dziećmi czy starsze, schorowane osoby. Po czasie do budynku zgłosili prawa spadkobiercy właściciela. Wówczas to gmina podpisała z nimi umowę na sprzedaż połowy domu.Zdaniem Leszka Salamona, wiceprzewodniczącego rady gminy i miasta, przewodniczącego komisji zdrowia rady przez dwie ubiegłe kadencje, lekarza - ośrodek nie spełnia właściwie żadnych norm i pilnie wymaga remontów gabinetów zabiegowych, poczekalni, toalet.- Gdy właściciele zgłosili prawo do budynku, w radzie ścierały się dwie koncepcje rozwiązania tego problemu. Jedna to propozycja wykupienia od nich połowy budynku i druga - wybudowanie nowego, gminnego obiektu. Byłem za tą drugą opcją, która, niestety, nie zyskała wtedy poparcia.Kupiono więc połowę budynku i wszystko wydawało się załatwione. Na piętrze funkcjonował ośrodek, parter stał pusty. Obecnie na parterze mają swoje siedziby bądź miejsca spotkań koło KGW, pracownik socjalny, dzielnicowy i rada sołecka. Kiedy wynikła potrzeba remontu, okazało się, że nie sprecyzowano, którą połowę kupiła gmina. Ta niewiadoma mści się niemożnością rozpoczęcia jakichkolwiek prac.- Apeluję do gminy o znalezienie środków na ten remont, by chorzy w sołectwie mieli gdzie się leczyć - mówił podczas ostatniej sesji rady sołtys Stanowic Franciszek Blinda. - Jest tam zarejestrowanych 1244 pacjentów, dziennie lekarze przyjmują 32-36 chorych.- Problem nie tkwi w braku pieniędzy - prostuje L. Salamon. - Już w poprzedniej kadencji przegłosowaliśmy w budżecie gminy kwotę ok. 30 tys. zł na remont ośrodka. I wtedy wyszło, że nie wiadomo, którą część możemy remontować.- Jestem za lecznicą na parterze, gdzie zniknąłby wielki problem schodów. Zyskalibyśmy też dodatkową powierzchnię: na osobny pokój zabiegowy. Teraz zabiegówka jest razem z rejestracją. Najgorszy jest stan okien, potrzeba osobnych toalet dla pacjentów i pracowników - wylicza pielęgniarka Kariona Goik.Sekretarz miasta Irena Woźnica twierdzi, że nie ma żadnego błędu w umowie kupna połowy budynku.- Przy zakupie użytkowaliśmy piętro. Niepotrzebne było więc określenie, którą część kupujemy, to było oczywiste - wyjaśnia. - Obecnie, by było zgodnie z przepisami, ten ośrodek musi mieć albo windę, albo zostać przeniesiony na parter. I tu tkwi problem. Zresztą kontaktowaliśmy się z właścicielami, którzy przebywają za granicą. Nie są zainteresowani jakimś fizycznym podziałem budynku, a raczej wykupieniem przez nas pozostałej części. Tymczasem my nie mamy środków na wykup drugiej połowy. Za pierwszą zapłaciliśmy ok. 60 tys. zł i zapewne przyszłoby nam zapłacić drugie tyle. Być może w drugiej połowie roku będą jakieś wpływy i spróbujemy je skierować na wykup. Ale o tym zadecydują radni.

Komentarze

Dodaj komentarz