Oświatowe dywagacje


Do protestów dochodziło w Babicach i Górkach Śląskich, są one jednak tylko tłem konfliktu w Nędzy. Tu od września jako jeden organizm mają działać szkoła podstawowa i gimnazjum. Stanowiska stracą obecni dyrektorzy, nowego, już jednego szefa wyłoni konkurs. Przeciwne połączeniu jest grono pedagogiczne gimnazjum. Argumentuje, że dzieci z Nędzy będą się uczyć w jednej szkole i z tymi samymi nauczycielami przez dziewięć lat, a pozostałe dołączą do nich dopiero po szóstej klasie. Nauczyciele obawiają się, że uczniowie spoza Nędzy mogą czuć się obco wśród miejscowych dzieci. Rodzice wysłali nawet ostry protest do śląskiego kuratora oświaty w tej sprawie:„Wójt przedsięwziął szereg niezrozumiałych kroków w celu wątpliwej reorganizacji istniejącej sieci placówek oświatowych w gminie [...] Stoimy na stanowisku, że należy z determinacją kontynuować zapoczątkowany w 1999 r. proces reformy systemu edukacji, polegający m.in. na oddzieleniu dzieci siedmio- i trzynastoletnich od czternasto- i szesnastoletniej młodzieży.Żądanie rodziców dalszego oddzielnego funkcjonowania podstawówki i gimnazjum (placówek oddzielonych jedynie płotem) jest w opinii wójta Franciszka Marcola bezzasadne.- Szkoły mają wspólne: salę gimnastyczną, boisko, świetlicę, stołówkę, gabinet pielęgniarki i pedagoga. Gimnazjaliści korzystają z pięciu klas na parterze podstawówki. Siłą rzeczy młodzież obu szkół kontaktuje się ze sobą. Dodatkowo placówki korzystają z jednej kotłowni. Oddzielne funkcjonowanie jest więc fikcją, co więcej - szkodliwym układem, bo tylko szkoła podstawowa płaci za utrzymanie kotłowni i prąd zużyty przez obie placówki do oświetlenia sali gimnastycznej. Potem ktoś mi pokazuje, że gimnazjum jest w tak dobrej kondycji finansowej, że może działać samodzielnie.Z analizy wynika, że niż demograficzny dotknie szkoły dopiero w 2006 roku. Natomiast w najbliższych trzech latach utrzyma się równie wysoki nabór uczniów jak obecnie. W tym czasie nauczyciele będą mieć kogo uczyć. Nie widzą więc sensu tłumaczenia wprowadzonych już teraz zmian troską o ich miejsca pracy. Uważają, że można z tym poczekać. Z kolei wójt twierdzi, że obecne ruchy w oświacie zaprocentują w przyszłości:- Wystarczy mniejszy nabór w jednym roku, by zwolnić kilku pedagogów. Karta nauczyciela zobowiązuje organ prowadzący szkołę do płacenia nieczynnym nauczycielom odprawy, a to są olbrzymie koszty. Aby tego uniknąć, jeden dyrektor, kierując dwoma szkołami, tak będzie mógł kierować polityką kadrową, żeby zagospodarować całe grono. Jeżeli np. okaże się, że jakiemuś nauczycielowi zacznie brakować godzin w podstawówce, dyrektor może mu zaproponować dodatkowe zajęcia w gimnazjum.Kadra pedagogiczna uważa, że te wyjaśnienia są tylko pretekstem dla usunięcia ze stanowiska dyrektorki gimnazjum, która w wyborach poparła poprzedniego wójta, rywala obecnego włodarza Nędzy. Oczywiście szefowa gimnazjum może wystartować w konkursie, ale raczej jest bez szans na zwycięstwo. W urzędzie gminy usłyszeliśmy inną wersję zdarzeń - to dyrektorka miała wymyślić cały protest, próbując w ten sposób uratować swój stołek. Pani dyrektor nie chce niczego komentować, zabroniła nawet ujawniania swojego nazwiska. Dla wójta sprawa jest oczywista: - Do protestów doszło tylko w tych placówkach, w których dyrektorzy nie przekazali rzetelnie nauczycielom i rodzicom wszystkich propozycji gminy. Ponieważ gmina partycypuje w utrzymaniu szkół, mam więc prawo oczekiwać od nich współpracy, a nie uprawiania jakiejś swojej polityki.

Komentarze

Dodaj komentarz