20031405
20031405


Kiedy widzą dziennikarzy z aparatem fotograficznym i dyktafonem, odchodzą albo zasłaniają się. Choć wszyscy wiedzą o sprawie, nikt nie chce mówić, tym bardziej dać się sfotografować. Na odwagę zdobyła się jedna z sąsiadek zamordowanej, ale prosiła o anonimowość:- Przez lata ludzie wiedzieli, co dzieje się w tym domu. Słychać było krzyki, ale być może również dlatego, że kobieta nie dosłyszała. Ile razy tu policja interweniowała. My chcieliśmy pomóc tej kobiecie. Ona tylko mówiła: nie, on się poprawi, a tak się zachowuje, bo nie mają pieniędzy i jest im ciężko. Kiedy próbowaliśmy z nim rozmawiać, to krzyczał: macie tu swoje podwórko, troszczcie się o siebie, nie o mnie.W ową feralną niedzielę 23 marca w domu przy ul. Polnej 9 było cicho. Nic nie wskazywało, że w środku jest piekło. Ludzie zastanawiali się jedynie, dlaczego Teresy nie było w kościele na mszy o 10.30 w rocznicę śmierci jej matki.- Dopiero gdzieś dwadzieścia po pierwszej słyszałam, jak wyjeżdżał samochodem (auto jest dość głośne). Po chwili wrócił z lekarką. Kilka minut później przyjechało pogotowie.Jeszcze tego samego dnia policja zatrzymała Krystiana P. Okoliczności zdarzenia wstrząsają. Mężczyzna w sobotę i niedzielę do południa dosłownie torturował swoją żonę. Bił ją i kopał, m.in. po głowie, klatce piersiowej (sekcja zwłok wykazała obrzęk mózgu, złamane żebra). Zresztą lekarz stwierdził, że żebra miała już wcześniej łamane.W niedzielę kat przerwał znęcanie się i włączył sobie grę telewizyjną. Po około godzinie zorientował się, że żona nie daje znaku życia. Pojechał wtedy do znajomej lekarki. Ta, widząc, w jak okropnym stanie jest pobita, natychmiast wezwała pogotowie. Reanimacja była spóźniona. Lekarka poszła potem do pokoju, w którym siedziały dzieci Teresy i Krystiana: chłopcy w wieku sześciu i dwóch lat. Jeden siedział w łóżku. Zapytany, dlaczego tam jest, odpowiedział: „Bo tata mi kazał”. Dzieci były przestraszone. Lekarka zbadała chłopców. U starszego z nich znalazła siniaki na udzie, nie można jednak stwierdzić, czy to sprawka ojca. W tej chwili dzieci są pod opieką rodziny. Prokuratura wystąpiła do sądu o umieszczenie braci w rodzinie zastępczej.Mężczyzna podczas przesłuchania w prokuraturze przyznał się do katowania żony. Stwierdził, że był zdenerwowany na nią i teścia (który notabene nie żyje od półtora roku):- W mojej wieloletniej praktyce prokuratorskiej nie spotkałem się jeszcze z sytuacją, żeby mąż przez dwa dni torturował swoją żonę. Mężczyzna był trzeźwy i w pełni świadomy swojego postępowania. Na pytanie prokuratora, dlaczego bił, odpowiedział krótko: „Tego dnia ona mnie sprowokowała, ale bliżej nie mogę tego sprecyzować” - mówi Janusz Smaga, prokurator rejonowy w Raciborzu.- Ciekawe, czym miała go zdenerwować. Wszystko musiała sama robić w domu i obejściu. W piecu paliła, drzewo rąbała, on siedział i się lenił - zastanawia się sąsiadka Teresy P.Prokuratura postawiła Krystianowi P. zarzut popełnienia morderstwa ze szczególnym okrucieństwem, za który przewidziana jest sankcja co najmniej 12 lat pozbawienia wolności do dożywocia włącznie.- Jest to wstępny zarzut, ponieważ rozważamy też oskarżenie go o znęcanie się - mówi prokurator Smaga.Podejrzany już wcześniej był karany za znęcanie się nad swoją małżonką i teściem - w 1998 r. Sąd Rejonowy w Raciborzu skazał go na 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. W ubiegłym roku przeciwko mężczyźnie raciborska prokuratura prowadziła kolejne dochodzenie o znęcanie się, tym razem tylko nad żoną (teść już nie żył, psychicznie wykończony przez swojego zięcia - jak mówią sąsiedzi). Postępowanie zostało umorzone, bo pokrzywdzona nie chciała zeznawać przeciwko mężowi, nie zgodziła się też na przesłuchanie jej starszego syna.Tydzień temu Krystian P. został tymczasowo aresztowany. W piątek 28.03 pochowano jego żonę. Dom przy ul. Polnej 9 opustoszał.

Komentarze

Dodaj komentarz