Hasło „Orczyk musi odejść” obowiązuje od początku mojej pracy w Rybniku – mówi trener Uteksu ROW / Dominik Gajda
Hasło „Orczyk musi odejść” obowiązuje od początku mojej pracy w Rybniku – mówi trener Uteksu ROW / Dominik Gajda

Zacznijmy od środowego [26 stycznia – dop. red.] meczu z ŁKS. Wygrana przybliży Utex ROW do utrzymania w ekstraklasie. Będzie zwycięstwo?
Tak, to ważny mecz, choć tak naprawdę o niczym jeszcze nie przesądza. Na pewno nasze zwycięstwo pogrąży zespół ŁKS, który ostatnio przegrał z Brzegiem. Dla mnie jednak najważniejsza jest dzisiaj decyzja miasta – czy w 2011 roku i w jakiej formule miasto podejmie się wspierania działalności sportowej. Nie tylko koszykarki czekają na taką deklarację, czekają też piłkarze, żużlowcy... Na dzień dzisiejszy nie ma innej drogi jak ta, by miasto było jednym z głównych inwestorów takich przedsięwzięć. Szczególnie na Śląsku, gdzie oprócz JSW nie ma w zasadzie spółek skarbu państwa, które mogłyby stabilnie wspierać sport zawodowy. Jest tylko skansen i ubogi krewny polskiej gospodarki, czyli górnictwo i firmy o kapitale zagranicznym.

Ile powinno dołożyć miasto, żeby koszykówka kobieca funkcjonowała na ekstraklasowym poziomie?
Żeby była jasność – nie liczę na to, że nagle pojawi się komunikat: Rybnik daje 10 mln zł na sport. Wiem, że to niemożliwe. Pamiętam jednak, jak pięć lat temu mówiono o naszym przedsięwzięciu, nazywano Orczyka fantastą, mówiono, że nic mu się nie uda. Dziś od czterech lat gramy w ekstraklasie i razem z miastem udało nam się już dużo zbudować.

Konkretnie: ile?
Powiem tak – wierzę, że miasto nas nie zawiedzie i będzie wspierać jak zawsze. Zakończyliśmy pewien etap – przez cztery lata udowadniamy, że można utrzymać zespół w doborowym towarzystwie stawiając na ciężką, systemową pracę, profesjonalizm, własne kontakty oraz zaangażowanie nasze i zawodniczek. Teraz trzeba zrobić kolejny krok do przodu.

OK, ale co wynika z tego, że ten niezły wynik w waszym wykonaniu rzeczywiście w ostatnich latach był?
Nic, nasze wyniki przez cztery lata nie miały chyba żadnego znaczenia. To, że byliśmy w środku tabeli ekstraklasy, graliśmy w Pucharze CEWL – to nie miało żadnego przełożenia na nasz rozwój finansowo-organizacyjny. Przez ten cały czas graliśmy zdecydowanie powyżej naszych możliwości finansowych, co rokrocznie odczuwaliśmy bardziej. Funkcjonowaliśmy tak tylko dlatego, że oprócz miasta, Uteksu, paru zaprzyjaźnionych ludzi i firm był też trener, który włożył w klub sporo własnych pieniędzy i nie pobierał wypłaty. To, że graliśmy wysoko, zaciemniało sytuację finansową klubu. Jasne, był kryzys, dolar skoczył, ale dziś o wyniku w sporcie decydują finanse, a co za tym idzie poziom organizacji klubu.

Załóżmy jednak, że mamy połowę kwietnia i drużyna utrzymuje się w ekstraklasie. Co dalej?
To pytanie zadajemy sobie od dawna. To też pytanie, czego oczekuje miasto – czy sportu na poziomie drugiej ligi siatkówki w szkolnej sali oszczędzającej na oświetleniu, czy ekstraklasy koszykarek na średnim poziomie. Średnim, czyli stać nas na grę w play-off. Ale istotą rzeczy jest to, czego tu nie ma od czterech lat – stabilność finansowa. Ona może być na przeciętnym poziomie, ale musi być. Nie tak jak dzisiaj, bo wtedy to ciągła walka o przetrwanie zawsze kosztem czegoś lub kogoś.

Tak daleka perspektywa jak kwiecień 2011 też nie ma sensu?
Nie, bo ja nie wiem, co będzie jutro. Na razie drużyna trenuje, wychodzi na mecze i walczy. Ale ja nie wiem, czy jutro będzie jeszcze trenować w komplecie, w jakim składzie zagra kolejny mecz. Oczywiście ja mam w teczce już napisany realny do możliwości miasta plan i program rozwoju nie tylko do 16 kwietnia, ale na najbliższe dwa lata. Przedstawiłem go już panu prezydentowi. Jednak bez zabezpieczenia finansowego nie da się go w żaden sposób realizować.

Jest nowa ustawa o sporcie kwalifikowanym, która ma ułatwić wspieranie sportu przez samorządy.
Pytanie tylko, czy miasto będzie chciało wspierać sport? I na jakim poziomie finansowym? Na odpowiedź na razie cierpliwie czekamy. Jednak są kolejne pytania – jeśli miasto wesprze koszykówkę kobiecą, to kto dołoży tę drugą i trzecią część. Wierzę, ze firma Utex pozostanie z koszykówką z nami na dalsze lata. Na pewno ze „wspomagania” klubu wycofał się już trener i jego firma. Tej pomocy już nie będzie, jest wręcz odwrotnie – trener oczekuje, że klub niezwłocznie zwróci mu pożyczone pieniądze i ureguluje zaległe wypłaty.

Wróćmy do perspektywy bliższej – ŁKS, Widzew i Inea. Te zespoły powinniście pokonać u siebie, żeby utrzymać klub w ekstraklasie.
Powiem inaczej – dla mnie ważne jest na dziś, żeby wszystkie zawodniczki zostały w Rybniku do końca sezonu. Cieszę się, że dziewczyny trenują dwa razy dziennie po dwie godziny i realizują założony program. Cieszę się, choć nie wiem, jak długo jeszcze będą to robić tak solidnie i entuzjastycznie...

Szczerze – uważa pan, że Rybnik naprawdę potrzebuje kobiecej koszykówki na poziomie zawodowym?
Problem jest inny – w Rybniku nie ma mody na sport, na uprawianie szeroko pojętego sportu i rekreacji. Sprawdziłem sobie, ile kosztuje bilet na mecz WNBA – tam, żeby zobaczyć najlepsze koszykarki świata, siedząc w hali w ostatnim rzędzie daleko od parkietu, trzeba zapłacić około 16 dolarów, za koszulkę z logo klubu minimum 40 dolarów. U nas wiele z tych koszykarek grających w Wiśle, Lotosie, CCC, Gorzowie czy nawet w Rybniku ogląda się za 3-4 dolary i ma się je na wyciągnięcie ręki. Problem w tym, że w Rybniku ludzie nie są przyzwyczajeni do tego, żeby z takich okazji korzystać, delektować się sztuką sportową i żeby na oglądaniu widowiska sportowego spędzać wolny czas.

A może Rybnik potrzebuje koszykówki kobiecej, ale nie tej robionej przez Mirosława Orczyka? Może trener z zewnątrz sprawdziłby się w naszym środowisku lepiej?
Hasło „Orczyk musi odejść” obowiązuje od początku mojej pracy w Rybniku. Jak Orczyk zaczął pracować i zrobił awans – słyszałem, że Orczyk musi odejść, Orczyk zrobił zespół – musi odejść, Orczyk zrobił siódme miejsce – Orczyk musi odejść, młode grały albo nie grały – Orczyk musi odejść... I tak dalej. Ja się z tego cieszę, bo mnie traktują jak Balcerowicza (śmiech), a Balcerowicz odszedł i to na wyższe stanowisko. wiem , że pewnego dnia odejdę, ale do lepszego, stabilniejszego, zawodowego klubu. I wtedy marzenia wielu osób się spełnią.

Nie przesadza pan z tą wrażliwością? Taka „życzliwość” nie jest przecież tylko rybnicką specjalnością...
Nie jestem. Gdybym był, to nawet nie pomyślałbym o powrocie rybnickiej żeńskiej koszykówki do elity. Porównajmy jednak Gorzów z Rybnikiem – tam drobne wahnięcie w samorządzie i klub dostaje milion złotych mniej na ten rok, odchodzą podstawowe zawodniczki. Zespół gra w Eurolidze, przegrywa różnicą 30-40 punktów. Czy tam ktoś krzyczy, pisze, że trener Maciejewski musi odejść? Nie, bo tam wszyscy starają się pomóc, zapełnić tą dziurę w budżecie! Bo oni tam kochają ten sport! A u nas zawiść i zazdrość sięga zenitu. Są tacy, którzy od lat czekają na naszą porażkę, bo myślą, że uda im się wtedy wyciągnąć więcej pieniędzy z miasta na swoją dyscyplinę. Paranoja.

No więc kiedy pan odejdzie?
Jeśli dojdę do wniosku , że nie stać mnie już finansowo na dalszą pracę w ekstraligowym klubie w Rybniku. A już niewiele brakuje do tego stanu. Albo kiedy zobaczę, że nie mamy żadnych szans na dalszy rozwój klubu i drużyny lub jeżeli przy spełnionej stabilności finansowej klubu nie będę realizował postawionych celów realnych do budżetu na drużynę.

Skoro w takich warunkach coś się jednak udaje, to przynajmniej satysfakcja powinna być na wysokim poziomie.
I jest.Dla mnie ten sezon mimo porażek jest najlepszym pod względem szkoleniowym i psychicznym z tych, które rozegraliśmy w ekstraklasie. Zawodniczki w tym sezonie myślą o grze, nauce, utrzymaniu zespołu w lidze, rozwoju swojej kariery, treningu który zaprocentuje w przyszłości – czy będzie ona w Rybniku, czy gdzieś indziej, to pokaże życie. Do dzisiaj nikt nie zapytał jeszcze o pieniądze. Stój – do przedwczoraj. Bo przedwczoraj dziewczyny zapytały o pieniądze po raz pierwszy.

A jak wygracie z tym ŁKS-em? To będzie szczęście czy problem, bo wciąż będzie realna szansa na utrzymanie, na które nie bardzo was stać?
Wygrywając, mamy 2:0 z ŁKS i dodatni bilans z Brzegiem. Będziemy w korzystnej sytuacji, ale na pewno nie ma żadnej pewności w kwestii utrzymania. Wiele może się jeszcze zmienić. Ale bez względu na wszystko 16 kwietnia skończy się wojna i wtedy wszyscy krytycy i filozofowie koszykówki z Rybnika mogą przystąpić do oceny tego sezonu. Nie rozliczenia, ale oceny. Bo tego składu nie można rozliczać, można go oceniać – czy te młode zawodniczki zrobiły postęp, czy nie. Czy utrzymały ligę... Rozliczać? Rozliczać można w Gorzowie, Gdyni i Krakowie czy w Polkowicach – tam można zwalniać, wypłacać odprawy, zmieniać skład w trakcie sezonu. A my? My jesteśmy w całkiem innej sytuacji, wiec cieszmy się i szanujmy to, co mamy!

4

Komentarze

  • zyga nie myl pojęć 30 stycznia 2011 12:02 DO fifo starość nie radośc ,kto tu chwali gomułke lub gierka?
  • fifo Oj Mirek, Mirek 28 stycznia 2011 14:13Jak zawsze lubisz zwracać na siebie uwagę. Nie zgadzam się z jednym - wiem, że nie odejdziesz, przynajmniej do końca tego sezonu. Chłopie, ambicja ci nie pozwoli! DO ZYGI: mnie tam Balcerowicz się źle nie kojarzy, ale Gierek i Gomułka tak. Tu jak sądzę mamy gusta rozbieżne. :)
  • zyga Panie Orczyk 27 stycznia 2011 13:50szanuje Pana jako trenera i człowieka tylko prosze w przyszłości o trafniejsze porównania., bo balcerowicz bardzo żle się kojarzy ale nie czas i miejsce na dyskusje.
  • Starka Dobrze prawisz 27 stycznia 2011 08:54Orczyk może niektórych razić, bo zazwyczaj wali prosto z mostu. Jednak w większości przypadków ma rację, co też wiele osób drażni. Patrząc jednak na niego tylko pod kątem sportowym - w tym sezonie choćby facet ma do dyspozycji najsłabszy personalnie skład w ekstraklasie co prawdopodobnie nie przeszkodzi mu w utrzymaniu ligi w Rybniku. Już na pierwszy rzut oka ma doskonały kontakt z zespołem, te dziewczyny grają dla niego.

Dodaj komentarz