Lidia Wróbel z córkami Marią i Małgorzatą. Ani razu nie wspomniano ich brata Grzegorza, który jest podejrzany o zamordowanie ojca / Dominik Gajda
Lidia Wróbel z córkami Marią i Małgorzatą. Ani razu nie wspomniano ich brata Grzegorza, który jest podejrzany o zamordowanie ojca / Dominik Gajda

Wczoraj, niemal dokładnie miesiąc po tragedii rodzinnej przy ulicy Hibnera, na cmentarzu przy ulicy Rudzkiej złożono urnę z prochami Eugeniusza Wróbla, byłego wicewojewody, wiceministra transportu i naukowca.
Jego szczątki doczesne spoczęły w części parafialnej nekropolii, w sąsiedztwie mogiły i Pomnika Powstańców Śląskich. Mszę żałobną w kościele pw. św. Jadwigi koncelebrował arcybiskup Damian Zimoń. Ceremonii towarzyszyły orkiestra Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach oraz chór Bel Canto I LO w Rybniku. – Drogi Gienku, nie do wiary, że już nigdy nie zadzwoni twoja komórka – wzruszył się w mowie pożegnalnej Jacek Stumpf, były dyrektor w katowickich urzędach, który zajmował się drogami i komunikacją. – Żegna cię dzisiaj twój kochany Rybnik – dodał Jerzy Polaczek, były minister transportu, szef Eugeniusza Wróbla.
W pogrzebie uczestniczyli najbliższa rodzina oraz wiele innych osób, m.in. posłowie, senatorzy, przedstawiciele środowisk naukowych, ministerstw, urzędu wojewódzkiego, lotnictwa, 6. Harcerskiej Drużyny Żeglarskiej. Padło wiele dobrych słów o zmarłym, wspominano go jako człowieka zaangażowanego w pracę na rzecz społeczności, patriotę. Męża, ojca i teścia odprowadzali na miejsce wiecznego spoczynku najbliższa rodzina: żona Lidia, córki Maria i Małgorzata wraz z mężami. Ani razu nie wspomniano syna Grzegorza, który jest podejrzany o zamordowanie ojca i poćwiartowanie jego ciała. Ani razu też nie padło słowo morderstwo. Pogrzebu Eugeniusza Wróbla oczekiwano z niepokojem i zgrozą po kolejnych komunikatach o wyłowieniu ludzkich szczątków z Zalewu Rybnickiego.
Ceremonia przebiegała jednak bardzo spokojnie. Przed świątynią zgromadziło się sporo mieszkańców. – Współczujemy rodzinie. To straszne, co musi przeżywać – mówili ludzie. Eugeniusz Wróbel spoglądał ze zdjęcia przewiązanego czarną wstążką. – Gdyby tutaj był, to jestem przekonany, że zwróciłby się do mediów: uszanujcie ból mojej rodziny – powiedział profesor Bolesław Pochopień z Instytutu Informatyki w Gliwicach.

Czytaj też:
Ostatnia droga druha Gienka
Nie ma wątpliwości

Komentarze

Dodaj komentarz