Rodzice są przerażeni, radni pełni pretensji, a nauczyciele niepewni jutra – w takiej atmosferze odbywa się reorganizacja oświaty, której efektem ma być zamknięcie kilku szkół.
Na spotkaniu z dziennikarzami w minionym tygodniu prezydent Mieczysław Kieca nie pozostawił wątpliwości. Gotowa jest uchwała o likwidacji i wygaszaniu niektórych placówek oświatowych. Radni 9 lutego mają podjąć ostateczną decyzję i wcale nie są zachwyceni takim obrotem sprawy. Na piątkowej sesji mieli pretensje do prezydenta, że najpierw informuje dziennikarzy, a dopiero potem ich. – Nie może tak być, że z mediów dowiadujemy się o tak ważnych zmianach planowanych w mieście – grzmieli na sesji. – Dlaczego jeszcze nie mamy tych materiałów w ręku? Sprawa oświaty jest tak ważna, że na papierze nie musimy oszczędzać – denerwowała się radna Teresa Rybka. – Przepraszam, że nie pracowałem w nocy – usprawiedliwiał brak skserowanych kopii Jan Grabowiecki, przewodniczący rady miasta.
– Jeśli mamy podejmować tak ważną decyzję, to musimy znać skutki społeczne zamknięcia szkół. Nie jestem przeciwko zmianom, ale muszą być one starannie przygotowane, poprzedzone konsultacjami z rodzicami – mówi radny Ryszard Zalewski. Wspomina, że do niedawna mówiło się, iż raport o stanie oświaty to jakieś dwie kartki papieru bez większego znaczenia. Niespodziewanie sprawa przybrała inny obrót. Dlaczego? – Przygotowując projekt tej uchwały, dokonaliśmy analizy demograficznej w ciągu ostatnich dziesięciu lat. W tym czasie liczba uczniów w podstawówkach zmalała o 2600, a w gimnazjach o 845. Dziesięć lat temu rodziło się u nas 680 dzieci w każdym roczniku, obecnie 450-500. Wiemy już, ile dzieci pójdzie do szkoły w najbliższych latach, i trudno oczekiwać, że nastąpi jakiś boom. Zmienił się styl życia i model rodziny – mówił z niewesołą miną Mieczysław Kieca.
Władze wolą mówić o przekształcaniu, a nie o likwidacji szkół. Są przekonane, że szkolne budynki w dzielnicach dalej będą tętniły życiem. Gotowe są poprzeć rodziców chcących przejąć prowadzenie szkół. Jak twierdzi wiceprezydent Eugeniusz Ogrodnik, zgłaszają się też pierwsze prywatne firmy. Projekt zakłada likwidację pięciu placówek: Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 2 przy ulicy Jastrzębskiej 136, Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 4 przy ulicy Górniczej 7 oraz Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 5 przy ulicy Bolesława Chrobrego 308. Zmiany w dwóch pierwszych planowane są już od 31 sierpnia. Natomiast z uwagi na remont w SP nr 17 w Radlinie II, zmiany w ZSP nr 5 obowiązywały będą od 31 sierpnia 2012 roku. Dodatkowo planuje się likwidację poprzez wygaszanie Gimnazjum nr 4 oraz SP nr 1 przy ulicy Wałowej. Oznacza to, że w najbliższym roku szkolnym (2011/2012) nie będzie tam już nowego naboru.
– Prezydent nas oszukał – mówią wprost przedstawiciele rodziców z dzielnicy Wilchwy, którzy zaraz po konferencji prasowej w urzędzie miasta zwołali swoje spotkanie z mediami. Edyta Gołdyn, przedstawicielka rady rodziców ZSP nr 4 w Jedłowniku osiedlu, podobnie jak inni rodzice, jest przerażona zapowiedzią likwidacji szkoły. – Każdy, kto zna chociaż trochę Jedłownik, dobrze wie, że otwarcie prywatnej szkoły tam się nie sprawdzi. Będzie to katastrofa społeczna! Z wyliczeń byłej radnej wynikało, że 40 proc. naszego społeczeństwa jest na garnuszku opieki społecznej. Łatwo przewidzieć, jakie skutki społeczne będzie miało zamknięcie naszej szkoły – mówi Edyta Gołdyn.
Komentarze