Mitja Gasparini zdobył 23 punkty dla swojego zespołu, ale do wygrania meczu to nie wystarczyło  / Dominik Gajda
Mitja Gasparini zdobył 23 punkty dla swojego zespołu, ale do wygrania meczu to nie wystarczyło / Dominik Gajda


Ten mecz miał być przełomowy dla jednej z tych drużyn. Obie miały za sobą niezbyt udany okres i ich szkoleniowcy liczyli, że pod koniec roku uda się przerwać złą passę. Sztuka ta powiodła się gościom. Kędzierzynianie od początku sprawiali korzystniejsze wrażenie. Walczyli z ogromna determinacją. Dla podopiecznych trenera Krzysztofa Stelmacha nie było straconych piłek. Nawet z najtrudniejszych opresji potrafili wyjść obronną ręką. Gospodarzom ambicji nie sposób odmówić. Jednak gracze Jastrzębskiego Węgla popełniali zbyt dużo indywidualnych błędów, by w konfrontacji z tak silnym rywalem mogło im ujść to na sucho.
– Mamy poważne problemy w ataku i w zagrywce. W tym spotkaniu 15 naszych ataków lądowało na aucie, a 11 zostało zablokowanych. Jeśli do tego dodamy 11 zepsutych zagrywek, to okazuje się, że aż 37 punktów podarowaliśmy rywalom – wyliczył po meczu trener Bernardi.
Jastrzębianie nadzieję w serca swoich kibiców wlali dopiero w końcówce trzeciego seta. Przegrywali w nim już różnicą trzech punktów, a mimo to doprowadzili do wyrównania i wynik tej partii do końca był sprawą otwartą. Decydujący o zwycięstwie goście punkt zdobyli po wyraźnym błędzie sędziego Macieja Maciejewskiego, który nie zauważył, że piłka uderzona przez Słoweńca Mitję Gaspariniego odbiła się od rąk blokujących zawodników ZAKSY. Protesty gospodarzy nie przyniosły skutku. Goście wygrali tę partię 30:28 i mogli cieszyć się ze zwycięstwa w tym meczu.

Komentarze

Dodaj komentarz