Biegunka poślubna


Rozwolnienie, bóle brzucha, gorączka i inne atrakcje trapiły też świeżo upieczonych teściów pana młodego i jeszcze kilkunastu innych uczestników weselnego przyjęcia 18 bm. Na oddział obserwacyjno-zakaźny tutejszego szpitala z typowymi objawami zatrucia pokarmowego trafiło w sumie 15 osób.– Już nawet nie pamiętam, kogo kiedy zawoziłam do szpitala, bo wszystko to spadło na moją głowę – wspomina smutna pani młoda Joanna Piontek, dla której najpiękniejszy dzień życia zmienił się w horror.Zbiorowe zatrucie, pierwsze w tym roku na terenie podległym wodzisławskiemu sanepidowi, stało się faktem. W domu przyjęć w Wodzisławiu Jedłowniku, gdzie odbywało się wesele, inspektorzy zabezpieczyli próbki pokarmów, które spożywali uczestnicy poniedziałkowego przyjęcia. Od pracowników lokalu pobrano też do badania kał.Jak poinformował nas Eugeniusz Szewczyk, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Wodzisławiu Śl., w próbkach wydzielin pobranych od czterech hospitalizowanych osób już w ubiegłym tygodniu wyhodowano chorobotwórcze bakterie z grupy salmonella typu B – najbardziej rozpowszechnionej w Polsce. Dla osób zdrowych salmonella, poza kilkudniowymi dolegliwościami, nie jest groźna, ale w przypadku osób chorujących na cukrzycę czy serce może powodować groźne powikłania.Wyniki badań pokarmów ze względów „technologicznych” będą znane nieco później i dopiero wtedy sanepid będzie mógł precyzyjnie określić przyczyny zatrucia. Nie ulega jednak wątpliwości, że wina leży po stronie lokalu, który przyjęcie zorganizował.21 bm. przed południem właścicielka lokalu otrzymała nakaz jego zamknięcia, wydany przez dyrektora sanepidu, pełniącego też funkcję powiatowego inspektora sanitarnego. Właścicielka lokalu nie zastosowała się jednak do niego i w tym dniu odbyło się w nim kolejne przyjęcie. W konsekwencji na miejscu zjawiła się policja, prokurator i dyrektor sanepidu. Niezastosowanie się do polecenia inspektora sanitarnego jest w świetle prawa wykroczeniem, zagrożonym grzywną i karą pozbawienia wolności do 30 dni. Wszystko wskazuje na to, że wodzisławska policja skieruje do sądu grodzkiego wniosek o ukaranie nieposłusznej właścicielki. Policja i Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu Śląskim sprawdza jeszcze, czy organizując, mimo zakazu, kolejne przyjęcie weselne, właścicielka lokalu nie sprowadziła na gości niebezpieczeństwa epidemiologicznego, polegającego na szerzeniu się choroby zakaźnej.Właścicielka lokalu w Jedłowniku nie chciała z nami rozmawiać. Usłyszeliśmy tylko: – Nie ma żadnego zatrucia, to trzeba udowodnić!W miniony piątek przed południem szpitalny oddział opuścili rodzice pani młodej i sam pan młody, a po południu większość gości. W szpitalu pozostały jeszcze cztery strute weselną salmonellą osoby. Niezbędne badania na obecność chorobotwórczych bakterii czekają jeszcze wszystkich pozostałych uczestników wesela, nawet tych, u których objawy zatrucia nie wystąpiły.

Komentarze

Dodaj komentarz