Urazy główną przyczyną kalectwa

Ludzie, którzy czasem z dnia na dzień tracą np. rękę, nogę lub inną część ciała, muszą nauczyć się żyć od nowa. Kalectwo ruchowe bywa następstwem urazów, chorób nowotworowych i naczyniowych, a także, choć zdecydowanie rzadziej, wad rozwojowych uwarunkowanych genetycznie. W naszym szpitalu amputacje kończyn są przede wszystkim następstwem urazów –  wyjaśnia Grzegorz Chłodek, zastępca dyrektora ds. lecznictwa Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 3 w Rybniku.
Droga kalekiego pacjenta ze szpitalnego łóżka do w miarę normalnego życia jest długa i trudna. Krzysztof Kubis, kierownik poradni urazowo-ortopedycznej przy WSS nr 3 w Rybniku, wyjaśnia, że po odjęcia kończyny trzeba wyleczyć kikut i przygotować pacjenta do przyjęcia protezy wstępnej. W tym okresie konieczna jest pomoc psychologa, aby oswoić pacjenta z nową sytuacją. W kolejnym etapie chory trafia do przychodni specjalistycznej. Tam lekarz decyduje, kiedy i jaką protezę mu zaordynować. Firma ortopedyczna pobiera wówczas miarę, aby przystosować protezę do potrzeb danej osoby. – Zaopatrzenie w protezy jest dobre, a zwłoka w ich otrzymaniu wynika raczej z przyczyn medycznych niż sprzętowych – mówi doktor Kubis.
Pacjenci z lżejszymi dolegliwościami, jak np. z osteoporozą, już ze szpitala wychodzą w odpowiednim gorsecie ułatwiającym normalne funkcjonowanie. Trzeba pamiętać, że NFZ refunduje wyłącznie protezy podstawowe, i to ograniczonymi kwotami. Dla przykładu za protezę stopy pacjent otrzyma 480 zł raz na trzy lata, a za protezę podudzia od 860 do 1500 zł też co trzy lata. Jeżeli chory chce mieć nowocześniejszą, sprawniejszą protezę, niestety musi różnicę dopłacić. – Te wyroby są bardzo kosztowne, ich ceny mogą sięgać dziesiątków tysięcy zł! Jednak w chirurgii urazowej wiele się zmieniło na lepsze. – Wielu pacjentów, którym jeszcze 20 lat temu nie potrafilibyśmy pomóc, wraca do domu o własnych siłach, a często podejmuje nawet pracę, choć z grupą inwalidzką – mówi Krzysztof Kubis.
Jak dodaje, lekarze starają się leczyć dolegliwości, więc odjęcie kończyny to ostateczność. Z drugiej strony następuje nieznaczny, ale wzrost urazowości. Mieszkamy w terenie uprzemysłowionym, dlatego łatwo o poważne wypadki. Wpływ na to ma także wciąż wzrastające natężenie ruchu drogowego i częste kolizje. – Niestety zmniejszające się kontrakty NFZ nie pozwalają na pełne wykorzystanie personelu medycznego i sprzętu. Wydłużają się kolejki oczekujących na zabiegi, a cierpią na tym pacjenci. Widać to szczególnie w rehabilitacji, niezmiernie ważnej. Jej brakiem, niedostatkiem lub spóźnieniem można zaprzepaścić całe leczenie, a ćwiczenia w domu to nie to samo. Na szczęście coraz więcej mówi się o potrzebach inwalidów, buduje dla nich podjazdy, wyznacza miejsca parkingowe i daje pracę. Akceptacja tych ludzi jest dla nich równie ważna jak dobra proteza - konkluduje doktor Kubis.

Czytaj też:
Ubywa pieniędzy
Jednak można
Walka z absurdami
Znamy problem

Komentarze

Dodaj komentarz