Festiwal osobowości


Andrzej Poniedzielski (artysta konferansjer): - Za piosenkę, która jest sztuką bądź zbliża się do sztuki, uznaję taką, która jest zwierzeniem lub próbą zwierzenia się drugiemu człowiekowi. Ostatnio wiele się pozmieniało i środek ciężkości przesunął się bardziej w stronę opakowania piosenki. Ale to takie czasy merkantylności i tak widocznie musi być. Jedyną formą prezentacji i promocji ludzi wiernych tej starej definicji są takie festiwale. Z doświadczenia wiem, że po takich imprezach jeździ się nie dla samego konkursu i tych pobieżnych pieniędzy, na poziomie zwrotu kosztów podróży, ale po to, by pobyć wśród ludzi mówiących podobnym językiem.Jan Poprawa (przewodniczący jury): - Nadspodziewanie dobry był to festiwal. W tym roku zależało nam, by podstawowy skład wykonawców skompletować z osób, które pojawiły się tu po raz pierwszy. W koncercie laureatów, poza Margitą Ślizowską i Katarzyną Danek (laureatki Gran Prix), wystąpili ci, którzy są najsilniejszymi osobowościami artystycznymi, najbardziej oryginalnymi. Wystąpiło tu wiele osób dobrze śpiewających, które warto obserwować, którym warto pomagać. Wszystkich wykonawców rekomendowaliśmy na tegoroczną FAMĘ (Festiwal Artystyczny Młodzieży Akademickiej). To w tej chwili jedyne warsztaty, gdzie w artystycznej atmosferze można się czegoś nauczyć.Jan Kondrak (juror): - Festiwal niby podobny do poprzedniego, a jednak zdecydowanie inny. Skład uczestników konkursu został w 80 proc. wymieniony. Nie spodziewałem się, że ubiegłoroczni wykonawcy znajdą godnych siebie następców. Poziom bardzo wyrównany, ale też nie było wyraźnego lidera, tak jak to było przed rokiem, gdy pojawiła się Iwona Loranc. Tym razem mieliśmy problem, bo na dobrą sprawę moglibyśmy pięć, sześć dziewcząt nagrodzić główną nagrodą. Tak naprawdę decydowały niuanse. Jeśli chodzi o umiejętności muzyczne i wokalne, poziom jest dobry, wręcz wyśrubowany. Jedyny problem i miejsce do zagospodarowania dla uczestników festiwalu to repertuar. Zbyt dużo jest rzeczy podobnych i zachowawczych, powtórzonych po klasyce. Janusz Grzywacz wszystkim powtarza: nie śpiewajcie piosenek dla swoich matek i babek, ale dla swoich koleżanek. Krótko mówiąc, brakuje odrobiny szaleństwa, aktualności, świadomości bycia tu i teraz w swoim czasie i zaznaczenia siebie. Trzeba odcisnąć własne piętno na bieżącym czasie. Przecież współczesne utwory powstają, a tu niektóre wykonawczynie zmieniały utwory w ostatniej chwili, sięgając po jeszcze głębszą klasykę. Nam wcale nie zależy na tym, by wszyscy byli od razu posągowi i klasyczni.

Komentarze

Dodaj komentarz