Szpital prowadzi własne pogotowie, czekając na decyzję prezesa NFZ w sprawie odwołania.
Kierownictwo Miejskich Zakładów Opieki Zdrowotnej nie pogodziło się z utratą stacji pogotowia ratunkowego i złożyło odwołanie do prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia w Warszawie. Ten z uwagi na ogromną liczbę skarg spływających z całego kraju podejmie decyzję dopiero za miesiąc. Przypomnijmy, iż przetarg dla m.in. Żor na ratownictwo medyczne wygrało Wojewódzkie Pogotowie Ratunkowe w Katowicach, choć dotychczas stację prowadziły MZOZ. Miejska spółka odwołała się do dyrektora NFZ w Katowicach, który jednak podtrzymał rozstrzygnięcia przetargowe. Stąd skarga szefów MZOZ do prezesa NFZ.
Sprawa jest o tyle delikatna, że WPR wynajęło i zaadaptowało na ratownictwo medyczne w Żorach pomieszczenia w budynku NZOZ Na Rondzie. Od 1 lipca stacjonują tu dwie karetki, które przewożą osoby w stanie zagrożenia życia (np. z objawami zawału serca czy ofiary wypadków) do miejscowego szpitala, tymczasem lecznicę prowadzą MZOZ. W razie uwzględnienia protestu NFZ musiałby rozpisać nowy przetarg. Póki co, MZOZ tracą 200 tys. zł miesięcznie, czyli ok. 1,2 mln zł rocznie, bo tyle otrzymywały na realizację ratownictwa medycznego. – To duża strata – przyznaje Witold Nowak, dyrektor szpitala. Co stało się z karetkami i pomieszczeniami w budynku szpitala, które służyły miejskiemu pogotowiu i zostały do tego specjalnie przystosowane?
– Wszystko działa pod nazwą NZOZ Pogotowie Ratunkowe w Żorach Sp. z o.o. Świadczy jednak inne usługi. W pomieszczeniach prowadzimy nocną i świąteczną opiekę zdrowotną, zamierzamy też otworzyć poradnię specjalistyczną. Czekamy na konkursy, które ogłosi NFZ, więc na razie za wcześnie jeszcze mówić o szczegółach. Żaden z trzech naszych ambulansów nie stoi bezczynnie. Wszystkie są wykorzystywane, ponieważ realizujemy kontrakt za 110 tys. zł na transport sanitarny oraz nocną i świąteczną opiekę zdrowotną. Przewozimy również pacjentów z naszego szpitala do innych placówek, co wcześniej nie było możliwe, bo nasze karetki jeździły w ramach systemu ratownictwa medycznego. Z tego powodu musieliśmy korzystać z usług firm zewnętrznych. Teraz nie musimy, więc oszczędzamy miesięcznie kilka tys. zł – tłumaczy dyrektor Witold Nowak.
Ponadto MZOZ zarabiają na wynajmowaniu ambulansów. Ostatnio podpisały umowę z żorską firmą transportową, która sięgnie po te karetki w sytuacji potrzeby. Trudno więc na razie mówić o konkretnych sumach. Część pracowników dawnego pogotowia została w placówce, dyspozytorki np. zatrudniono w punkcie nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej, inne osoby trafiły do izby przyjęć. Ci, którzy zaliczyli postępowanie konkursowe, przeszli do stacji Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach. Dyrektor Witold Nowak zaznacza, że nikt nie został bez pracy.
Komentarze