Koziołek nie żyje, matołki przed sądem


Wszystko działo się 8.02 po południu na mocno pochyłym odcinku ul. Wyzwolenia. Mężczyźni zepchnęli auto i rozbawieni czekali na ciąg dalszy. Z relacji świadków wynika, że akcję filmowała pewna kobieta. Rozpędzony „maluch”, z 14-letnim kozłem za kierownicą, przejechał około stu metrów, zjechał na prawe pobocze, gdzie uderzył w słup trakcji elektrycznej. Koza zginęła, samochód był rozbity, słup uszkodzony. Wypadek widziało kilka osób, które natychmiast wezwały pogotowie, straż pożarną i policję.- Komenda wodzisławska otrzymała zawiadomienie około 16.30. Po przyjeździe na miejsce wszystkie służby oniemiały. Zamiast spodziewanego groźnego wypadku okazało się, że to idiotyczny, bezsensowny żart podpitych panów - mówi aspirant Mariusz Zieliński z wodzisławskiej drogówki.Żartownisie śmiali się, tłumaczyli policjantom, że to tylko dowcip, którym nie ma się co przejmować. Funkcjonariuszom bynajmniej nie było do śmiechu.- Sprawcy zdarzenia, widząc, że to nie przelewki, zdenerwowali się, stali się agresywni, próbowali nakłonić funkcjonariuszy do przerwania postępowania. Jeden z nich złapał policjanta za mundur, doszło do szamotaniny - mówi aspirant.Mężczyźni zostali obezwładnieni i zakuci w kajdanki. 31-letni mieszkaniec Rogowa, właściciel „malucha”, trafił do policyjnej izby zatrzymań. Miał we krwi 2,7 promila alkoholu. Policja postawiła mu szereg zarzutów: znęcanie się nad zwierzęciem, spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym, nieuzasadniony przyjazd pogotowia i straży pożarnej. Spotkają go też konsekwencje za korzystanie z samochodu niesprawnego technicznie i niemającego ubezpieczenia OC.- Mam już 10-letni staż w służbie ruchu drogowego, ale z takim przejawem ludzkiej głupoty jeszcze się nie spotkałem. Myślę, że to ewenement na skalę kraju. Dobrze, że nikogo innego nie było w tym momencie na drodze ani w jej pobliżu, bo mogło dojść do prawdziwego nieszczęścia - mówi Mariusz Zieliński.O kozie w „maluchu” huczy w Rogowie. Pojawiło się już nawet kilka wersji zdarzenia. Niektórzy utrzymują, że kozłowi wcześniej poderżnięto gardło i już martwego wsadzono do fiata. Inni twierdzą, że w samochodzie był również jeden z mężczyzn, który, schowany, miał nim kierować. Ludzie zapytani o zdarzenie, choć uśmiechają się, kwitują je dosadnie:- To głupota! Normalny człowiek by tego nie zrobił.

Komentarze

Dodaj komentarz