Protesty kosztem innych


Od siódmej rano trzema autobusami podróżowali po Rybniku związkowcy ze śląsko-dąbrowskiej „Solidarności” swą uwagę skupili na rondach, blokując kolejne okrągłe skrzyżowania u zbiegu Raciborskiej i Chabrowej, Wodzisławskiej i Reymonta oraz rondo Chwałowickie. Spacerując po pasach związkowcy blokowali raz jedną drogę dojazdową, raz dwie a czasem wszystkie. Zawziętych przechodniów można też było spotkać na ul. Wodzisławskiej, na przejściu przed szkołą podstawową w Rybniku Zamysłowie. Sytuację próbowali ratować policjanci z drogówki, ale kłopoty były nieuniknione; albo korki, albo objazdy i dodatkowe kilometry. Podobnie wyglądały związkowe protesty w Jastrzębiu i Żorach. Wyrozumiałość, o którą na ulotkach apelowali związkowcy, pozostała nabożnym życzeniem, ale to akurat było do przewidzenia. Nawet osobom czytającym z ruchu warg zwiędłyby uszy, gdyby „zobaczyli”, co kierowcy myślą o proteście i protestujących.Można było odnieść wrazenie, że forma protestu jaką obrali związkowcy jest odwrotnie proporcjonalna do powagi sytuacji. W każdym proteście powinna być odrobina sensu i cień szansy, że odniesie jakiś skutek. Tym razem jednak związkowcy trafili kulą w płot. Bo jeśli Ślązacy uprzykrzają życie Ślązakom, by pokazać rządowi, jak bardzo zależy im na Śląsku, to trudno doprawdy dostrzec w tym logikę.Trudno zrozumieć dlaczego wszyscy protestujący uparli się na blokowanie dróg. Polscy kierowcy i tak mają wystarczająco dużo powodów, by popaść w głęboką depresję. Drogi są kiepskie, a benzyna, nawet przed wojną z Irakiem droga.Lepiej spisała się służba zdrowia. Po wcześniejszym referendum oflagowano budynki i ograniczono planowane badania i wizyty pacjentów większość pracowników przyszła też do pracy w wymownych, czarnych strojach.- Do większości naszych pacjentów udało nam się dodzwonić i poinformować o strajku. Zrobiliśmy, co tylko było można, by ten protest był dla nich jak najmniej dokuczliwy. Oczywiście we wszystkich pilnych przypadkach o odmowie pomocy nie mogło być mowy - mówi Grażyna Potera, prezes Centrum Medycznego. - Przyłączyliśmy się do protestu, bo czujemy się bezsilni wobec polityki rządu. Żadne negocjacje nie przyniosły pozytywnych rozwiązań. W telewizji mówi się, że liczba kontraktowanych świadczeń medycznych została utrzymana na poziomie roku 2002. To nieprawda, na Śląsku ich liczbę obcięto średnio o jedną trzecią. W Rybniku połowa wszystkich przychodni nie podpisała niekorzystnych dla siebie aneksów do 3-letnich umów z kasą chorych. Może się okazać, że od 1 marca większość mieszkańców nie będzie mogła korzystać z pomocy lekarza pierwszego kontaktu. W przypadku poradni specjalistycznych aneksy zawierają klauzulę, że zmniejszona liczba porad lekarskich gwarantuje właściwy poziom opieki medycznej i, że pacjentów tzw. ponadlimitowych będą przyjmować na swój koszt NZOZ-y. To działanie bezprawne, niezgodne z ustawą o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym.Jak poinformował nas rzecznik śląsko-dąbrowskiej „Solidarności” Wojciech Gumółka, w piątkowych protestach wzięło udział ok. 10 tys. osób, głównie związkowców. - To nie były łatwe akcje więc najważniejsze, że nikomu nic się nie stało; obeszło się bez zakłóceń i incydentów, a także konfliktów z policją. Zarząd regionu nie wyklucza kolejnych akcji protestacyjnych, ale decyzje w sprawie ich terminu, formy i zasięgu jeszcze nie zapadły - informuje rzecznik.

Komentarze

Dodaj komentarz